Opowiadania erotyczne :: Niezapomniane wakacje (cz. III)

Wzmocnił uścisk swoich dłoni. Miałem lekko przekrzywioną głowę i oczy zwrócone do góry. W ten sposób mógł obserwować, jak bez problemu jego penis całkowicie znika w moich ustach, a oczy szklą się od tymczasowego, chwilowego braku powietrza. Po przymkniętych powiekach i przygryzionych ustach mogłem śmiało stwierdzić, że zatracił się w akompaniamencie moich odgłosów ciężkiego przełykania śliny i dławienia. Przyśpieszył swoje tempo i zgubił rytm, przez co poruszał biodrami mniej precyzyjnie i uderzał czubkiem w podniebienie oraz migdałki. Dziwiłem się, że bez przeszkód mogę wytrzymać tak mocne, nieregularne pchnięcia. Było mi niezaprzeczalnie dobrze.
Gdy momentalnie zwolnił i pochylił się nade mną zacząłem zastanawiać się, co się stało, ale on tylko wędrował dłońmi po moich plecach, wysuwając powoli penisa z ust. Tym razem poczułem przesuwającą się dłoń pod moimi pośladkami i zanim się zorientowałem miałem w sobie jego palec, a nawet dwa! Przeszło mi przez myśl: „Jak on to zrobił?”, mając na uwadze tą ciasną kabinę.
Domagający się uwagi, nieustannie pulsujący penis wsunął się jeszcze głębiej do gardła. Wraz z moim jęknięciem oszołomiło mnie uczucie poruszających się we mnie palców, wbijających się i rozciągających moją dziurkę. Po jakiś kilku minutach oprócz westchnień usłyszałem:
- Dłużej nie mogę, jesteś wspaniały, słodziaku. – Podniósł się wysuwając delikatnie ze mnie swoje palce. – Zaraz skończę, więc przesuwaj językiem po czubku, kiedy dojdziesz do góry, dobrze? – Skinąłem tylko głową znowu wpatrując się w jego twarz, oczy. – Ooo, tak, właśnie tak, słodziaku. – Jedną ręką opierał się o kabinę, a ja z zapałem ssałem i lizałem główkę jego członka, towarzyszyły mi tylko jęki i dźwięk urywanego oddechu. – Wysuń język! – Odezwał się ochryple przesuwając dłoń z tyłu mojej głowy przez policzek, aż do ust i objął swojego oślinionego kutasa. Posłusznie wykonałem polecenie, wysuwając język. Podczas, gdy głaskał i pieścił dłońmi ten młodzieńczy, naprężony do granic wytrzymałości osprzęt wzięło mnie na rozmyślania. Myślałem o tym, że ta gładka, całkowicie napięta, różowa skóra na samym czubku jest szczególnie miła i delikatna w dotyku, gdy tak napiera na mój język. Jego dłoń nabrała szybkości, aż rozmyła się i wkrótce patrzyłem, jak przez całe ciało Daniela przechodzą konwulsje, gdy pochylał się nade mną stękając. Usłyszałem szybkie, urwane westchnięcie, ostry wdech. Objąłem ustami główkę, oblizując ją, a potem oplatając językiem aksamitną w dotyku skórę. Po chwili w moich ustach rozszedł się delikatny słodko-kwaśny, a zarazem słony smak.
Nieprzerwanie ssałem i połykałem wypływający nektar. Byłem, jak uzależniony, nie potrafiłem się opanować. Daniel cały się telepał, przy czym głośno oddychał przytrzymując się kafelek i kabiny. Można było zauważyć, że trzyma się na nogach ostatkami sił. Mięśnie nóg i pośladków, które obejmowałem bez przerwy drgały, a dłonie ześlizgiwały się w dół. Ostre syknięcie i dłoń na moim podbródku wyrwały mnie z transu.
- Chodź tu… chodź do mnie. – Ochrypły, wycieńczony głos kuzyna rozszedł się po kabinie. – Chcę Cię…
Przyciągany jego słowami i dłonią spróbowałem wstać, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Były całe odrętwiałe od przebywania w jednej pozycji. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, jak długo klęczałem oraz jak bardzo byłem skupiony na dawaniu przyjemności, że nawet nie odczuwałem bólu, czy mrowienia nóg. Z niemałą pomocą kuzyna udało mi się wstać i utrzymać na nogach. Nasze starania, żebym podniósł się musiały wyglądać przynajmniej komicznie, a na pewno żenująco.
