Opowiadania erotyczne :: Dziwka - część 23 - Ściana

Monotonie senną podróż ożywiły góry. Klaus pogwizdywał. Nucił skrawki obcych melodii i szalał tnąc zakręty, redukując co chwila biegi, depcząc gaz na wyjściu z wiraży. Prowadził brawurowo lecz pewnie. Samochód posłusznie piął się serpentynami, uwijał w zakrętach, z wściekłym rykiem wyprzedzał tulące się pobocza auta. Muszę oddać – jakikolwiek znak ograniczający prędkość stawiał samochód dęba i z przepisowym co do kreski wskazaniem na tablicy toczyliśmy się leniwie aż przepisy znów pozwolą wdusić pedał gazu w podłogę. Po tylu spędzonych wspólnie godzinach nadal nie znałem celu podróży. Mógłbym nazwać to naiwnością bądź, dla poprawy nastroju, zawodowym chłodem. Jakie ma to znaczenie? Bagaż na siedzeniu pasażera, prezent, zabawka, maskotka zabrana na wycieczkę bez prawa głosu. Klaus tematu celu wyjazdu nie podnosił. Uznałem, że zadawanie pytań odbierze jako tchórzostwo bądź brak profesjonalizmu. Zapłacone, towar odebrany, usługa – czymkolwiek będzie, w końcu w jakimś stopniu mu ufam – będzie wykonana a klient zadowolony. cipa to cipa, dupa to dupa, chuj to chuj. Dzień jak co dzień, nie panikuj.
W sennym F. zarządził postój. Zostawił mnie przy stoliku jedynej kawiarni na rynku i odszedł na bok zadzwonić. Uśpione kamieniczki czekały, aż z turkotem, po brukowanej ulicy przetoczy się automobil Cesarza Franciszka. Gołębie ignorowały wolno idącego kota. Kot ignorował gołębie, świat i ciemniejące nad wzgórzami chmury zwiastujące burzę. Szum fontanny podkładał tło pod dźwięk z rzadka przejeżdżających samochodów. Byłem w dziwnym nastroju. Działo się wszystko i nie działo się nic.
- Mam taki prośba.
Głos Klausa wyrwał mnie za kataleptycznego zawieszenia. Przekręcane końcówki i mieszane słowa były zabawnym urozmaiceniem.
- Za dużo ty nie mówić a reszta będzie wiedział co.
Sen urwał się.
- oczywiście.
Niespodziewanie pogładził mnie po głowie.
- Dopije to jedziema.
- Już kończę.
Za F. opuściliśmy główną drogę skręcając w labirynt lokalnych dojazdówek wplecionych w gęsty las porastający wzgórza. Chmury zdążyły już nadciągnąć. Pierwsze krople deszczu przebijały korony drzew. Uderzając w maskę i szyby błyszczały w świetle reflektorów. Klaus znał drogę. Nie uruchomił nawigacji. Na krzyżówkach skręcał pewnie. Za mostkiem rozwieszonym ponad kipielą górskiego strumienia zjechał w prawo, w wąską szutrową drogę pnącą się w górę krawędzią wąwozu. Ponaglany burzą zmierzch zapadł szybko. Dukt zamykała brama. Ktoś czekał. Blada lampka na filarze ogrodzenia zamigotała. Po kilku sekundach stalowe drzwi bramy rozsunęły się. Kilkaset metrów dalej las otwierał się szeroką polaną zamkniętą bryłami budynków. Duży dom o pałacowej architekturze tonął w mroku. Klaus zaparkował przy przybudówce, wysiadł. Oparty o samochód rozprostował się z wyraźnym zadowoleniem kierowcy, który po długiej podróży dotarł do upragnionego celu.
- Wysiada.
Powietrze pachniało deszczem, liśćmi i nocą. Nie pytając wyjąłem tak jak on torbę z bagażnika i trzymając się o krok z tyłu poszedłem w kierunku drzwi. Szerokie schody wieńczył obszerny taras. Rustykalne kapliczki latarenek świeciły na tyle, by się nie potknąć. Zanim podeszliśmy pod drzwi jedno z masywnych, wysokich skrzydeł bezgłośnie uchyliło się. Kurt wszedł bez zawahania, ja za nim. W środku powitał nas rozległy hall, migotliwe rozbłyski luster i komediant, na widok którego bliski byłem salwy śmiechu. Wyobrażając sobie karykaturę lokaja bez trudu splótłbym z myśli dokładnie jego obraz. Szaro-biała peruka z loczkami nie pasowała do kanciastych, mocnych rysów twarzy bliższej wizerunkom opryszków z portowej tawerny niż wytwornej służby. Granatowo-burgundowy surdut przyozdobiony złotym lampasem na rękawach i rzędem złotych guzików opinał masywną sylwetkę. Rozpięte górne guziki odsłaniały owłosiony tors. Niżej surdut zbiegał się w ciasnej talii nakrywając jak dzwonek wsunięte w obcisłe białe spodnie nogi. Całości obrazka dopełniały kokardki dopięte do błyszczących trzewików i nieforemne zgrubienie sugerujące, że witający nas osobnik masywną ma nie tylko sylwetkę. Klaus odłożył torbę, ja trzymałem swoją w ręku zgadując, że hol to chwilowy przystanek a bagażu za mną nikt nosił nie będzie.
Lokaj odezwał się spokojnym, zdecydowanym tonem. Poza frazą powitania nic nie zrozumiałem. Klaus odpowiedział, pod koniec rzucając „Persönliche Geburtstagsgeschenke”. Lokaj skinął głową przez chwilę zawieszając na mnie wzrok. Dobrze grał swoją rolę. Obojętnie przesunął po mnie spojrzeniem i wrócił do rozmowy z Klausem. Ten skinął głową. Bez pożegnania przeszedł przez pomieszczenie znikając za granatową kotarą. Torbę zostawił w holu. Usłyszałem szczęk uchylanych drzwi, cichą muzykę i trzask po którym pomieszczenie ponownie zapadło w ciszę.
- Komm.
Słowo poparł zdecydowanym gestem. Kamerdyner, tak nazwałem go w myślach, poprowadził przez nie dużą wnękę, maskowane ozdobną terakotą drzwi, wąski korytarz, zimną i pustą w kontraście do przepychu holu klatkę schodami na dół, dwie kondygnacje. Nie była to część pałacowa. Szare, tynkowane ściany. Plątanina rur, kabli, kilka szafek ze środkami czystości, pojemnikami, kanistrami, szmatkami. Bałagan zaplecza, wszystko, czego siadając na widowni nie chcesz widzieć w teatrze. Skręcił w boczny korytarz, po kilku krokach zatrzymał się, otworzył drzwi i wskazał pomieszczenie. Zmrużyłem oczy, światło było nieprzyjemnie jaśniejsze. Pokój przypominał celę, pierwsze skojarzenie. Pozbawiony koloru mleczno-beżowy wystrój kontrastujący ze stalową muszlą toalety. Projektant wnętrza nie wzbił się na wyżyny sztuki obstawiając prostotę i funkcjonalność. Łóżko, szafka, wnęka z przesłoniętym ceratą brodzikiem prysznica, umywalka i srebrny tron. Przy łóżku półka z ręcznikami i powieszonym czymś przypominającym worek. Kamerdyner wskazał wiszący nad drzwiami zegar.
- Eine Stunde und dreißig Minuten, klar?
Uniósł rękę. Palcem obrysował tarczę wykonując półtora obrotu.
- Klar?
