Garderoba Snów
Od kilku tygodni mieszkałem w nowym miejscu. Nowa szkoła, znajomi, sąsiedzi, za bardzo nie odnajdywałem się jeszcze w tym wszystkim, tęskniłem za starym domem, nudziłem się tutaj. Przywykłem do miasta, ruchliwych ulic, twardych płyt chodnikowych pod nogami i przepychania się między ludźmi do miejsca w autobusie, niezasypiających nigdy mieszkańców, wrednych i chamskich, lecz jednak mających w sobie to coś, co nie pozwoliło mi przez te wszystkie lata wydostać się z ciasnego mieszkania. Od kiedy przeprowadziłem się na wieś, dzielę dom ze starym znajomym moich rodziców, starszym panem, bardzo miłym i nienarzucającym się ze swoim towarzystwem. Traktował mnie trochę jak swojego wnuka, przypominał mi o głupotach, pomagał w nauce itd. Zawsze też powtarzał, by nie wychodzić w środku nocy do lasu ze strumieniem, nie pałętać się po wsi, nie naprzykrzać się sąsiadom.. Z początku brzmi to całkiem normalnie, lecz po pewnym czasie zauważyłem, że coś w jego słowach mi nie pasuje.. Przecież dookoła całej wioski jest las, czemu akurat ten ze strumieniem?
Mijały dni i godziny w szkole, weekendy spędzone na siedzeniu ze znajomymi „za kościołem”, gdzie zwykle spożywaliśmy piwa w nadmiernej ilości i rozprawialiśmy o duperelach do rana, jak to na wsi, o barach mogłem zapomnieć. Nasza grupa składa się z kilku osób, lecz przede wszystkim chciałbym wspomnieć o dziewczynach.. Oj tak, wieś ma swoje uroki :) Małgosia, rezolutna, o ogromnych oczach i długich rzęsach, wiecznie uśmiechnięta i nad wyraz zgrabna, o budowie nieco grubszej lecz kształtnej. Szczególnie w partiach wyższych. Anna, chudziutka i wysportowana, o pupie podobnej do owoców brzoskwini, ciemnowłosa Martyna, o dzikim wzroku i głębokim dekolcie, piersiach rumianych i wyzywająco spoglądających na każdego mijanego chłopaka. Mógłbym wam o nich opowiadać godzinami, pisać wiersze, lecz oczywiście miały swoje wady.. Nie mogłem wytrzymać czasem ich akcentów i przeciągania, także maniery i zachowanie różniło się od tych, do których byłem przyzwyczajony. Były po prostu.. Luźniejsze. I średnio podobali im się miastowi. Rozmowy kleiły się, uśmiechy i mrugnięcia, lecz wszystko po przyjacielsku, żadna by nie pomyślała, by można było pójść z kimś z miasta do łóżka. A szkoda.
Pewnego piątku, podczas standardowego posiedzenia postanowiłem spytać o las przy strumieniu. „Zwyczajna łąka, nic w tym szczególnego” słyszałem, nawet oprowadzili mnie po nim. Mniej więcej koło 11 w nocy wybraliśmy się na spacer, obeszliśmy łąkę dookoła, posiedzieliśmy na trawię i powoli zaczęliśmy zbierać się do domu. Jako, że mieszkam zaraz przy strumieniu, postanowiłem zostać do końca. Gdy Anna dokończyła swe piwo i z brzdękiem rozbiła je o brzozę, pożegnała się z uroczym uśmiechem i poszła z Martyną do domu, siedziałem na trawie i obserwowałem las. Nie wiem czego oczekiwałem, lecz światło księżyca, późna pora, sami rozumiecie, nastrój budował się sam. Przechadzałem się wzdłuż strumienia, obserwując w nim swoje odbicie, łagodne rysy twarzy z grubo ciosaną szczęką, bystre, szare oczy i włosy zaczesane do tyłu. Obraz lekko falował, odbijał się także las, brzozy otaczające drewniany budynek z ciemnego drewna.. Odwróciłem się gwałtownie, nie wierzyłem swym oczom. Tam, gdzie przed chwilą znajdowała się łąka, stała niewielka chata z lekko otwartymi drzwiami.
Powoli rozglądałem się w środku. Znalazłem się w długim, prostokątnym pokoju z kurtynami na ścianach, ciemnymi, grubymi materiałami zwisającymi od sufitu po podłogę, zakrywającymi wnęki, może oddzielne pokoje, kto wie? Spojrzałem na zegarek. No tak. Północ.
Podszedłem do pierwszej kurtyny, znajdującej się na przeciwko wejścia. Długi, materiałowy łańcuch wisiał tuż przy krawędzi. „W sumie co mi szkodzi.”
Biegłem pędem do domu. Nadal trawiłem w pamięci to, co wydarzyło się kilka godzin temu w chacie przy strumieniu. Czy było to moralne? Zdecydowanie nie. Właściwie to nie wiem. Skąd niby mógłbym. „Jakim cudem..? JAK?”
