Opowiadania erotyczne :: Dziwka - część 17 - Czarna

Do klubu dotarłem kwadrans po dwudziestej drugiej. Urodziny Kaśki trwały w najlepsze. Kolorowe drinki zdążyły zrobić swoje, przywitał mnie ryk, brawa,śmiech i gwizdy oraz pierwsza moja, kolejna dla dziewczyn kolejka. Wszystko wskazywało na to, że jeszcze przed jedenastą stół zamieni się w parkiet a jutrzejszy poranek w firmie będzie pod znakiem bólu głowy. Właściciel klubu bywał częstym klientem u pani Ewy, więc gdy nasze stadko zjawiało się na gościnnych występach mogliśmy liczyć na odpuszczenie grzechów i choć częściowe rachunku.
- Chodzisz jak kaczor!
- Odpierdol się.
Nie byłem w nastroju dziękując wskazówkom zegara, że skutecznie choć może zbyt powolnie przesuwają dzień ku końcowi. Zaczęło się od spóźnienia. Tramwaj cmoknął dostawczaka i trwały oba pojazdy w namiętnym uścisku skutecznie wyłączając z ruchu torowisko i jezdnię. Chcąc nie chcąc obszedłem korek pieszo przypłacając spacer wizytą stopy w zdradziecko głębokiej kałuży. Tydzień walki z trzymającym w domu przeziębieniem szukał ciągu dalszego.
Absencja wybiła z rytmu i przemeblowała szafkę. Dziewczyny zrobiły porządki a ja musiałem zgadywać według jakiego klucza zamieszanie rzeczy, kosmetyki i inne drobiazgi. Szczęśliwie pierwszy umówił się stęskniony, wtedy jeszcze nie ogarnięty amokiem romantycznego związku Adaś dzięki czemu miałem pół godziny zapasu i mniej stresu, że będę biec na pokój zanim się ogarnę.
Chciałem wrócić do pracy. Tydzień w domu, gorączka, sprzeczki z matką, wielka nuda zapełniana książkami i ślęczeniem w sieci. Teraz, patrząc w łazienkowe lustro czułem, że jestem na miejscu. Niecierpliwe myśli snuły opowieść o dłoniach, które będą mnie pieścić, kutasach, które naprężę liźnięciem zanim wsuną się w usta pieprząc aż do zalania słonawym mleczkiem. Podobałem się sobie. Szczupłe, umięśnione ciało. Gładka skóra podkreślająca rzeźbę. Penis, nawet bez erekcji zachęcający obietnicą, że będzie za co chwycić, pod nim pomarszczony, jędrny woreczek kryjący duże jajka. Wziąłem prysznic i dłuższą chwilę starannie się płukałem. Strumień wody miłość drażnij leniuchujące ponad tydzień oczko. Wsunąłem nasmarowany palcem żel, zwieracz lekko ustąpił wpuszczając do środka i szybko zamknął się łapiąc w delikatny uścisk. Bawiłem się chwilę czując jak zaciska się i luzuje. Klienci lubią jak tak robię. Dołożyłem więcej żelu, teraz już na dwa palce. Cicho jęknąłem. Usprawiedliwiając przed sobą, że chodzi tylko o dobre przygotowanie do spotkania sięgnąłem do kosmetyczki po wibrator. Oparłem stopę o krawędź sedesu i pieprzyłem się długim głębokim ruchem.
- Myślałam, że faceci tylko trzepią.
W lekko uchylonych drzwiach łazienki stała Olga. Zerkała wymownie to na rękę popychającą wibrator, to na członka, który stanął mi w trakcie zabawy i teraz sterczał w całej okazałości.
- Mogłaś zapukać.
- Trzeba było zamknąć drzwi. Pospieszysz się czy ci pomóc?
Z godnością na jaką stać kogoś z zabawką w dupie wyprostowałem się wyciągając błyszczące od żelowej mazi dildo.
- Możesz korzystać, ja już sprzątam.
Bez cienia zawahania weszła do środka. Powiedziała przepraszam przeciskając się przy umywalce i zdjęła podomkę zajmując miejsce w kabinie. Wytarłem papierem nadmiar żelu, umyłem ręce i wibrator. Szum wody ocierał się o jej ciało.