Skinąłem. Uznał mnie za debila i mrucząc niezrozumiale pod nosem zaniechał prób komunikacji werbalnej. Dalsza część pantomimy była prosta. Prysznic i dodatkowy wężyk – oszczędził demonstrowania instrukcji użycia. Płyn do kąpieli, płyn do płukania ust, żel. Łóżko, butelka wody na szafce, wreszcie worek, który okazał się być prostą tuniką. „Ty – założyć – to” i jeszcze raz zegar. „Ja – rozumieć”, czyli kiwnięcie głową. Wyszedł. Trzask przekręcanego klucza odpędził myśli o zwiedzaniu.
Rozebrałem się pielęgnując atmosferę niepośpiechu. Wziąłem długi prysznic. Nie znalazłem suszarki, uważałem, żeby nie moczyć włosów. Chwila dla maszynki, bardziej z przyzwyczajenia niż potrzeby. Depilowałem się wczoraj, ale miękki meszek zdążył pojawić się tam, gdzie zupełnie go nie chciałem. Nawet jeżeli klienci Ewy chcieliby iść na pokój z owłosionym, kapiącym testosteronem samcem dostawali ogolonego chłopca z gładkimi jajeczkami, penisem i rowkiem kryjącym wilgotną i gotową męską cipkę. Przyzwyczajenie drugą naturą człowieka. Dbałem o depilację, nikt nie musiał o tym przypominać.
Doczepiony do prysznica drugi wężyk kończył wygodny irygator. Nie zabawka – prosty, nie duży, praktyczny. Płukanie, odpoczynek, płukanie, odpoczynek, płukanie. Pół godziny i jeszcze raz, dla pewności. Czysta strużka z pomiędzy pośladków sugerowała, że „cipka” jest gotowa. Nie jadłem dużo, wiedziałem, że na kilka godzin wystarczy. Nabrałem na palce żel. Weszły łatwo pokonując symboliczny, początkowy opór. Jeszcze trochę żelu. Podtarłem się papierem i położyłem na łóżku obserwując zegar. Zostało dwadzieścia pięć minut.
Leżałem nago odganiając z głowy projekcje najbliższej przyszłości. Czy może zdarzyć się coś, co mnie zaskoczy? Pierdoliłem się w pracy z mężczyznami i w męskim i w kobiecym wydaniu. Pierdoliłem się z dziewczynami. Z rzadka, ale bywały klientki czy pary. Nadstawiałem dupę w różnych okolicznościach. Ssałem kutasy, ruchałem i byłem ruchany. Seks od kiedy zacząłem pracować w firmie Ewy był codziennością. Nie przyglądałem się już z dziecięcą ciekawością co wyskoczy z majtek rozbierającego się przy mnie mężczyzny. Nie zastanawiałem się jak będziemy się bzykać, czy zaboli za pierwszym wejściem, jak będzie smakować sperma gdy skończy w ustach. Nie byłem zobojętniały – lubiłem to co się działo, no dobrze – prawie wszystko i prawie zawsze. Nie byłem zobojętniały, ale oswoiłem się z tym światem, pracą na tyle, by przyjmować rzeczywistość ze spokojem.
Pięć minut przed wyznaczonym czasem wstałem z łóżka. Ściągnąłem z wieszaka tunikę i nałożyłem na siebie. Na widok odbicia w lustrze uśmiechnąłem się. Strój był idealnie bezkształtny przywodząc na myśl pokutny worek. Na rewię mody bym się w tym nie wybrał.
Kroki na korytarzu, dźwięk otwieranych drzwi. Minutę później odgłos przekręcanego w zamku klucza. Klaun kamerdyner zmierzył mnie wzrokiem. Wskazał drzwi. Wyszedłem. Przy przeciwległej ścianie stała ubrana w identyczną tunikę blondynka. Stała prosto, przy uchylonych drzwiach przez które widziałem pokój do złudzenia przypominający moją klitkę. W słabym świetle oceniłem ją na dwadzieścia pięć lat. Mojego wzrostu, lekko kręcące się włosy opadały do ramion. Niesforny kosmyk grzywki przeganiała dmuchnięciem utrzymując nakazany bezruch. Bezkształtność tuniki burzył wspólny wysiłek Matki Natury i chirurga – wtedy zgadłem, później nabrałem pewności, że cycki rzeźbiły geny do spółki ze skalpelem i silikonem. Oddychała nerwowo, szybko, naiwnie próbując nie zdradzić niepokoju. Atmosfera nerwowego podniecenia chyba mi się udzieliła. Poczułem, że fiut twardnieje lekko napierając materiał tuniki. Tego brakowało, nie będę stał z namiotem. Poruszyłem się chwytając jajka między uda. Zajęty otwieraniem następnych drzwi klaun kamerdyner skwitował mój ruch grymasem niezadowolenia.
Z trzeciej sali wyszedł wysoki chłopak. Kruczoczarne, zaczesane do góry włosy i już na pierwszy rzut oka wysportowana sylwetka – fajny ruchacz, przebiegło mi przez myśl. Chłopak od niechcenia zerknął na mnie i blondynkę po czym przyjął kamienny wyraz twarzy i zamarł wyprostowany. Kamerdyner wyjął z kieszeni małe pudełko. Odliczył trzy drażetki, jedną podał do ust chłopakowi. Ten, bez cienia zawahania połknął. Podszedł do mnie. Pokręciłem głową. Nie lubię prochów a na pewno w miejscu, którego nie znam. Lubię kontrolować sytuację. Zanim zdążyłem zareagować silna dłoń zacisnęła się na moim gardle a usta mimowolnie się rozchyliły. Tabletkę wepchnął i odchylając głowę poczekał, aż połknę. Kurwa, nie podoba mi się taka akcja.
Blondynka widząc co się dzieje nie protestowała. Wyciągnęła język jak po komunię. Kamerdyner pogładził ją po policzku rzucając w moją stronę kolejne, krytyczne spojrzenie. Z całej milczącej trójki to ja byłem czarną, nie słuchającą się poleceń owcą. Pieprzyć to. Nie wiem co nam dał. Działało szybko. Ciepło rozlewało się po ciele. Czułem delikatne mrowienie. Żel, którego nałożyłem w siebie w nadmiarze wypływał mocząc krocze. Puściłem jajka, penis podskoczył napinając tunikę. Czarnemu też stał. Blondynka oddychała jeszcze szybciej. Kamerdyner pchnął ją lekko w stronę schodów i wskazał na nas. Poszliśmy gęsiego mając go za plecami.
Dzwoniło mi w uszach. Cienie tańczyły tworząc nowa geometrie pomieszczeń. W kontraście do fal ciepła podłoga gryzła bose stopy chłodem. Schody, przez dwa półpiętra, wąski korytarz i dwie kotary z drzwiami pomiędzy. Blondynka przystanęła nie wiedząc dokąd ma iść. Kamerdyner przecisnął się obok i wprowadził do sali. A więc zaczynamy, pomyślałem.
Szum rozmów przycichł. Pomieszczenie udekorowano świecami. Pod ścianami stały sofy, fotele i krzesła. Środek zajmował wyścielony gumą podest, którego centralnym punktem była kozetka. Nie duża, wąska, całkiem zwyczajna gdyby nie sterczący, gargantuiczny sztuczny penis. Po bokach podestu stały trzy kolumny. Rozdzielił nas przypinając każde z osobna z rękoma uniesionymi w górze. Padające na podest silne światło kryło resztę sali w mroku. Dostrzegałem sylwetki ludzi noszących na twarzy proste, czarne maski. Nie potrafiłem ich policzyć. Nie pięć, nie dziesięć, nie dwadzieścia. Więcej. Nie wiedziałem ilu. Teatrzyk dla zboczeńców, którzy naoglądali się za dużo filmów. Nie bój się. Czułem niepokój.
