Opowiadania erotyczne :: Dziwka - część 22 - Pech

Dzień, który zaczyna się od zbicia ulubionego kubka i fontanny z pozostałej po nocnym deszczu kałuży rujnującej piękno nowo kupionych białych spodni należy zakończyć zanim na dobre się znacznie. Po to są znaki na niebie i ziemi by słuchać. Kubek samoistnie stracił ucho. Ucho pozostało w moich palcach. Kubek roztrzaskał się na posadzce kuchni. Winda w bloku nie działa. Skracając drogę na przystanek wdepnąłem w odległe wspomnienie po psim obiedzie. Koła przejeżdżającego samochodu znalazły kałużę, woda z kałuży znalazła mnie malując na lewej nogawce w monochromatycznych odcieniach brązu a’la wczesny Kandinsky. W autobusie stojący obok mężczyzna wonnie obwieszczał niechęć do kąpieli i higieny w ogólności. Apteka przywitała kolejką smarczących w chustki ofiar ataku grypy. Świat krzyczał : wracaj do domu! Zadzwoń do firmy! Powiedz brzuszek, główka, sraczka, przykro, zostaję, odwołajcie jedyne zaplanowane spotkania, gość się nie popłacze. Wróć pod kołdrę. Schowaj się! Odczyniaj urok i rzucone na ciebie przekleństwo. Nie, pan dzielny, przodownik pracy na przodku zamtuza idzie do firmy. Na rogu ulicy wpadłem pod koła roweru.
- Spóźniłeś się.
Pani Ewy nie było. Magda wczuła się w rolę zarządcy burdelowego folwarku. W kilku zdaniach streściłem gehennę poranka. Obojętnie wzruszyła ramionami. Od kiedy oskarżyła mnie o kradzież gumek, znalezionych dzień później w torbie z zakupami w kuchni, nasze relacje były chłodne ograniczając się do namiętnego, nasyconego grą aktorską pierdolenia na duetach.
- Za czterdzieści minut masz klienta.
Pomyślałem, że zdążę. Kaśka okupowała prysznic w garderobie. Ponaglana, obrzuciła mnie stekiem niewybrednych wyzwisk. W powietrzu wisiała jak smog atmosfera ogólnego wkurwienia. Taki dzień, pomyślałem cierpliwie czekając. Szybko się opłukałem, zmieniłem ciuchy i poszedłem sprawdzić czwórkę.
Patrząc na pobojowisko obiecałem zrobić solidną awanturę. W dziesięć minut zmieniłem pościel, wyniosłem śmieci, ogarnąłem łazienkę. Jako tako, pomyślałem. Czwórka jest ciasna. Przez przesłonięty żaluzją świetlik wpada mało światła. Dopóki nad łóżkiem nie wisi baldachim pajęczyn a po podłodze nie walają się użyte gumki powodu do narzekań nie będzie. Zbiegłem na dół. Sekundy później zadzwonił domofon.
- Do ciebie. – krzyknęła z kuchni Magda. Otworzyłem.
Postać za progiem zachrumczała „Dzień dobry”. Klnę się na dziwkarskich bogów – usłyszałem chrumknięcie. Zaskoczony zdążyłem powiedzieć „zapraszam” i szybko usunąłem się z drogi. Postać weszła do środka. Wtoczyła się. Wturlała. Sapiąc i nosowo pochrumkując. Kręcąc się w koło na przykrótkich nóżkach zdjęła kurtkę.
-..eee .. schowam do szafy.
Postać przestępując z nogi na nogę rozglądała się małymi oczkami po salonie. Mężczyzna był ode mnie niższy. Sylwetka przypominała postać z kreskówki. Opięta koszulą i zbyt ciasną marynarką baryłeczka z doczepionymi kikutami pękatych kończyn na tym mała, łysa główka z pucułowatą twarzą i kaskadą tłuściutkich podbródków. Nabrałem powietrza, próbując zachować profesjonalny spokój.
- Jest pan naszym gościem pierwszy raz? Życzy pan sobie coś do picia?
Wzrok prosiaczka zatrzymał się na mnie. Nerwowo poruszył rękoma.
- Możemy iść.
Znów zachrumkał.
- Na pewno nie chce pan nic do picia?
Wyraźnie zdenerwowany wyszarpnął z kieszeni spodni portfel. Wyjął, odliczony zapewne wcześniej plik banknotów i wyciągnął w moją stronę pulchną, byłem pewien że spoconą, dłoń z papierkami.
- Możemy iść.
Odebrałem pieniądze. Podszedłem do kuchni i podałem udającej chłodną obojętność Magdzie. Jej mina wyrażała mieszankę współczucia i samiczej złośliwości. Martw się chłopcze jak taki jesteś cwany.
- Zapraszam za mną.
Poszedłem przodem. Prosiaczek sapał. Przebiegło mi przez myśl, że padnie zanim dojdziemy na pokój a przez resztę dnia będę siłować się wynosząc truchło zdechłego wieloryba. Może prościej pokroić na kawałki?
Schody trzeszczały. Na półpiętrze prosiaczek przystanął, ciężko westchnął i ruszył dalej. Poczekałem przed drzwiami pokoju. Dotarł chwilę później, wyraźnie zdyszany.