Olga przyszła do pracy dziesięć dni temu. Czekając na panią Ewę usiadła w salonie i pozornie nieobecna przysłuchiwała się naszej paplaninie pytania na swój temat kwitując krótkimi, nawet przesadnie zwięzłymi półzdaniami. Żart schodzącego klienta, że jest doskonałym powodem by wrócić na górę odmalował na jej policzkach szczery rumieniec wstydu.
Miała prawie dwadzieścia lat, wyglądała na piętnaście. Blond grzywka opadała na czoło przesłaniając szklistobłękitne oczy nakryte baldachimem naturalnych, długich rzęs. Dziewczęcość podkreślały jędrne, lecz malutkie, zwieńczone perkatymi sutkami piersi. Ile się nasłucham o operacji.. ale jej usta! Stwórca tego dnia myślał o czymś zupełnie innym tworząc dzieło, które samo w sobie, bez dotyku ziemskich czarodziejów z gabinetów plastycznych zdawało się oznajmiać światu, że istnieje tylko by robić laskę. Leciutko wydęte, odsłaniające półuśmiechem biel zębów, nabrzmiałe jak młoda, nastoletnia wagina żebrząca o pierwszy seks nie obiecywały – patrząc na nie miało się pewność, że wszystko co udało się dotąd przeżyć, każda szpara, którą się zaliczyło, każdy dotyk, pierdolenie były jedynie namiastką rozkoszy , którą wyczaruje niewinna buzia Olgi. Całości obrazu dopełniał krągły, szczupły tyłeczek, płaski, twardy brzuch powiatowej mistrzyni średnich dystansów i dorównującą ustom powabem cipka, w tej chwili lekko rozchylona palcami, z małym, zadziornym guziczkiem łechtaczki. Dysponując tak cennymi walorami szybko zrozumiała, że wybór pomiędzy statusem małomiasteczkowej lodziary a ślubem z bagażem dziecka spłodzonego na tyłach remizy przez nie wiadomo którego, na pewno mało rozgarniętego sikawkowego z należy czym prędzej rozszerzyć. Znalazła dwa adresy, spakowała się i już na pierwszym, u pani Ewy, poszukiwania lepszego jutra zakończyła.
- Podoba ci się?
- Co?
- Widzę, że się na mnie gapisz.
- Podoba.
Śmiejąc się przycisnęła piersi do szkła kabiny.
- Ładne? Nigdy nie widziałam, żeby facet się pierdolił. Jak to jest z facetem?
- Nie wiesz?
- No wiem, ale ..
- Nie ma ale. Podobnie jest.
Trzy dni i sprawdziła. Idąc do pokoju dała mi klapsa. „Na szczęście”. „Nie potrzebuję”. „Potrzebujesz, ma wielkiego fiuta!”. Rozbawienie zaakcentowała strosząc brwi i puszczając oczko. Duet czy pokaz z nową dziewczyną potrafi obrzydzić seks. Szukanie wygodnych do obserwacji pozycji, zgrywanie rytmu, improwizacja pod okiem wymagającego widza, wszystko to wnosi napięcie potęgując stres. Z nią było inaczej. Intuicyjnie dostosowywała się do fabuły, eksponowała siebie, mnie, wirowała jak w tańcu ożywionym z wieków snu w cieniu portyku hinduskiej świątyni. Gdy się dołączył, dorzucając w kotłowaninę nie długiego choć rzeczywiście okazale grubego chuja leżała z głową odchyloną poza krawędź łóżka. Biodra uniosła w kołyskę podtrzymując szeroko rozchylone nogi dłońmi. Ciemnoszmaragdowe paznokcie kontrastowały z alabastrem ud. Chlupotała. Z każdym, długim, starannie pokazanym ruchem wyciągałem jej wilgoć, pachnące soki rysujące pod nami plamę na błękitnej płaszczyźnie prześcieradła. Żegnała mojego fiuta z mlaskiem zasklepianych warg by po chwili wydać z siebie stłumiony jęk witający powrót i jeszcze jeden, głośniejszy, gdy dobijałem do końca. Tłumiła dźwięk ssąc, połykając jego zwieszone nad twarzą jajka. Dławiła podsuniętym pod usta kutasem. Powiedział do mnie odwróć się i odsunął o krok. Nie potrzebowała słowa zachęty. Puściła nogi i dociągając za biodra wepchnęła język pomiędzy moje pośladki. Odpowiedziałem wgryzając w miąższ cieknącej cipy. Trwaliśmy tak chwilę, musiał dać jej znak bo zsunęła się na jajka a miejsce jej języka zajął fiut klienta. Nie pieprzył długo, wyszedł, zdjął gumkę i zalał tyłek. Jej język wrócił przebiegając śladem plam.