Dopinając nas do kolumn kamerdyner nie zakończył pracy. Zaczął od czarnego. Wyjętymi z kieszeni surduta nożyczkami rozciął tunikę na plecach i ramionach. Uwolniony materiał zsunął się na ziemię. Dobrze zgadywałem – czarny był pięknie umięśniony i z solidnej wielkości obrzezanym fiutem celującym w środek podestu wyglądał bosko. Stał w lekkim rozkroku prezentując masywne kule pod kutasem, napięte mięśnie nóg i brzucha. Na jego tle zaprezentowałem się mniej męsko gdy chwilę później tunika zsunęła się do stóp. Mój wygolony drążek sterczał. Główka delikatnie rozchyliła napletek jakby chciała zerknąć co dzieje się dookoła. Blondynka była trzecia. Diamencik w pępku zalśnił. Jędrne piersi poruszały się w rytm nerwowego oddechu. Musiała wziąć żel, może podniecenie i cholerna pigułka zrobiły swoje bo z kilku metrów widziałem, byłem pewien że widzę, wilgoć na ładnych, pulchnych wargach z pomiędzy których wystawała fałdka skóry. Szum rozmów wrócił a my staliśmy jak kariatydy zdobiące szorstko ciosane kolumny. Dostrzegłem Klausa, pomimo założonej maski byłem przekonany, ze to on. Rozmawiał z jakąś parą nie zwracając uwagi na mnie, na scenę. Nic się nie działo. Rozglądając się zauważyłem kilka monitorów. Po chwili zrozumiałem, że obraz na ekranach pokazuje pustką kozetkę, z kilku ujęć. Na jednym dostrzegłem swoją sylwetkę, w tle. Aż tak źle nie wyglądam, pomyślałem. Chwilę później dotarło do mnie, że o żadnym filmowaniu nie było mowy i że powinienem się na to wszystko wkurzyć i wyjść. Wkurzyć prosto. Wyjść trudniej. Czułem się dziwnie. Podniecony ale senny, z erekcją nad którą nie panowałem i otępieniem zatopionym w szumie otaczających podest głosów. Wtedy głosy ucichły.
Od strony korytarza, którym przyszliśmy nadciągał pochód, który przykuł uwagę rozproszonych po sali gości. Dwie kobiety w czarnych tunikach prowadziły pomiędzy sobą nagą dziewczynę. Za nimi szedł postawny mężczyzna. Jego maska, w odróżnieniu od wszystkich na sali nie była prosta. Złote języki ognia, skręcone rogi, demon, który wymknął się z odmętów piekieł czynić zło. Prowadzona dziewczyna szła lekko, wpatrzona w środek sali, skupiona. Przed krawędzią podestu zatrzymali się. Kobiety puściły jej ręce i już sama weszła w centrum światła stając obok kozetki. Nie wiem ile mogła mieć lat. Nie dałbym więcej niż dwadzieścia, pomyślałem nawet, że jeżeli wpierdolę się w zabawy z nieletnią z całego wyjazdu wyjdzie wielki syf. Ciemne, krótkie włosy podkreślały dziewczęcość. Małe, perkate piersi, szczupła sylwetka, chudy tyłek i długie palce, którymi nerwowo pocierała o uda, wszystko odejmowało wiek a prosty, naturalny makijaż wrażenie niewinnej dziewczęcości potęgował. Rozejrzała się zatrzymując na każdym z nas przez chwilę wzrok. Powoli przyklękła przy kozetce i zaczęła ssać sztucznego chuja. Źle napisałem. To nie było ssanie. Nie robiła laski. Adorowała sterczące dildo językiem, ustami, palcami jak pieprzonego bożka. Ekran, który widziałem najlepiej wypełniało zbliżenie na sunący po fiucie język i delikatny, wilgotny ślad, który zostawiała za sobą. Nie była mistrzynią w robieniu loda, żadne tam głębokie gardło, ale uwaga z jaką to robiła, czułość z jaką lizała, pasja z jaką nadziewała usta na kawałek gumy mogła robić na widzach wrażenie. Zmieniała tempo, przyspieszała i zwalniała lecz nie było w jej zachowaniu pośpiechu. Raczej trans, staranność ceremonii, misterium zwielokrotnione zbliżeniami wypełniającymi wiszące ponad salą ekrany. Nie wiem czy na znak, którego nie dostrzegłem, czy sama z siebie przerwała. Podniosła się. Pierwszy raz niepewna rozejrzała się po sali. Kontrast świateł skierowanych na podest i mroku kryjącego resztę pomieszczenia odcinał nas od widzów. Wyrwała się z zawieszenia i przełożyła nogę ponad kozetką stając okrakiem nad wilgotnym od jej śliny kutasem. Obrazy ekranów szybko się zmieniły. Ten naprzeciw mnie pokazywał penisa i sklepione nad nim jej łono. Inny to samo, tylko od tyłu. Jeszcze inny kadrował twarz i małe dziewczęce piersi ze sterczącymi guziczkami brązowych sutków. W prostym, pozbawionym cienia wstydu geście napluła na palce i zwilżyła cipkę. Powtórzyła to dwa razy wsuwając palce w siebie. Przymierzyła się do sterczącej zabawki poprawiając pozycję, ustawienie stóp, jak sportowiec szykujący się do decydującego występu. W ciszy, która zapadła każdy jej gest, ruch brzmiał wyraźnie. Nabrała powietrza i z jękiem pełnym desperacji, żądzy, strachu, szalonym koktajlem emocji jednym szybkim ruchem nadziała się na sztucznego chuja od razu wbijając się cipą po jego nasadę. Po sali przebiegł mruk uznania, ktoś klasnął dłońmi. Dziewczyna odczekała chwilę i zaczęła ujeżdżać fiuta. Unosiła się na udach, pracowała biodrami. Towarzyszące temu mlask i plamy na kozetce dopełniały widok samogwałtu. W zbliżeniu widziałem jak duży jest fiut, jak wdziera się w jej pizdę. Od czasu do czasu uwolniona nie zasklepiała się prezentując mokrą, różową dziurę. A później się zaczęło.
Kamerdyner pojawił się znikąd. Podał dziewczynie dłoń. Zrozumiała sugestię i wstała. Odpiął mocowanie kryjące się pod kozetką i zabrał dildo. Sprawnie odczepił od kolumny blondynkę. Podprowadził ją do leżanki i ułożył na plecach, twarzą pod kroczem młodej. Blondynka wciąż się trzęsła. Jej duże, ciemne sutki twardo sterczały na jędrnych, falujących w ślad za szybkim, urywanym oddechem piersiach. Cokolwiek w życiu przeszła dziś bała się prostym, zwierzęcym strachem. Bezwolność, przyzwolenie na wszystko co z nią się działo było aktem desperacji nie chęci. Jedna z kamer powolnym ruchem wędrowała przez jej ciało, od pulchnych warg cipki, przez kolczyk w pępku, obłe kształty cycków do twarzy i rozchylonych ust. Kamerdyner przyzwolił gestem. Młoda przykucnęła nad głową blondynki. Salę ponownie napełnił jęk, którego źródłem nie był tym razem wbijany w cipę drąg a język blondynki, który z wyuczoną wprawą ożył i buszował w dociśniętej do twarzy piździe młodej. Dziewczyna pochyliła się pomiędzy nogi blondynki próbując odwzajemnić pieszczotę. Kamerdyner odczekał dłuższą chwilę, kilka minut mokrego lizania, mlasków i jęków. Nie przerywając akcji odpiął czarnego, później mnie i ustawił po bokach pieszczących się dziewczyn. Młoda oderwała mokre wargi od blondynki i całkiem sprawnie uwiesiła się na naszych kutasach trzepiąc je dłońmi, liżąc i ciągnąc, na przemian raz mnie a raz czarnego. Ekran pokazywał usta przyklejone do czubków dwóch chujów. Na przemian jeden znikał opleciony językiem w jej buzi a drugi drżał poruszany palcami. Tabletka działała. Pałka sterczała, czułem się zrelaksowany. Powietrze wypełniał zapach seksu. Mieszanka nut potu, cieknącej z pizd wilgoci, śliny. Świat zamknął się w nienakreślonej sferze wokół kozetki, na której cztery ciała pieszcząc się mruczały, jęczały. Ja i mój chuj w ustach młodej, dłoń czarnego spleciona z moją we włosach dziewczyny, ręce blondynki wędrujące po udzie i gładzące nasze jajka, ślina ściekająca z czubka mojego kutasa na jej brzuch gdy młoda oderwała się od niego i żarłocznie rzuciła na drąg czarnego. Tłocząca się dookoła publika nie robiła na mnie żadnego wrażenia. Bawiłem się chwilą.