- Proszę.
Wtoczył się do środka. Musiałem przecisnąć się, żeby wejść za nim. Normalnie zacząłbym zabawę od razu. Przytulanki, podkręcające atmosferę teksty, żarty. W tej chwili zupełnie nie miałem na to nastroju. Będzie co będzie, ale niech się już skończy.
- Skorzystaj z łazienki, będę czekał.
Prosiaczek nerwowo chrumknął. Zabrzmiało jak „dobrze”. Okręcił się i zniknął za drzwiami. Po dłuższej chwili dobiegł do mnie dźwięk wody. Zdjąłem koszulkę i szorty, wciętą bieliznę zostawiłem. Zerknąłem w lustro. Młody, szczupły, ładny chłopak. Fajny tyłek, niezła sylwetka. Odgłos wody ucichł. Zakląłem w myślach i usiadłem na krawędzi łóżka. Zanim drzwi łazienki otworzyły się pomyślałem jeszcze kurwa, łóżko pod jego ciężarem się zawali i z hukiem spadniemy do salonu.
Stanął w drzwiach. Uwolnione z gorsetu ubrania ciało wyglądało groteskowo. Prawie kobiece, zwisające piesi. Grube uda, brzuch uciekający ponad krawędź ręcznika, który musiał przytrzymywać rączkami. Zrobił dwa kroki do przodu i odwinął ręcznik. Mały penis przypominał świński ogonek. Podniosłem się. Gapił się na mnie dysząc.
- Rozbierz się – wychrumkał.
Wystudiowanym ruchem zsunąłem stringi. Małe oczka zaparkowały wzrok na moim kroczu. Podszedł. Jedną ręką chwycił za pośladek, drugą zaczął mi trzepać. Nie pieścił – miętolił tyłek pulchną, ciepłą dłonią i trzepał fiuta sapiąc. Spróbowałem objąć go rękoma, odsunął się.
- Połóż się.
Spełniłem prośbę kładąc się na łóżku. Podkurczyłem i szeroko rozchyliłem nogi. Kutas sterczał z zawodowego przyzwyczajenia. Prosiaczek przykląkł przy krawędzi, chwycił pod kolanami i uniósł moje biodra z zaskakującą siłą. Coś chrumknął, pochylił głowę i zaczął żarłocznie lizać mi dupę. Nie spodziewałem się takiego ataku. Świdrował językiem, ssał dziurę, lizał jajka. Podgryzał pośladki. Szalał jak w transie. Uwolnił rękę, oparłem stopę o jego ramię. Krótki, pulchny paluszek wszedł we mnie łatwo. Westchnąłem wychodząc naprzeciw biodrami, teatr to teatr. Rozochocony dołożył drugiego i zaczął dziubać palcówkę. Sapał jak parowóz. Przerywał, do pracy znów ruszał język i na powrót palce. Na przemian. Nagle skończył. Z trudem wstał. Ogonek mu sterczał, choć długości od wzwodu nie przybyło. Wgramolił się na mnie siadając okrakiem na piersiach. Jak nic, zginę uduszony z namiastką chuja w ustach, pomyślałem. Docisnął podbrzusze do mojej twarzy. ssałem maleństwo nie mogąc się ruszyć. Pomagał poruszając moją głową, wszystko skończyło się szybko. Poczułem pulsację. Prosiaczek głośno chrumknął. Kropelki spermy ściekły w usta. Połknąłem.
Prosiaczek bez słowa wstał z łóżka i poszedł do łazienki. Nie było go kilka minut. Czekałem leżąc. Minęło nie całe 30 minut, jeszcze godzina. Wyszedł ubrany.
- Odprowadzisz mnie?
- .. a nie chcesz ..?
- Nie – chrumknął – było dobrze.
Szybko wciągnąłem majtki i szorty. Patrzył jak się ubieram. Założyłem koszulkę.
Na dole nieporadnie szamotał się z rękawami kurtki. Przy drzwiach się zawahał. Wyciągnął portfel, wydłubał banknot i podał mi go do ręki. Powiedziałem dziękuję. Nie odmawiam napiwkom. Małe oczkami spojrzały uważnie.
- Dobrze było. Jeszcze wpadnę.
Zamknąłem za nim drzwi.
Magda wciąż jeszcze urzędowała w kuchni.
- Co tak szybko królewiczu? Nie spodobało się grubaskowi?
Pokazałem banknot.
- Gówno prawda. Zadowolony.
- Idź posprzątaj. Na razie nic nie masz.
W pokoju zbyt dużo do ogarnięcia nie było. Zgasiłem świeczki, zmieniłem pościel. Gorzej w łazience. Prosiaczek wiercąc się w kabinie połamał plastykową półeczkę. Zniosłem na dół użyte ręczniki i godzinę montowałem nową półkę. Odkręcanie śrub czubkiem noża przypłaciłem skaleczonym opuszkiem. Taki dzień.
Magda była z klientem, Olga też. Jola na wyjeździe, Kaśka szykowała się na spotkanie. Zrobiłem sobie kawę. W przypływie dobrego serca pozmywałem naczynia tłukąc jeden kieliszek. Zła passa ciągnęła się jak dziergany na drutach babciny szalek. Ktoś na mnie rzucił cholerną klątwę.