Przekrzyczałem muzykę.
- W dupie mam takich zboków.
Madzia miała mocno w czubie.
- Kto nam tak sierotkę naszą, jedynaczka naszego kochanego skrzywdził?
- O jednego chuja za daleko – próbka satyry Kaśki tylko mnie wkurwiła.
- Nie może być! Ta dupcia z każdym sobie poradzi.
Złapałem Magdę za nadgarstek nie pozwalając wymierzyć sobie klapsa.
- No mów, bo psujesz atmosferę.
Głos Anki brzmiał najrozsądniej.
Wyczyny Adasia pominąłem. Dwa odwołane spotkania poblokowały terminy, wkurw pierwszy. Odebrany od kuriera zegarek, reklamacja niedziałającego, tak jak poprzednik punktualny był dwa razy dziennie – wskazówki martwo trwały w jednym położeniu, wkurw drugi. I wreszcie wkurw trzeci, pierdolony zbok i spacer.
- On kiedyś był. Dwa miesiące temu? Jakoś tak. Wtedy normalnie, ciumpa rumpa, poruchał i zapomniałem. A dzisiaj mieliśmy pojechać do niego. Jak dureń zacząłem się zgadzać. Że nie z nim, że będzie partnerka, która jest ciekawa, że trochę ostrzej, ale oczywiście w granicach, a może plener, bo ciepło, mówię że deszcz co chwilę pada a on, że kurwa ciepło. Poszeleścił i się zgodziłem.
- Szefowa się wkurzy.
- Nie, co ty?! Wziąłem z górką dla niej, idiotą nie jestem.
- Z tego co mówisz brzmi jakbyś był.
- Przestań. Dosiadła się ta dupa, jeszcze bardziej dziwna, na czarno, jak z pogrzebu i jedziemy. Ten coś nuci, ona milczy i się gapi.
- Na ciebie?
- Na mnie.
- Przystojniaka zobaczyła to się gapi ! – Magda beknęła, uderzyła w stół i opowieść przerwało zbieranie okruchów rozbitej szklanki.
- Wywiózł gdzieś pod Kampinos. Chciałem już tylko, żeby ta wycieczka się skończyła. I teraz najlepsze. Wysiadam, rozbieram się..
- W lesie?
- No chuj, że w lesie. Rozebrałem się. A ten robi jakąś musztrę? Czujecie? Ta czarna dupa stoi oparta o samochód, grzebie w majtkach a ja odpierdalam pajacyki, przysiady, pompki, biegam pomiędzy drzewami, zbok stoi jak sierżant i dyryguje tu, tam, góra, dół, pinda jęczy, kurwa, jakby ktoś to nagrał to komedia bawarskiego pornola.
- To się kochasiu zasapałeś.
Olga podskakuje machając rękoma, Kaśka sapie jak parowóz, stół grzmi chichotem na pół sali.
- Teraz najlepsze. Rozpina rozporek, wyciąga fajfusa. Czarna na to zip, rekord świata w zrzucaniu kiecki i lgnie do typa z włochatą, mokrą ..
- Włochatą?
- Ale jak! Mokre kudły na cipie.
- Okropne. Może jednak oszczędź szczegółów..
Czkawka Magdy i próba utopienia jej szklanką wody odsunęły opowieść na plan dalszy. Nie na długo.
- I co?
- Z czym?
- Przerwałeś na kudłach.
- Niech skończy, idę zapalić.
- Co dalej?
Opowiedziałem.
- Podbiegła a ten plaskacza i odepchnął, prawie upadła. Myślę, kurwa jakaś rzeźnia. Ona znowu na kolanach a zbok plask i nogą odpycha. Do mnie żebym się wystawił a po niej jedzie, że szmata, że nie wybaczy..
- Czego? – Anka zachowała najwięcej trzeźwości.
- Nie wiem. Nie powiedział. Mnie zapina, Czarna ryczy, zbok się nakręca a mnie w tym wszystkim już się tylko chce spierdalać z tego cholernego zimnego lasu. Kataru znowu dostałem.
- Jakiś finał?
- Co finał? Spuścił się na dupę a tamtej kazał zlizać, ciągle z tym komentarzem że na fiuta nie zasługuje za to dziwki szorować językiem może. Ona autentycznie ryczała.
- Ja bym chuja jebnęła.
- Może lubi.
- Zbok i idiotka. Dla faceta się tak kurwa szmacić.
- I to za frajer.
Salwa śmiechu podsumowała głębokość analizy.
- Napij się mały.
W sumie, czemu nie.