Daniel od razu wpił się w moje usta, jakby z utęsknieniem. Zaczął niespiesznie mnie całować, co chwilę zlizując resztki spermy na mojej twarzy, czy ślinę spływającą mi z kącików ust. Delikatnie wpychał język, za każdym razem głębiej, zapraszając do wspólnego tańca zmysłów. Lewą ręką obejmował mnie na wskroś, trzymając dłonią pośladki, które zaczął masować. W tej pozycji nasze podbrzusza, torsy całkowicie się skleiły. Napierał na mnie całym swoim ciałem, wciskając mnie w kabinę.
Poczułem na sobie strumień wody. Musiał prawą ręką odkręcić prysznic – pomyślałem i zaraz z powrotem wróciłem do rozkoszowania się przerywanym krótkimi, szarpanymi oddechami pocałunkiem. Jego palce zaczęły drażnić moją dziurkę, w tym samym momencie wplótł w moje włosy drugą dłoń i łagodnie pociągnął je, kierując moją twarz w stronę wody. Składał namiętne pocałunki na mojej szyi, zaczynając od ssania jabłka Adama, a kończąc na podgryzaniu płatków uszu.
– Spisałeś się na medal, Młody. – poczułem, jak swoim językiem wkrada się do mojego ucha. Stęknąłem. – Dawno nikt mnie tak zachłannie nie połykał. Byłeś, jak zawodowiec. – tym razem na chwilę przyssał się do kawałka skóry za moim uchem – Aż trudno uwierzyć, że to Twój pierwszy raz. – schodził ustami coraz niżej.
Nasze ciała złączyły się. Zachowywały się, jakby wiedziały lepiej od Nas, co powinny zrobić. Moja lewa noga podniosła się, a prawa dłoń Daniela od razu puściła moje włosy, spłynęła w dół po moich żebrach, biodrze i ją pochwyciła.
- Podnieś drugą nogę. Obejmij mnie nimi, będę Cię trzymać. – jak poprosił, tak zrobiłem. Zaplotłem nogi wokół jego bioder. Lewą ręką obejmował mnie mocno w pasie. Zaś wolną dłonią jeździł po udzie, głaskał albo raczej tarmosił moje pośladki. W końcu wślizgnął się Nią pomiędzy nasze sklejone podbrzusza i pochwycił mojego penisa. Niemo westchnąłem, próbując nie zakrztusić się wodą. – Dzisiaj Ci się szybko odwdzięczę, ale jutro… - i znowu umilkł wbijając w moją skórę zęby, a później liżąc i całując dane miejsce. Wiedziałem, że jutro będę musiał wymyślić sposób na zakrycie tej części ciała. „Jak dobrze, że to obojczyk” – kołatało mi się w myślach, po czym oddałem się w pełni szybkim ruchom dłoni Daniela obciągającą mojego członka. W górę i w dół. W górę i w dół. Jednostajne pociągnięcia stawały się szybsze, ale wciąż tak samo pewne, mocne. Tarcie na dole, ciepło oddechu i dotyk języka na ciele wywołało we mnie niesamowite uczucie. Miałem wrażenie, że uderzenia mojego serca rozchodzą się w kabinie. Ścisnęło mnie w podbrzuszu, mięśnie zaczęły mimowolnie drgać, a palce stóp zwinęły się. W ustach mi zaschło, tak mocno, że ledwo wychrypiałem: Daniel, ja… zaraz… do…
… Odpłynąłem.
Minęła minuta, może dwie,… Jak przez mgłę pamiętam dzisiaj oddech na swojej skórze, czy ciepło drugiego ciała.
– Wróciłeś? – zapytał Daniel delikatnie całując mnie w czoło – Za chwilę Cię puszczę. Dasz radę ustać na nogach? – dałem radę wystękać tylko potakującą monosylabę albo raczej coś, co miało ją przypominać – Wychodzimy, co? Bo już wystarczająco dużo wody zmarnowaliśmy, no i, cały się trzęsiesz, plus w ogóle nie kontaktujesz...
To była prawda. Nogi mi drżały, mięśnie brzucha również, nawet dłonie. „Czy powinienem się tak trząść? Co to było?” – myślałem intensywnie, zanim zdałem sobie sprawę, że najzwyczajniej w świecie jest mi zimno.
Szybko się uwinęliśmy i cicho czmychnęliśmy do pokoju. Po chwili oboje byliśmy w łóżku, nadzy, zakryci od stóp do głów kołdrą. Daniel przykrył mnie jeszcze swoją, a później przyciągnął do siebie w taki sposób, że kompletnie się w Niego wtuliłem. Przytłoczony wszystkimi wydarzeniami powoli zasypiałem zamknięty w jego ramionach.
Było to takie właściwe.
Chociaż czułem się inaczej, jakby ktoś otworzył we mnie puszkę Pandory wypełnioną pożądaniem, o którym nie miałem pojęcia, a które miało bez reszty mnie pochłonąć i totalnie mnie zmienić.


