Zaniemówiłem. Wprost oniemiałem. Momentalnie poczułem się speszony, niezaprzeczalnie zażenowany. Tylko nie wiedziałem, czym bardziej. Tym, że podglądałem własnego kuzyna, czy tym, że zostałem złapany na gorącym uczynku. Daniel wstał z krzesła zabierając z biurka jakąś ścierkę. Zaczął zmierzać w moim kierunku wycierając swoje ciało albo raczej w nie wcierając mieszaninę spermy i potu. Całkowicie nie przejmując się zjeżdżającą mu po nogach bielizną.
– Daniel, ja… naprawdę… przepraszam… – głos mi się łamał, cały drżałem, a na policzkach poczułem pieczenie. Spuściłem wzrok, mając nadzieję, że zbliżający się do mnie kuzyn nie zauważy mojej erekcji.
– Nie masz za co przepraszać. Naprawdę. – powiedział lekko rozbawionym głosem. Stał przede mną w całej swojej okazałości – nagi, bez bokserek, które zostały porzucone gdzieś na podłodze. Miękki już penis wciąż prezentował się wspaniale – wyglądał, jakby spokojnie odpoczywał sobie na poduszce, którą była moszna. Z otworu na jego krwistoczerwonej główce wydobywała się długa strużka niestrzepniętej spermy, zwisająca bezwiednie w powietrzu, niczym ślina wydobywająca się z ust. Roznoszący się wokół zapach potu i spermy bardzo skutecznie otumaniał mój mózg. Nie potrafiłem wydobyć z siebie słowa. Uniosłem głowę jeszcze wyżej, dostrzegając pomiędzy jego sutkami małą kępkę ciemnych włosów, by spojrzeć na jego rozbawioną twarz. Uśmiechał się figlarnie i tak jakby zadziornie.
– Nie dokończyłeś prawda – wskazał wzrokiem na rzucającą się w oczy wypukłość – Może pomogę, co? – dokończył zwilżając zalotnie usta.
– Yyy, yh… – wydałem z siebie nieartykułowane dźwięki, a on zaczął zsuwać ze mnie kołdrę. Widząc moją minę, powiedział – Widziałeś mnie całego, więc sprawiedliwie będzie, gdy też sobie na Ciebie popatrzę, prawda? – To nie było pytanie, a raczej stwierdzenie. Zresztą nie potrafiłem wydobyć z siebie ani słowa, cała sytuacja wydawała się nierealna.
Po chwili nieokrywająca mnie już kołdra znalazła się wokół kostek. Daniel usiadł obok, na skraju łóżka, a jego ręka zaczęła głaskać moje łydki i powoli sunęła ku górze. Gdy dotarł do mojej bielizny, bezceremonialnie zdjął ją ze mnie, mówiąc:
– No, no, masz tutaj naprawdę ładny skarb.
Prawą ręką odsunął moją, która wciąż obejmowała penisa, chociaż już nie tak mocno, jak wcześniej i samemu złapał za sączącą się erekcję. Najpierw tylko ją dotykał, jakby starał się dobrze zapamiętać ciężkość, twardość, ciepłotę. Później przejechał palcami od nasady do żołędzia, akcentując silniejszym dotykiem każdą widniejącą żyłę. Pod wpływem tego pieszczotliwego dotyku uciekały z moich ust ciche westchnienia. Lewą dłonią, do tej pory masującą moją wewnętrzną stronę uda, objął mosznę i delikatnie miętosił. Nagle pozostawił penisa bez dotyku, spojrzałem na niego zdezorientowany i łaknący dotyku. Wpatrując się we mnie, oblizywał kciuk. Wciąż masując mi jądra zaczął nawilżonym palcem zataczać kółka na główce, co jakiś czas drażniąc wędzidełko. Penis zaczął mi pęcznieć, a biodra podrygiwać. Właśnie w tym momencie poczułem na żołędzi coś bardzo wilgotnego. Daniel lizał mojego penisa niczym najsłodszego lizaka, by po chwili objąć go całego ustami i ssać. Przymknąłem oczy napawając się jego dotykiem, praktycznie w ekstazie. Czułem drżenie moich nóg i skurcz wszystkich mięśni dłoni, palców wpijających się w pościel.