40%
9365
Dodał MeskaDzivka 05.04.2018 07:39
Zagłosuj

Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany.

Podobne opowiadania

Sylwia - dzień drugi

Dzień się zaczął pięknie, wyspałem się zjadłem śniadanie, zimny prysznic na pobudzenie. W tym całym dobrobycie prawie zapomniałem o mojej zabawne. Nasypalem płatki do psiej miski, nalalem wody i zszedlem do piwnicy. Moją była trochę gorzej spała o ile w ogóle to robiła. Na pewno ciężko to było w metrowej klatce o wysokości pół metra. O dziwo musiałem ja obudzić. - wstawaj szmato - kopnalem noga w klatkę - przeniosłem śniadanie, narazie na nic więcej nie zasłużyłaś... Przeczytaj więcej...

Ja i mój szwagier - cz. II kontynuacja

Kolejna część opowieści o przygodach Joanny i jej szwagra - Michała. Odsyłam najpierw do przeczytania "Ja i i mój szwagier" *** Po tym jak jebana przez swojego szwagra, Michała, usłyszałam nagle dźwięk zamykających się drzwi, doskonale wiedziałam, że to mój Paweł. Nakrył nas, słyszał każdy mój jęk i to jak błagałam, by mój własny szwagier zalał moją szparkę. Wstałam z łózka, w głowie jeszcze buzowało podniecenie i opadające emocje po orgazmie. Michał zdezorientowany... Przeczytaj więcej...

Znudzona Marta

Marta miała 25 lat była zgrabnym rudzielcem , niewysoki wzrost , duże piersi , szczupła , włosy spadały jej do samej dupki . Mieszkała sama w domu po babci na przedmieściach miasta , rodzice wyjechali do stolicy . Matka prowadziła swoją firmę a ojciec był prezesem banku , Marcie nigdy niczego nie brakowało , rodzice systematycznie doładowywali jej konto , dzięki temu nie musiała pracować . Niestety jej życie było strasznie nudne , pragnęła przeżyć coś ekscytującego , co podniesie... Przeczytaj więcej...