40%
10846
Dodał phOx 22.09.2016 11:51
Zagłosuj

Komentarze (1)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany.
Guzz Dobre opowiadanie, czekam na więcej
23.09.2016 00:32

Podobne opowiadania

Życie i Śmierć cz. 7

Nie wiedziałem co się ze mną dzieje, coraz bardziej, chciałem przebywać w jego towarzystwie, teraz wiem, że w tedy zaczynałem coś do niego czuć, ale być może dlatego, że zajmował się mną i pomagał mi, wspierał. W tedy jeszcze nie potrafiłem określić, co to takiego, kiedy byłem przy nim, czułem się lepiej, miał na mnie dobry wpływ, bo wszystkie złe myśli odplywaly, ale kiedy jego nie było obok, wszystko wracalo. Przez wiele lat, nie zasnąłem miłości, ani rodzicielskiej... Przeczytaj więcej...

ROK 2064 - CZ. I - ROZ. 2 - „ALBIN KOWALSKI I JEGO...

CZĘŚĆ PIERWSZA: „ZONA NUMER TRZY” ROZDZIAŁ II - „ALBIN KOWALSKI I JEGO EDWARD KLUCZNIK” Albin Stanisław Kowalski urodzony dwudziestego siódmego lipca tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego ósmego roku w Szpitalu Wojewódzkim w Łomży. Zamieszkały w Piątnicy. Syn Reginy i Władysława, brat Elżbiety (po mężu – Prusak) oraz Andrzeja i Piotra. Skończyłem szkołę podstawową i wybieram się do zawodówki, zostanę fryzjerem. Niestety, nie jestem tak... Przeczytaj więcej...

Muzeum II - Koledzy

-Sobota 8 rano u mnie masz się stawić, resztę wytłumaczę Ci jak przyjdziesz – Takiego SMS dostałem w czwartek będąc w pracy. Od ostatniego spotkanie minęły 3 dni. Lecz dzień w dzień myślałem o tym jak to będzie. Przeczytawszy tego SMS ogarnęło mnie ciepło paraliżujące racjonalne myślenie. Zacząłem się zastanawiać czy chce tego. Zawsze marzyłem o sexie grupowym typu Gang Bang, ale jednak z jakiegoś powodu Michał tego nie lubił. –A może on był za słaby na to po prostu?-... Przeczytaj więcej...