Kamerdyner jak mistrz ceremonii nie pozwolił na przedłużającą się monotonię. Po kolejnej zmianie wylądowałem na dole z twarzą przyklejoną do pizdy blondynki. Zanim na mnie usiadła naciągnęła mi gumę. Kamerdyner nie miał chyba zaufania do talentów młodej, a może po prostu miało to być jakieś urozmaicenie. Blondyna, już całkiem mokra kucnęła przywierając do moich ust. Młoda wbiła się na chuja rozpoczynając delikatny taniec biodrami. Miała przyjemna pizdę. Zanim się nadziała myślałem, że po wielkim sztucznym fiucie wpadnę w rozepchaną dziurę – zdziwiłem się, była elastyczna, dość ciasna. Czułem na kutasie drżenie jej mięśni, przeciągające się spazmy, skurcze. W pewnym momencie pochyliła się. Poczułem gmerające palce, szorstki oddech, jęk, nacisk i w dziurce obok zameldował się czarny. Lubię to wrażenie, drugi chuj za ścianą. Rżnął ją mocno. Uderzenia docierały do mnie z prymitywną siłą i mocą. Dziewczyna wiła się przytrzymywana przez blondynę i czarnego, w końcu zawyła, to nie był krzyk tylko wycie, skowyt rozdzieranej suki. Wbiła palce w moje ciało jęcząc niezrozumiałe słowa i znów wydała z siebie to obłędne wycie. Czułem zaciskającą się na moim kutasie pizdę, drżenie przebiegające przez jej ciało, spazm, długi dźwięk jak wycie suki, cała seria krzyków i jęków a z każdym z nich cipa kleszczyła mojego fiuta z siłą, której nie mogłem się po niej spodziewać. Krzyk przemienił się w szloch z którym bezładnie opadła. Zapadła cisza.
Czarny wysunął fiuta. Dziewczyna wtulona w moją pierś i uda blondynki ciężko oddychała. Wciąż w niej byłem, nie ruszała się. Blondynka uniosła się. Stanęła obok czarnego. Twarz miałem mokrą od jej pizdy. Blondynka również się uniosła, miałem wrażenie, że uśmiechnęła się patrząc na mnie, ale może było to tylko złudzenie, bądź nic lub coś innego znaczący grymas. Wstała schodząc z mojego kutasa. Niepewnie przeniosła nogę nad kozetką. Zachwiała się stając obok czarnego. Kamerdyner podał jej rękę, uspokoiła się. Z mroku okalającego platformę zaczęły dobiegać brawa. Pomyślałem, ze wyglądam idiotycznie wciąż leżąc z chujem celującym w niebo. Wstałem, ściągnąłem gumę. Kamerdyner gestem pokazał, żebym wylinkę rzucił na podłogę. Brawa trwały. Widownia mruczała, słychać było komentarze. Na twarzy młodej pojawił się delikatny uśmiech zadowolenia. Kamerdyner, wciąż trzymając ją za rękę odprowadził ją dwa kroki przed naszą trójkę i zaprosił do głębokiego ukłonu. Zrobiła to z wdziękiem młodego, wysportowanego ciała choć sensem gestu nie było podziękowanie widowni za ciepłe przyjęcie. Podczas każdego z czterech skłonów, na cztery strony sali kamerdyner rozchylał jej pośladki a ona pochylała tułów na tyle, by zarówno cipa jak i wyruchana przez czarnego dupa były dla wszystkich dobrze widoczne. Skłon, po stronie obdarowanych widokiem rozjebanych dziur nasilał aplauz. Najwyraźniej to nie jej uśmiech był atrakcją wieczoru. Po mojej prawej stronie kilka osób tłoczyło się przy Demonie. Poklepywali go po ramieniu, ktoś uściskał rękę, chyba kobieta pocałowała policzek. Demon przyłączył się do braw. Demoniczna maska lekko się przekrzywiła. Młoda skończyła ukłony i z coraz śmielszym uśmiechem stanęła ponownie przy nas. Wyglądała jak aktorka po premierowym występie. Brakowało kwiatów rzucanych na scenę. Nadal ciężko oddychała. Z czoła otarła kroplę potu. Uśmiechała się szczerze i niewinnie, jakby przepraszała za ewentualne niedoskonałości roli.
Kamerdyner odczekał, aż aplauz przebrzmi. Zaszwargotał. Najwyraźniej tylko ja z całej czwórki nie rozumiałem niemieckiego ale ruch był jednoznaczny. Ustawiliśmy się gęsiego, młoda, blondynka, czarny i ja. Tyłek też miał fajny.
Rządkiem zeszliśmy z podium. Przeszliśmy przez salę, pomiędzy ludźmi, do oddalonego narożnika. Miałem okazję przyjrzeć się publiczności. Przeważały pary, tak oceniłem. W średnim wieku, starsi, kilka sylwetek zdradzających młodszy wiek w mniejszości. Eleganckie, wieczorowe stroje. Kieliszki, szklanki w dłoniach jak na kameralnej, pomimo ilości osób imprezie. Włączono muzykę. Delikatny transowy bit kołysał się w rytm naszych kroków. Dopiero teraz do mnie dotarło, że przez cały pokaz było cicho.
Odprowadzani wzrokiem zniknęliśmy za kotarą zanurzając się w krótki korytarz prowadzący do innej, sali. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to kolejne ekrany martwe szumem braku sygnału. Zaraz przy wejściu, na niedużym stoliku stało kilka szklanek i butelki z wodą. Kamerdyner wskazał na szklanki. Stłoczyliśmy się, czarny otworzył jedną z butelek i wręczając szklanki, najpierw dziewczynom, później mnie nalał lekko gazowanej wody. Młoda wypiła łapczywie od razu prosząc o więcej. Kamerdyner coś powiedział, blondynka roześmiała się ale pod jego spojrzeniem szybko ucichła. Też poprosiła więcej wody, mnie jedna szklanka wystarczyła. Kiedy staliśmy przy stoliku dwóch mężczyzn wtoczyło na salę ścianę. Wiem, to dziwnie brzmi, ale nie znajduję innego słowa na opisanie tej konstrukcji. Ściana była drewniana. Duża, masywna. Mężczyźni, którzy ją toczyli robili to z wyraźnym wysiłkiem. Ustawioną na miejscu zablokowali sprawdzając, czy stoi nieruchoma. Przecinała pomieszczenie na pół, od podłogi prawie po sufit, od ściany do ściany z marginesem miejsca pozwalającym przejść ze strony na stronę. Nie była jednolita. Pięć okrągłych gumowych fartuchów, wystające z nich skórzane ławeczki o różnej długości, skórzane paski zawieszone na łańcuszkach ponad otworami, przy podłodze, przy ławeczkach .. Widziałem różne meble do zabaw, niektóre całkiem pomysłowe ale zastosowanie tej konstrukcji było zagadkowe. Rzeczywistość okazała się całkiem prosta.