– Daniel, zaraz dojdę. – ledwo wydyszałem te parę słów, a już zacząłem strzelać w ustach kuzyna, który jeszcze bardziej zasysał moje prącie i połykał całą spermę.
Gdy już przestałem wić się z rozkoszy, ośmielony spojrzałem na niego uśmiechającego się do mnie trochę zagadkowo, trochę złośliwie.
– Widzę, że Ci się podobało. – pogłaskał mnie pieszczotliwie po penisie, udach. Wciąż patrzył się na mnie z tym figlarnym uśmiechem i chochlikami w oczach. Przyglądał się mi, jakby widział we mnie coś, czego sam nie potrafię dostrzec, jakby przejrzał zakamarki mojego umysłu, mojej duszy. Czułem się dziwnie, byłem całkowicie zmieszany. Z jednej strony pociągała mnie cała ta sytuacja, odczuwałem napięcie, które między nami powstało. Z drugiej strony obawiałem się tej nowo poznanej rozkoszy, tego, co może się wydarzyć, co mógłby teraz planować.
– Wstawaj, pójdziemy pod prysznic. – wyrwał mnie z zamyślania. Złapał za moje dłonie i podciągnął.
– Ale… Jak? Tak, teraz. Nago? – zacząłem, ale Daniel, nie zwracając uwagi na moje wahania podszedł do szafy i wyciągnął z niej dwa ręczniki. Jeden poszybował w moją stronę zatrzymując się na mojej głowie.
– Tak. Teraz i… nago. Nasi rodzice już śpią, na dole. A Łukasz z Arturem wrócą dopiero nad ranem, więc nie masz czego się obawiać. – przerzucił ręcznik przez ramię i zaczął mnie popędzać – Dawaj, dawaj, słodziaku.
Jeszcze dobrze nie zdążyłem obwiązać ręcznika wokół bioder, a już znalazłem się w przedpokoju. Zostałem sprawnie wyminięty przed Daniela, który w pełnej krasie, lekko kołysząc biodrami prowadził mnie przez korytarz do łazienki. Wraz z każdym krokiem, jego kształtne pośladki napinały się i subtelnie podskakiwały, co hipnotyzowało. Wydawało mi się, że jestem w transie.
Gdy, niespodziewanie dla mnie, odwrócił się, żeby otworzyć i przytrzymać mi drzwi do łazienki, omiotłem spojrzeniem jego do niedawna miękkiego penisa, który aktualnie wyglądał ospale, jakby się budził z bardzo miłego snu, wlepiony w puchate poduszki. Przełknąłem ślinę, która napłynęła mi na samą myśl o tym, jak pachnie, smakuje. Potrząsnąłem lekko głową, mając nadzieję, że zapanuje nad rozbieganymi myślami i szalejącym we mnie podnieceniem, ciepłem.
Starając się skupić, na czym innym, zacząłem przyglądać się łazience. Na pierwszy rzut oka widać było, że łazienka jest świeżo po remoncie. Kremowo-białe kafelki, a pomiędzy nimi, w połowie ściany, ciemnobrązowe listewki. Dodatkowo srebrne elementy podkreślające wystrój. Jedynym mankamentem była mini kabina prysznicowa – jedno-, półtoraosobowa.
Jakoś daliśmy radę wcisnąć się we dwójkę pod prysznic, wtedy zauważyłem przy umywalce szklany półmisek wypełniony kolorowymi mydełkami.
– Mydło w kształcie delfina? – zapytałem – Skąd masz?
– Dostałem w prezencie od znajomej, ale ona chyba je podwędziła z hotelu. – podniósł słuchawkę od prysznica jeszcze wyżej, kątem oka zerkając na moje pośladki – Jeśli chcesz, to możemy jedno wykorzystać.
– Oczywiście. Weźmy to, ładnie pachnie – chwyciłem za różowe i zamknąłem za sobą szklane drzwiczki.
– Ale się pieni.
– Masz większą frajdę niż ja. – powiedziałem udając lekko naburmuszone dziecko – To nie fair, zaraz tupnę nogą. – i wyszczerzyłem się niczym w reklamie pasty do zębów.
– Chcesz? Tak? W takim razie łap delfina – ścisnął mydło od dołu, żeby wystrzeliło do góry. – O cholera! Łap, to mydło.
Próbowałem złapać, ale mi także się wyślizgnęło. Wystrzeliło jeszcze bardziej do góry.