Trafiłem do garderoby snów. Miejsca tak dziwnego, tak perwersyjnego, wręcz niewyobrażalnego. Choć polegającego na czystej wyobraźni, lecz wyobraźni pożądliwej i niekoniecznie grzecznej. Za kurtyną znajduje się.. Nic. Dopóki nie zaczniesz myśleć. Pokój zamienił się w sypialnię, moją starą sypialnię ze starego domu. Wielkie łóżko umiejscowione na środku, okno z widokiem na ulicę i osiedle, szare zasłonki na tle białych ścian. Czysto i porządnie, bez zbędnych śmieci. I na łóżku Martyna. Ubrana w białą, elegancką koszulę z rozpiętymi na górze guzikami, białymi majtkami z koronkami podkreślającymi jej uroczy tyłek.. Leżała na boku, obróciła się powoli na plecy, patrząc na mnie do góry nogami.. Jej dekolt spod materiału koszuli wydawał się nie z tego świata, delikatny i blady, a za razem imponujący rozmiarami.. Stałem jak zahipnotyzowany, mając przed sobą scenę z moich ostatnich łóżkowych fantazji. Z tym, że to nie były fantazje. Powoli wstała, szła w moją stronę.. „Chodź..” Wyszeptała.. „Czy nie tego pragniesz?”
Wpiła się moje usta, zdecydowanie i silnie.. Przyciskała ręką mą głowę, ciągnęła lekko za włosy, objęła mnie udem i pociągnęła do tyłu na łóżko. Poczułem dłonią jej gładką skórę na nodze, jej ciepło w okolicach krocza i miękkość jej piersi.. I szramę, tuz pod lewym pośladkiem. Leżeliśmy w pozycji na misjonarza, nie przestając mnie całować, chwyciła za moje spodnie i wpakowała dłonie pod pasek.. Poczułem mrowienie na brzuchu, jej zimne ręce oplatające mojego penisa i dotykające jąder, momentalnie mi stanął. Szybko rozpięła pasek i zrzuciła moje ubranie na podłogę, nie czekając ani sekundy odchyliła majtki i wsadziła go do środka. Poczułem jak momentalnie wbijam się w nią, jak rozciąga się i zaciska jednocześnie. Odchyliła głowę do tyłu, otworzyła usta, zimne i wilgotne z podniecenia.. Zacząłem się poruszać, za każdym razem wchodząc centymetr głębiej, czując wilgoć i gorąc na trzonie penisa, jej oddech na karku i falujące piersi, które sutkami ocierały się o moją klatkę. Wyprostowałem się i zarzuciłem jej nogi na ramiona, wchodząc głębiej i mocniej niż wcześniej. Jęk, wciągnięcie powietrza, ja nie przestawałem, czułem niewyobrażalną przyjemność z jej ciasnej cipki. Zaczęła głośniej oddychać gdy przerzuciłem jej nogi na bok i postawiłem ją na czworaka, tylem do mnie. Jej pupa była wypięta w moją stronę, plecy pochylone w dół.. Wspaniały widok. Wziąłem go do ręki i nakierowałem na cipkę, poprzecierałem ją trochę po łechtaczce i między wargami, po czym znów wbiłem się do środka, tym razem najgłębiej. Złapałem ją mocno w pasie, ona wsadziła głowę w poduszkę i cicho krzyczała, zagryzała kołdrę i rozchylała szerzej nogi, ja jak dziki pieprzyłem ją jak najszybciej potrafiłem, nie zważając na nic. Złapałem jej ręce i splotłem na jej plecach, głowę przycisnąłem do poduszki i penetrowałem jak najgłębiej tylko mogłem.. Po chwili uniosła głowę i zaczęła jęczeć coraz głośniej.. „Tak, tak TAK! Oh, proszę!” złapałem ją za włosy i pociągnąłem do tyłu, w tym momencie ona zacisnęła się na mnie i wydała przeciągnięty pół krzyk, pół jęk.. Dreszcze wstrząsnęły jej ciałem, kręciła pupą dookoła, i dyszała.. Ten widok był moim końcem. Obróciłem ją szybko na plecy i klęknąłem między jej nogami. Szybko złapała mnie za penisa i zaczęła obciągać go ręką, oparłem się rękami o jej kolana i wystrzeliłem.. Salwa spermy wylądowała na jej twarzy, szyi i piersiach, powoli spływała po brzuchu między nogi.. Ja byłem w niebie, jej dłoń cały czas się poruszała, tylko wzmacniając uczucie i powodując u mnie skurcze mięśni.. Położyłem się obok niej, spojrzałem w jej oczy.. Puste, zimne oczy. Lecz wtedy nie zwróciłem na to uwagi.
Następnego ranka siedziałem na werandzie i popijałem kawę. Dom, który spełnia wszystkie moje wyobrażenia, daje mi to, czego chcę.. Garderoba, w której sny przygotowują się, by pojawić się w naszych nocnych widzeniach.. Niesamowite..
Na widok Martyny przechodzącej z koleżankami pod moim domem zrobiło mi się głupio, lecz nie dałem po sobie tego poznać. Pomachałem im, a gdy odchodziły, odprowadziłem wzrokiem kilka zgrabnych pup, w tym jeden ze szramą, na górnej części lewej nogi..
16.11.2015 17:07