Kamerdyner odczekał, aż wypijemy. Całą czwórką obserwowaliśmy instalację ściany. Blondynka speszyła się, gdy jeden z dwóch mężczyzn zatrzymał na niej wzrok. Odwróciła się bokiem, jakby nieświadoma, że mało widoczna cipa jest mniej atrakcyjna od kształtu jej wielkich piersi, które właśnie pokazuje z profilu. Młoda powiedziała coś do kamerdynera. Zmarszczył brwi. Musiała o coś zapytać , nie wyglądał na zadowolonego. Wzruszył ramionami i przeszedł do narożnika. Widząc, że nie idziemy skinął ponaglająco dłonią. Podeszliśmy. Kotara, czyli drzwi, mogłem zgadywać. Za drzwiami wyłożone kafelkami pomieszczenie. Otwarta przestrzeń, bez przepierzeń. Prysznice, bidety, sedes, pisuar, umywalki z lustrami, podwieszone półki z ręcznikami, kosmetykami i znajomymi tubkami. Kamerdyner powiedział coś wymownie i zapewne dla mnie, językowego łamagi wskazał palcem na nadgarstek uniwersalnym gestem szybciej, nie mamy czasu. Młoda i czarny zareagowali pierwsi. Ona kucnęła nad bidetem obmywając krocze. Czarny opłukał nad umywalką chuja po czym nic sobie nie robiąc z naszego towarzystwa skorzystał z wężyka płucząc dupę. Jak szybko to szybko. Odlałem się, skorzystałem z drugiego wężyka opróżniając się do kibla, dwa razy i podmyłem na bidecie. Blondynka była najbardziej skrępowana sytuacją. Przyglądając się z niepokojem, który znów brał górę po emocjach na kozetce w końcu zrezygnowana usiadła na sedesie. Kiedy ją lizałem kilka razy popuściła. Czułem, że to nie soki z cipki, ale nie robiłem z tego problemu. Teraz zlała się mocnym, dudniącym o metalowy kibel strumieniem moczu. Na jej twarzy dostrzegłem ulgę. Młoda podała mi tubkę żelu, który chwilę wcześniej wyciskała smarując sobie pizdę i tyłek. Oderwałem wzrok od blondynki. Nabrałem żel na palec i wepchnąłem go sobie w dupę. Poprawiłem dwa razy. Młoda przyglądała się nie kryjąc dziecinnego zaciekawienia. Kolejny raz przypominała małą dziewczynkę, która podstępem zakradła się do świata dorosłych. Gdybym nie widział jej pierdolącej gumową pałkę, gdybym nie czuł cipy zaciskającej się na moim chuju uwierzyłbym w niewinność uśmiechu. Specjalnie, choć nie wiem dlaczego, nałożyłem ostatnią porcję żelu na dwa palce. Przekręciłem się stając do niej tyłem i w lekkim skłonie, opierając prawą stopę o bidet wsunąłem palce w dziurę. Patrzyła. Powoli dopchnąłem palce do końca, przekręciłem, kilka razy poruszyłem. Znam swoje ciało. Naparłem mięśniami wiedząc, że gdy wysunę palce zaróżowiona dziura zostanie na moment rozchylona a odrobina żelowego gluta wypłynie zanim otwór się zamknie. Uśmiech na twarzy młodej i uniesiony w górę kciuk potwierdziły, że krótkie widowisko podobało się. Odwzajemniłem uśmiech. Obślizgłym palcem wskazałem jej pizdę i również uniosłem kciuk. Przyglądający się bezgłośnej konwersacji czarny cmoknął, wskazał na tyłek młodej a trzeci kciuk powędrował w górę. Prychnęliśmy wszyscy śmiechem. Młoda dygnęła przed nami w podziękowaniu za wyrafinowane komplementy, chwyciła obu za kutasy i ruszyła w stronę kamerdynera stojącego przy wyjściu jak gdyby prowadziła dwie cenne zdobycze, owoce udanego polowania. Brakowało triumfalnego marsza i wrzeszczących na wiwat tłumów. Kamerdynerowi żart do gustu nie przypadł. Warknął coś krótko. Młoda natychmiast nas puściła. Pochyliła głowę i burknęła coś, co brzmiało jak przeprosiny. Kamerdyner jeszcze raz warknął, tym razem w stronę blondynki. Wstała z bidetu, szybko obmyła palce pod umywalką, ja zrobiłem to samo. Stłoczyliśmy się przy wyjściu.
W sali nikogo nie było. Najwyraźniej mężczyźni zakończyli prace. Konstrukcja dziwnej ściany stała podświetlona punktowymi lampkami, po jednej nad i pod każdą z ławeczek. Bez zbędnej zwłoki kamerdyner wziął za rękę blondynkę i zaprowadził ją do drugiego od prawej stanowiska. Nie oponowała. Pomógł jej usiąść na ławce. Nogi przesunęła przez rękaw. Widzieliśmy ją teraz tylko od połowy brzucha. Leżała na plecach. Sterczące półkule piersi błyszczały w świetle. Kamerdyner zawahał się. Początkowo chciał przypiąć jej dłonie do uchwytów przy ławce, ale sięgnął po paski wiszące na ścianie i zapiął na nadgarstkach blondynki. Wyregulował tak, aby odsunięte od ławki wisiały na tej samej wysokości. Dostrzegłem, że ścianę przecina siatka metalowych prowadnic pozwalająca swobodnie decydować o punktach mocowania. Kończąc z blondynką dopiął na jej brzuchu szeroki, przechodzący pod ławką pas. Zadowolony poklepał po policzku. Drżała, ponownie zanurzając się w trans strachu. Młodą ogarnął sprawniej. Ułożył na brzuchu, dopiął gumowy rękaw. Tak jak blondynkę, widać ją było od pasa w górę. Tak jak blondynce skrępował ręce. Poprawił lampkę, tak by strumień światła kierował się na głowę. Zadowolony gestem dał do zrozumienia, że mamy pójść za nim na drugą stronę ściany. Domyślałem się co zobaczę, ale widok był dziwny. Po lewej, z krótszej po tej stronie ławki zwisały nogi. Nie wyglądało to wygodnie. Blondynka musiała się w tej pozycji męczyć. Wierciła nogami nie znajdując oparcia. Krawędź ławki ledwo sięgała jej krzyża. Ciało wyginało się w bolesny łuk. Kamerdyner chwycił jej prawą nogę i zapiął na kostce jedną ze zwisających na ścianie opasek. To samo zrobił z lewą. Zaklął, przekleństwa brzmią różnie ale sposób w jaki je wypowiadasz w każdym języku jest podobny . Mechanizm nie działał jak powinien i dopiero po dłużej chwili stopy blondynki powędrowały w bok i w górę nadając nogom kształt szerokiego V spojonego rozwartą pizdą i krągłością pośladków. Podłożył pod nią ręce jakby sprawdzał czy zjednoczone z konstrukcją ciało układa się zgodnie z zamiarem. Zadowolony uderzył otwartą dłonią prosto w cipę. Z drugiej strony ściany dobiegł stłumiony krzyk. Z młodą poszło mniej sprawnie. Regulował podnóżek, znikał po drugiej stronie poprawiając, zgaduję, pas, w końcu uznał, że jest dobrze. Dopięte do