– Ups! Wybacz, śliskie jest. – powiedziałem z przepraszającą miną. Delfin w tym czasie wystrzelił do góry i wyleciał po za kabinę prysznicową. Obaj zaczęliśmy się śmiać, jak tylko zanurkował do otwartej muszli klozetowej.
– To teraz sobie popływa! I nie będzie już zabawy. – Daniel wydął usta, jak małe, obrażone dziecko.
– Jak my się teraz wykąpiemy?
– Na dole jest żel, ale nie wiem, jak my go weźmiemy, ledwo się mieścimy w tej mini kabinie.
– Czekaj, może uda mi się sięgnąć – odpowiedziałem i zanim, o czymkolwiek pomyślałem, to już kucałem, żeby móc podnieść flakonik z żelem.
W ten właśnie sposób moja głowa znalazła się na wysokości jego bioder. W ogóle nie zwracałem uwagi, w jakim miejscu są moje usta, policzki, dopóki nie otarłem się wargami o nabrzmiałą główkę z ciasno opiętym napletkiem. Zapach spermy i potu znów mnie zniewolił. W ustach rozchodził się delikatny, słony posmak spermy. Bezbarwna, ale lekko błyszcząca nitka zawisła pomiędzy moimi wargami, a dziurką na główce, z której wyciekała niczym sączący się, wolno spływający nektar.
Rozchyliłem usta popychany ciekawością, zaślepiającą moje myśli i podnieceniem rozpływającym się we mnie gdzieś na wysokości podbrzusza. Daniel skwapliwie skorzystał z zaproszenia całkowicie wślizgując się jednym ruchem w moje gardło. Zachłysnąłem się i dosłownie przez moment chciałem uciec, odsunąć się, żeby złapać oddech. Na szczęście pod delikatnym naporem dłoni mojego kuzyna znalazłem odpowiedni kąt nachylenia. Gdy tylko usłyszałem: „Tak będzie wygodniej”, to wiedziałem, że czeka mnie długa, może nawet bardzo ostra jazda. Wbrew pozorom to przeczucie napełniało mnie jeszcze większą ekscytacją i zapałem. Daniel raz za razem rozpychał się w moim gardle, przez co w łazience rozbrzmiewał klekot jąder odbijających się od mojego podbródka i chlupot śliny coraz intensywniej zbierającej się w ustach. Powoli odchodziłem od zmysłów odurzony intensywnym, piżmowym zapachem. Czułem się obezwładniony i było mi z tym bardzo dobrze, odkrywałem w sobie nową stronę, nowego siebie, o którym dotąd nie miałem pojęcia. Odpływałem. Z każdą minutą bardziej zachłannie obejmowałem sprzęt Daniela, powoli przejmując inicjatywę. Z coraz większym zaangażowaniem lizałem, ssałem, połykałem. Miałem poczucie, jakbym został do tego stworzony, całe moje ciało i dusza krzyczały z radości…
Delikatne szarpnięcie, spowodowane mocniejszym uchwytem dłoni wplątanych w moje włosy, przystopowało moje ruchy. Przywrócony do rzeczywistości, usłyszałem:
- Zwolnij, młody, bo zaraz skończymy zabawę, a ja nie chcę jeszcze kończyć. – nie byłem w stanie uwierzyć w ten widok nade mną. Przypatrywałem się kroplom wody, potu spływającym po ładnie wyrzeźbionym torsie. – Doskonale sobie radzisz. Gdybym Cię nie znał, słodziaku, to nie pomyślałbym, że jest to Twój pierwszy raz. – wciąż trzymając w ustach potężny skarb mojego kuzyna wpatrywałem się w Jego lekko zamglone oczy – Teraz ja będę prowadził, więc postaraj się wytrzymać. – z tymi słowami Daniel zaczął wbijać się w moje gardło. Najpierw powoli, nie śpiesząc się, ślizgał się po moim języku. Nie zmieniając wolnego tempa znowu zaczął mocniej i głębiej wdzierać się w usta. Jego ruchy wprowadzały mnie w lekki dyskomfort. Miałem wrażenie, że nie bez przyczyny rozpycha się i przyzwyczaja moje mięśnie. Jakby przyzwyczajał je do chaotycznych, brutalnych wepchnięć, które za niedługo miały się rozpocząć.
04.09.2016 20:10