Dwa następne spotkania nie doszły do skutku. Jedno typ odwołał dzwoniąc dziesięć minut przed czasem. Pół godziny przygotowań poszło w pizdu. Drugi nawet nie zadzwonił. Odczekałem akademicki kwadrans z mocnym postanowieniem, że kończę maraton porażek, jadę do domu, wypijam butelkę wina i znikam dla świata pod kołdrą. Zamrugał interkom z dwójki.
- Młody, jesteś wolny? – zapytała Olga lekko zdyszanym głosem.
- Tak.
- Pan chce, żebyś na godzinkę dołączył.
Lepsze to niż siedzenie w kuchni.
- Daj pięć minut.
- Czekamy słonko.
Przepłukałem usta i ogarnąłem się. Do dwójki wszedłem bez pukania. Widok postawiłby na baczność nawet impotenta. Olga rytmicznie ujeżdżała jakiegoś szczęśliwca. Głaskał jej pośladki, które podskakując uderzały lekko o nogi mężczyzny. Byłem z nią kilka razy. Wiedziałem, że przed oczami ma dwie, jędrne półkule opalonych cycków, przekłute kolczykami ciemno wiśniowe brodawki. Niżej zgrabny, szczupły brzuszek, wciętą talię, diamencik w pępku okolony dwukolorowym tatuażem słoneczka, gładką wygoloną pizdkę z dużymi ale kształtnymi falbankami warg. Z mocnym makijażem wyglądała jak gwiazda wysokobudżetowego pornola. Do tego seks ubarwiała gamą achów i ochów topiąc klienta w bezmiarze trwającego nieustannie orgazmu. Maszyna do pierdolenia. Od początku narzucała mocne tempo. Gdy klient słabł wyciągała z torebki dildo i ruchała się sama. Faceci ją uwielbiali. Odwróciła się przez ramię słysząc, że wchodzę i z szelmowskim uśmiechem kiwnęła na mnie.
- Chodź kotek.
Patrząc jak wije się na mężczyźnie, słysząc mlaskanie podskakującej na drągu cipy zdjąłem koszulkę, szorty, po chwili zawahania ściągnąłem też majtki. Parka na łóżku grę wstępną ma już raczej za sobą, nie będę wskakiwał w gaciach do rozpędzonego pociągu namiętności. Boski tyłek, pomyślałem. Jeżeli mam wskoczyć w jej dupę na drugiego na pewno nie odmówię. Chuj stał gotowy do akcji. Na stoliku leżało wystarczająco dużo gumek a gdyby coś to był i żel. Nawet jeśli facet mnie chce ruchać i tak będzie dobrze. Podszedłem bliżej stając przy Oldze. Zdążyła powiedzieć „Kocha..” gdy facet stężał, spiął się i wpatrzony we mnie wycharczał „co kurw..?!?”. Olga gwałtownie zatrzymała się. Spojrzała na mężczyznę, przeniosła wzrok na mnie. Stałem równie zdumiony.
Obdarowywanym łaskami Olgi mężczyzną był właściciel sklepu, który odwiedzałem praktycznie codziennie w drodze do i z firmy. Pracował z żoną, sympatyczną rudowłosą kobitką przy kości. Czasami pomagał im syn. Lubiłem ten sklep nie ze względu na ceny – tanio nie było, lokalizacja średnia– w sumie dwa inne były bardziej po drodze, lecz właśnie za właścicieli, fajną, rodzinną atmosferę. Większość klientów znali po imieniu, znali upodobania, nawyki. Gburowatych tolerowali, z pogodnymi wdawali się w pogawędki. Nie dziwne, że on poznał mnie, a ja jego. Patowa sytuacja, okoliczności umiarkowanie sprzyjające.
- Może jednak wyjdę? – powiedziałem próbując jakkolwiek, nawet głupio coś zadziałać.
Pan P. wyraźnie speszony wysunął się spod Olgi. Zanim owinął się ręcznikiem pomyślałem, że Olga za bardzo nie musiała udawać. Kutas, jakkolwiek śmiesznie wyglądający ze zsuniętą do połowy gumką był niezłym drągiem. Szkoda, że nic z tego nie wyjdzie.
- Olu, ja się muszę zbierać.
Pan P. zniknął w łazience. Wśród tak chętnie konsumowanych zalet Olgi nie było błyskotliwości. Bóg dzieląc proporcje pomiędzy ciałem a rozumem postawił na to pierwsze talent do ruchania powierzając intuicji.
- Przepraszam, chyba spierdoliłem ci spotkanie.
- O co chodzi?
- Znam tego faceta. On mnie też.
- O kurwa.
Zapadła cisza.
- Pójdę na dół, ty coś zaczaruj.
Nie dała rady. Pan P. szybko wyszedł. Przychodził jeszcze do Olgi, była jak narkotyk, ale pomysł trójkąta nigdy nie wrócił.
Do 18:00 przesiedziałem w firmie. Dzień nie był pracowity. Dziewczyny coś ogarnęły, bez szału. W melancholijnym nastroju powlokłem się do domu. Sklep pana P. ominąłem szerokim łukiem. Wino kupiłem u konkurencji. Wino, ciepła kąpiel, film i kołdra. „Ze względu na remont instalacji ciepłowniczej wystąpi brak wody ciepłej w godzinach …”.. kurwa mać, zakląłem. Pierdolić, wystarczy wino.
100%
3666
Dodał MeskaDzivka 30.11.2018 09:38
Zagłosuj

Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany.

Podobne opowiadania

Ojciec - kierowca TIRa

Z ojcem nigdy nie miałem bliskich relacji – gdy tylko zdałem maturę, wyprowadziłem się z domu na studia. Tata był kierowcą tira, bywał w domu niezwykle rzadko. Nigdy specjalnie nie interesowałem się tym, jak wygląda jego życie, nie wiedziałem jednak, że za jakiś czas moje będzie praktycznie takie samo. Po obronie tytułu inżyniera zacząłem szukać pracy – jak się pewnie domyślacie, z marnym skutkiem. Wtedy mój ojciec zaproponował mi pomoc – zapłaci mi za... Przeczytaj więcej...

Śpiący wujek

Zawsze w wakacje jeździłem do Cioci i Wuja na wakacje. Mają piękny dom na skraju lasu, z dala od szybkich dróg, sklepów i tego całego miejskiego zamieszania. Bardzo lubiłem tam jeździć, nie tylko dlatego, że mogłem tam odpocząć, jeździć na rowerze czy pograć w piłe, ale też i dlatego że zawsze kochałem się w moim wujku. Dobrze zbudowany mężczyzna, owłosione ręce i nogi - nie ukrywam, że to mój fetysz. Miał siłownie w piwnicy, często ćwiczył więc miał nieźle wyrzeźbione... Przeczytaj więcej...

Nowo poznany cz. 3

O siódmej rano obudziłem się, pierwsze co to musiałem zobaczyć czy nadal mój ukochany znajduje się przy mnie, nie myliłem się, spal sobie słodko jak baranek, był cały nagi tylko delikatnie przykryty kocem który mu dałem do spania. Jego dolne partie ciała nogi a w szczególności pupa byly pokryte moją wyschnięta sperma, którą tej nocy zostawiłem w jego dupie. postanowiłem, ze bede musiał wziąć i się trochę z nim podroczyc. Kiedy tak sobie słodko spal, wziąłem pióro które... Przeczytaj więcej...