ściany kostki, podnóżek i pas po drugiej stronie sprawiały, że wypięte na tę stronę pośladki same z siebie rozchylały się pokazując cipę i kakaowe oczko. Mnie położył pomiędzy blondynką a młodą, na plecach. Fartuch był zimny. Pozycja aż do momentu gdy podwiesił mi nogi faktycznie niewygodna. Gdybym mógł, powiedziałbym blondynie, że rozumiem jej ból ale odezwać mogłem się tylko do jej krocza, ona zaś konwersację mogła podjąć jedynie z moim sterczącym fiutem lub pośladkami. Umiarkowane warunki do wymiany poglądów, zdań i opinii. Czarnego, jak młodą, ułożył głową do dołu. Kamerdyner obszedł ścianę kilka razy poprawiając detale mocowań. Zabolało, gdy napiął moje nogi mocniej. Czarny pisnął, coś musiało się zdarzyć po drugiej stronie. Przez drzwi, które widziałem z mojego miejsca weszło dwóch mężczyzn, tych samych, którzy wtoczyli konstrukcję ściany. Pchali przed sobą dwa wózki. Kamerdyner dyrygował. Z wózków zdejmowali drewniane podesty rozkładając je po pomieszczeniu według wskazówek. Wyższe i niższe. Nawet konus porucha – pomyślałem rozumiejąc ich przeznaczenie. Mężczyźni pracowali sprawnie, bez pośpiechu. Wyraźnie zadowoleni korzystali z okazji by zerknąć na krocza dziewczyn. Wyższy coś skomentował wskazując na pizdę blondynki. Przesadziła z żelem. Maź wypływała cienką nitką lepkiej wilgoci. Płynęła z cipy, by trochę niżej połączyć się z drugim źródełkiem i zawisnąć skapującym jak w zwolnionym filmie glutem na podłogę. Dwaj mężczyźni i kamerdyner roześmieli się. Kamerdyner podszedł i bezceremonialnie wepchnął blondynce palec w dupę. Poruszył kilka razy i wyciągnął pokazując jak dużo nabrał żelu. Miałem wrażenie, że kiedy to robił blondynka poruszała się próbując uciec przed tym niespodziewanym wtargnięciem, ale może się myliłem.
Przygotowania wydawały się wchodzić w ostatni etap. Mężczyźni uwijali się szybciej. Do pomieszczenia wjechały stoliki z napojami i katering, jakieś kanapeczki, ciastka. Na osobnych, mniejszych stolikach ustawili platery z gumkami, żele i papierowe ręczniki. Przy ścianach, w kilku miejscach, pojawiły się nie duże kosze. Zamigotały ekrany. Odchyliłem głowę by na nie spojrzeć. Sylwetki dziewczyn, z góry, z dołu, blondynka leżąca z zamkniętymi oczami, jej obłędne balony, wypięta dupa czarnego, wiszący pomiędzy nogami chuj, moje ciało rozpięte jak ciało blondynki w szerokie V z kwitnącym po środku kutasem, moja dziura.. obraz z drugiej strony świata ściany. Kamerdyner kłócił się o coś z mężczyznami. Przekonał ich, bardziej rozkazał i przekonał. Wyszli, by po kilku minutach wrócić z wózkiem dodatkowych monitorów. Konstrukcja ściany kryła więcej tajemnic, niż myślałem. Monitory dopięli bezpośrednio ponad fartuchami. Początkowo coś poszło źle i nad sobą zobaczyłem pizdę młodej. Ekran zamigotał, rozdzielił się na pół. Górną część zajmował mój kutas, dolną, filmowana od strony podłogi dupa i rozchylone pośladki. Ciekło ze mnie jak z blondyny. Czuć a zobaczyć, co innego.
Kamerdyner dał komuś znak i klepnął młodą w tyłek. Dźwięk uderzenia i głośnego zaskoczeniem syknięcia wypełnił salę. Nie głośno ale wyraźnie. Znów coś pokazał, przeszedł do blondynki i uszczypnął ją w udo. Krzyknęła, głos napełnił salę. Uderzył w pośladek, tylko jęknęła za to klaps było słychać doskonale. Pierdolone multimedia, kamery a do tego mikrofony pomyślałem widząc jak kamerdyner znika po drugiej stronie instalacji. Podejrzewałem co się wydarzy, ale i tak smagnięcie po jądrach wyrwało z mojego gardła krótki, zwielokrotniony delikatnym pogłosem krzyk. Dla odmiany czarny głośno wypuścił powietrze i jęknął. Spojrzałem na „jego” ekrany dostrzegając uciekającą z kadru dłoń. Test nagłośnienia przeszedł pozytywnie, drugą rundę prób wokalnych nam oszczędził. Krzątał się jeszcze z sobie tylko znanych powodów i wreszcie zaczął ostatnią, jak się później okazało część przygotowań. Wyszedł z sali i wrócił z karafką, może litrową. Nalał szklankę czarnemu, ten wypił bez ociągania. Podszedł do mnie. Pamiętałem epizod z pigułką. Leżałem spętany i próba jakiekolwiek oporu, teoretycznie możliwa wtedy, w korytarzu teraz nie miała sensu. Mogłem wypić lub utopić się, wybrałem to pierwsze. Napój smakował jak sfermentowany sok. Na ekranie widziałem, że po drugiej stronie ściany poił dziewczyny. Już bez karafki, pojawił się obok nóg blondynki. Na prawej dłoni miał lateksową rękawiczkę, w lewej trzymał sporego rozmiaru pojemnik. Nabrał coś na palce i bez ceregieli rozsmarował zawartość po kroczu blondynki i do środka, w cipie i tyłku. Popatrzył jakby czekał na efekt zabiegu i przeszedł do młodej powtarzając procedurę. Dziewczyny reagowały dochodzącym z głośników jękiem. Kolejny był czarny, też stęknął gdy ekran pokazał wsuwające się w jego dupę palce. Ze mną zrobił to samo. Kamerdyner nie bawił się w pieszczoty a coś, czym nas smarował przy pierwszym kontakcie parzyło, by za chwilę wywołać uczucie chłodu. Ogarnęła mnie panika. W głowie miałem dziwny szum. Obraz przed oczami rozpływał się gubiąc ostrość. Mój odbyt rozluźniał się. Patrzyłem na ekran nad moim fartuchem, chuj stał wyprostowany, moja pizda wyglądała jak zawsze a ja czułem, jak zmienia się, mięknie, rozchyla. Pierdolony jamochłon łapczywie szukający bolca, który wepchnie się do środka. Wyobraźnia podpowiadała powolną transformację, pulchnące fałdki warg, dupsko zamieniające się w cipę cieknącą na widok każdego fiuta fontanną soków. Oddychałem ciężko. Szarpnąłem się. Coś podobnego działo się z pozostałą trójką. Wszyscy jęczeliśmy, jak gdyby jebała nas wataha niewidzialnych fantomów, zgraja zboczonych duchów korzystająca z bezwolnie ułożonych ciał. Czułem ich obecność, szelest zjaw tańczących obłąkany taniec korowodem w koło ściany i nasze serca dudniące rytmem muzyki sklejonej z mlaskaniem, jękami, mruknięciami, krzykiem, taki jak mój gdy ..
Zrozumiałem, że to nie sen. W sali byli ludzie. Nadzy i półnadzy, nadal w maskach. Gdzieś obok przeszedł demon w towarzystwie dwóch kobiet, które wprowadzały młodą na podest. Wśród sylwetek przemykał kamerdyner, coś podawał, szeptał komuś do ucha. Na ekranie ponad sobą widziałem kobiecą, chyba kobiecą dłoń trzepiącą mojego fiuta. Odsunęła go na tyle, że widok zupełnie niekobiecych bioder pompujących w mój tyłek kutasa był całkiem wyraźny. Drugą ręką gładziła raz moje raz jego jajka. Mężczyzna trzymał mnie za nogi, tego już się domyśliłem. Po lewej kobieta klęczała pomiędzy udami blondynki liżąc i robiąc palcówkę. Spojrzałem w prawo. Starszy, brzuchaty pan na podstawionym wysokim podeście rozchylał pośladki młodej i dźgał jej krocze krótkim, przekrzywionym fiutkiem. W końcu wszedł. Próbując nie wyślizgnąć się przyssał podbrzusze do jej tyłka poprzestając na krótkich ruchach. Czarny obciągał a raczej ktoś pieprzył mu usta trzymając oburącz głowę. Z dłoni czarnego korzystała kobieta, popijając coś z kieliszka i komentując ruchanie. Po drugiej stronie ławeczki był ktoś jeszcze ale zanim przyjrzałem się usłyszałem szum podestu i na twarzy usiadła mi kobieta. Zacząłem lizać i ssać. Musiała się wcześniej pieprzyć. Na skórze czułem zapach spermy. Język wchodził lekko, wpadał w jej dziurę jak w odmęt studni. Szurała kroczem po mojej twarzy. Z drugiej strony ściany ktoś mi obciągał palcując dupę. W dłoń podstawiono kutasa, drugą dłonią pieściłem jakąś cipę. Siedząca na twarzy kobieta nadstawiła kakaowe oczko. Wepchnąłem język. W końcu zeszła. Chuj którego pieściłem dłońmi wylądował w ustach. Krótki ale gruby. Śliniłem się. Ktoś znowu pierdolił moją dupę. Szum z mikrofonów zbierających jęki, skomlenie, mlaskanie, słowa, charkot zatapiał salę gęstym kisielem zmieszanych bodźców. Wysoki mężczyzna wbił się w dupę blondynki. Krzyczała. Z dźwięku i urwanych obrazów próbowałem rekonstruować świat. Rozłożyć na kawałki pierwsze, ah, oh, klaps, uderzenie bioder o pośladki, pierdnięcie uwalnianej od chuja dupy, syk, niezrozumiałe słowo, jęk, stukot podestu i zebrać w spójną jedność. Znów ktoś mi robił laskę, kutas z ust powędrował gdzie indziej. Zastąpił go inny, większy. Plułem śliną. Ten kto jebał moją cipę chyba się spuszczał. Czułem jak zaciska palce i drży. Kutas w ustach też zaczął pulsować i zlał się do środka. Przełknąłem kwaśną spermę o smaku nikotyny. Ostatnie krople strzepał na twarz. Tęgawa matrona lizała blondynkę. Młodą zapinał już następny mężczyzna. Jej oparte o podnóżki stopy drżały. Z kakofonii wyłowiłem jęk, dźwięk który mógł należeć do niej, zwierzęcy i prymitywny jęk ruchanej kobiety. Świat znów przesłoniło kobiece krocze. Pod dłoń podsunięto fiuta, który szybko stwardniał. Zacząłem go trzepać. Z drugiej strony ściany znów mnie dymano. Musiało być ich dwóch, może trzech. Zmieniali się. Czułem, że zmieniają się, inaczej się pchali, inne były ręce chwytające mnie za łydki, w dodatku jeden był duży i gruby a dwa pozostałe wyraźnie mniejsze. Jeden z tych mniejszych, może ktoś zupełnie inny zlał się na moją pizdę. Widziałem to na ekranie, kobieta akurat ze mnie zeszła. Zacząłem obciągać kutasa starszemu grubaskowi. Krótka, obrzezana pałka pachniała jeszcze gumką i cipą młodej. Pomagał sobie trzepiąc. Spuścił się szybko, mało ale spermę miał dziwnie słodką, pachnącą owocami. Kobieta wróciła z kamerdynerem, pytała go o coś, ten z uśmiechem kiwał potwierdzająco głową. Pogładził mnie potwarzy akurat gdy coś dużego pakowało mi się w dupę. Skrzywiłem się głośno wypuszczając z płuc powietrze. Pomimo trzymającego moje ciało pasa tu, po drugiej stronie ściany drżałem i trząsłem się pierdolony przez jakiegoś jebakę. Był jak młot pneumatyczny. Dopychał do końca, szybko. Kiedy skończył czułem że zostawia moją pizdę szeroko otwartą. Inny fiut od razu z zaproszenia skorzystał. Rozmawiająca z kamerdynerem kobieta ponownie wspięła się na podest i kucnęła nade mną. Kurwa, o co chodzi pomyślałem nie mogąc sięgnąć jej cipy ustami. Czyjeś ręce przytrzymały moją głowę a strumyk moczu na twarz szybko przyniósł odpowiedź. Brandzlowała się palcami lejąc i celując w usta. Wypluwałem, nie było tego dużo. Jeszcze ze mnie nie zeszła a smak szczyn zastąpił strzał w usta. Mężczyzna oderwał się od dupy blondynki, zerwał gumę i po kilku ruchach trysnął we mnie. Poczułem wtedy to coś. Zapadanie się. Bezsilność. Nieobecność w ruchanym ciele. Przestałem walczyć z emocjami. Tonąłem w nich. Dotyk ludzi, wpychane we mnie kutasy, palce, kobiece pizdy, sperma na mnie, we mnie, kolejne szczyny z podstawionego pod usta fiuta, wrzaski, moje, blondynki, młodej, czarnego, głos uderzających o pośladki bioder, sapanie spuszczających się mężczyzn, zanurzyłem się w tym i tonąłem wypchnięty poza czas. Ludzie zmieniali się, fiuty wirowały przed oczami, penetrowały, cipy kobiet jak łona ulicznych kurew pachniały potem i roztartym po skórze nasieniem. Gdyby ktoś powiedział, że będę tak leżeć do końca świata biorąc w siebie hordy wyciągniętych z mokrych, erotycznych snów demonów powiedziałbym ok, widać tak ma być. Palcówka, ssące moją pałkę usta, szybko znajdujący drogę do rozoranej pizdy chuj, falbanki cieknącej na twarz cipy, drżę, młoda znów krzyczy, krzyczy blondynka, czarny jęczy, czuję ukłucie na udzie. Świat zbliża się, uciska, słyszę czyjś śmiech. Zapadam się w ciemność.
Obudziłem się w pokoju. Bolała mnie głowa. Leżałem nago, na wznak. Zegar pokazywał 10:37. Na stoliku przy łóżku stał talerzyk z dwoma rogalikami, pojemniczek z masłem, drugi z dżemem, obok kawa i szklanka wody. Sięgnąłem po kawę. Jeszcze ciepła. W pokoju panował porządek. Moje ubranie leżało ułożone na taborecie, pod nim stały buty. Na półce świeże ręczniki. Czułem szum i zmęczenie. Fizyczne, jak po intensywnym treningu. Bolały mnie ręce, nogi, brzuch. Tak, wiem, że chcesz zapytać. Dupa też mnie bolała. Podkurczyłem nogi i sięgnąłem tam palcami. Ktoś musiał mnie umyć. Nie było śladu żelu. Była czysta, pachnąca, posmarowana jakimś kremem. Krem pachniał ładnie, jak pupa niemowlaka.
Spojrzałem na swoje ciało. Kilka drobnych siniaków, otarć. Nic niepokojącego. Siniaki na kolanach i udach zdarzają się w tej pracy często. Teraz dostrzegłem kartkę położoną pod talerzyk. „Check-out 11:30”. Zjadłem jeden rogalik i wypiłem kawę. Wziąłem szybki prysznic i umyłem zęby. Ubrałem się, niepotrzebne rzeczy wrzuciłem do torby. Usiadłem na taborecie i czekałem.
Punktualnie o 11:30 szczęknął zamek i drzwi się otworzyły. Kamerdyner, zamiast stroju pajaca miał na sobie elegancki, granatowy garnitur, białą koszulę i krawat. Obrazek dopełniały napastowane na błysk półbuty. Wydawał się bardziej pogodny. „Komm”. Wstałem z taboretu, wziąłem torbę i znajomym korytarzem poszedłem za nim.
W holu na górze czekał już Kurt. Nie widziałem jego rzeczy, zapewne ktoś wcześniej odniósł je do samochodu. Widziałem za to postawnego, ubranego w elegancki garnitur starszego mężczyznę o znajomej sylwetce. Obraz przed moimi oczami migotał przebitkami z odległego wczoraj. Sylwetka, postura, głos .. byłem pewien, ze to on, mężczyzna w masce demona. Pan i władca krainy cieni w której wczoraj zrobiono ze mnie .. zrobiono ze mną ..
Zza jednej z kotar dobiegł dźwięk otwieranych drzwi i cichy stuk kroków. Do holu weszła dziewczyna. Zdjęcie mojej miny pasowałoby idealnie do memów, których motywem jest zaskoczony jełop z rozdziawioną gębą. Miała na sobie dziewczęcą, lekko rozkloszowaną granatową sukienkę w duże, białe grochy. Skromny dekolt okalała falbanka. Dziewczęcość postaci podkreślały białe podkolanówki i czarne lakierki z kokardką. Kolorowe kokardki we włosach byłyby jak najbardziej na miejscu. Młoda, która wczoraj pierdoliła się z nami na scenie, młoda którą bawiło jak wkładam sobie palce w dupę szykując dziurę na ruchanie, młoda która widziała nie wiem co z drugiej strony ściany, której cipę i tyłek widziałem ruchane, zalewane spermą teraz stała naprzeciw mnie jak wyciągnięta z kart starej opowieści grzeczna i niewinna pensjonarka.
Dziewczyna podeszła do starszego mężczyzny i stanęła obok. Szła lekko. Duże, brązowe oczy wpatrywały się we mnie z uwagą kryjąc w kącikach spojrzenia rozbawienie. Mężczyzna skinął jej głową, ona odpowiedziała najpierw jemu a potem nam dygnięciem. Kurt powiedział kilka zdań brzmiących jak komplement. Jej policzki zarumieniły się, dygnęła jeszcze raz mówiąc „danke”. Starszy mężczyzna odpowiedział. Kończąc podszedł, położył mi rękę na ramieniu a drugą wsunął do kieszeni plik banknotów. Kolor i grubość rulonika obiecywały, że premia nie jest symboliczna. Cofając dłoń przyłożył palec do ust i przejechał z boku na bok, szepcząc „pssst”. Kiwnąłem głową, trudno nie zrozumieć. Poklepał mnie po policzku i wrócił do rozmowy z Kurtem. Konwersacja szybko doszła do końca. Podali sobie dłonie, mężczyzna skinął mi głową, to samo zrobiła dziewczyna. Kamerdyner otworzył nam drzwi. Poszedłem do samochodu za Kurtem.
Nie wiedziałem jak zacząć rozmowę. Wciąż czułem w głowie szum. Byłem wściekły za pigułki, syf do picia, za ukłucie po którym odpłynąłem zostawiając ciało na pastwę chuj wie jakich pomysłów i zdarzeń. Z jednej strony na końcu języka miałem „wypierdalaj, nie chcę cię znać, nigdy więcej takich akcji”. Z drugiej korciło mnie żeby zapytać „jak często to się zdarza”. Pierwszy odezwał się Kurt.
- Nie mogę powiedzieć tak wszystko wcześniej. Jak ty jesteś zły to przepraszam.
Powiedział to prosto i szczerze. Zwyciężyła ciekawość.
- Jak często to się zdarza?
- Tak różnie. Kilka razy, ale różnie. Każdy pokazuje coś innego.
- W sensie, że takie meble i ..
- Tak. Wszystkiego nie widział.
- Ja?
- Tak, ty.
- A ta impreza to było takie spotkanie?
- Urodziny.
Przypomniałem sobie co mówił wchodząc. „Persönliche Geburtstagsgeschenke”. Prezent urodzinowy.
- Urodziny tego gospodarza?
Pomyślałem, że skoro nas żegnał termin gospodarz będzie pasował.
- Nie. Urodziny Margot.
- Tej młodej dziewczyny?
- Tak.
Nie zapytałem, które.
- To jego żona?
Intonacja, z jaką zadałem ostatnie pytanie nie kryła zdziwienia, które przyniosłaby odpowiedź twierdząca.
- Nie. Jego żona nie żyć dawno. Umrzeć. Ja nie znałem. Umrzeć przy poród.
- Kochanka?
- Nie. Córka.
Zamilkłem. Kurt nucił coś pod nosem. Samochód posłusznie piął się serpentynami, uwijał w zakrętach, z wściekłym rykiem wyprzedzał tulące się pobocza auta. Przed nami była długa droga.
...
60%
9615
Dodał MeskaDzivka 06.11.2018 13:52
Zagłosuj

Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany.

Podobne opowiadania

Pod namiotem cz. 1

W wakacje z grupka kolegów pojechaliśmy pod namioty nad jezioro. Zaplanowaliśmy weekend przy ognisku z dobra popijają. Pojechaliśmy w sześciu, na miejscu zrobiliśmy losowanie kto z kim śpi. Trafiłem na Maćka. Po zakwaterowaniu się wypiciu browarka poszliśmy nad jezioro. Na plaży bylo sporo ludzi nie bylo gdzie palca wcisnąć i wróciliśmy żeby rozpalić ognisko zjeść i bawić się do upadłego. Po kilkunastu browarach zostałem z Maćkiem reszta poszła spać. Zgasiliśmy ognisko... Przeczytaj więcej...

Dziwka - część 19 - Mrok

Pracę dziwki cechuje specyficzny egalitaryzm. Jestem dla wszystkich, tu mała gwiazdeczka i na dole strony przypis „których stać”. Szelest papierków zastępuje dyplom, CV czy list motywacyjny. Nie interesuje mnie twoje wykształcenie, stan cywilny bądź zawód. Nie wnikam nawet czy kosztuję cię godzinę pracy, a może odkładałeś dwa miesiące drążąc głowę myślą czy aby na pewno warto. Jestem i czekam, aż przyjdziesz. Reszta jest bez znaczenia. Krok wstecz – zawód... Przeczytaj więcej...

Dziwka - część 8 - Chrzest

Po powrocie spod Monachium zachowałem z Iriną kontakt. Mailowy, czasem do siebie dzwoniliśmy. Dwa razy spotkaliśmy się w Pradze, raz na szybko – byłem z klientem, urwałem się na kawę w knajpce przy Rynku. Drugi raz spędziliśmy ze sobą wieczór, zatrzymałem się jadąc w Alpy. Spacer, kolacja, rozmowy, nic więcej. Kobiety były tematem w pracy, nic więcej. Skończyła studia i wyjechała do Australii. Wcześniej funkcjonowała w branży korzystając z kontaktów i referencji Tomasza... Przeczytaj więcej...