Pochodziła z małego miasteczka, jednak chęć poznania świata i w miarę swobodnego oddychania przywiodły ją do metropolii. Rzuciła się na głęboką wodę. Chociaż miała już w miarę dobrą pracę w swoim poprzednim miejscu zamieszkania, jej życie prywatne usiane było pasmem niepowodzeń. Zdecydowała się na przyjazd do Trójmiasta, aby poukładać sobie życie i znaleźć spokój od małomiasteczkowej atmosfery, która ostatnio co raz bardziej dawała jej się we znaki.
Przyszła punktualnie na umówione spotkanie. Jak zwykle zadbana i elegancka. Kiedy drzwi od windy rozsunęły się, kobieta, pełniąca obowiązki sekretarki zmierzyła ją wzrokiem, uśmiechnęła się sztucznie i wycedziła przez zęby:
- Pani zapewne w sprawie ogłoszenia?
- Tak. - odpowiedziała zdecydowanym głosem - Byłam umówiona z panem prezesem na ósmą.
- To przykre, bo prezesa jeszcze nie ma. - odparła z przekąsem kobieta - Zwykle przychodzi przed dziewiątą, więc proszę usiąść. - dodała, wskazując na stojący w kącie fotel.
- Dziękuję. - odparła sucho i usiadła w skórzanym fotelu.
Nie minęło pięć minut, dzwonek obwieścił przybycie windy. Wysiadł z niej młody mężczyzna w garniturze i energicznym krokiem ruszył w stronę gabinetu, na którym wisiała tabliczka "Prezes Zarządu".
Przyjrzała mu się uważnie. To niemożliwe, - pomyślała - żeby taki młody gościu był prezesem. To pewnie jeden z jego asystentów... On jest niewiele starszy ode mnie! Ech, pewnie synek bogatego tatusia. Nie... nawet na mnie nie spojrzał! Pewnie na dodatek pedał!
- Dzień dobry, panie prezesie! - wyszczebiotała kobieta zza biurka - Życzy pan sobie kawy?
- Nie. - odparł stanowczo i trzasnął drzwiami.
Boże, to faktycznie prezes! - w głowie dziewczyny powstał niepokój - Taki przystojniak... Weź się do kupy! Przyjechałaś tu po pracę! - Wstała i skierowała się do drzwi.
- Pan prezes zawoła! - usłyszała od kobiety - proszę sobie...
W tej chwili otworzyły się drzwi:
- Pani w sprawie pracy? - zapytał prezes.
- Tak.
- Proszę wejść.
Gabinet był umieszczony na ostatnim piętrze wieżowca. Za okna robiła przeszklona w całości ściana, z której rozpościerał się piękny widok na Zatokę Gdańską. Nie było w nim żadnych zbędnych ozdób. Ściany były surowe, zdobiły je tylko niewielkie antyramy ze stylowymi zdjęciami pięknych kobiet. Biurko prezesa było duże i masywne, jednak w całości zawalone segregatorami, papierami, długopisami i sprzętem elektronicznym najróżniejszego gatunku. W rogu stała hebanowa popielniczka, a obok leżała paczka papierosów i metalowa zapalniczka.
- Pali pani? - zaptał prezes, sięgając do paczki.
- Nie, proszę pana. - odparła grzecznie.
- To dobrze. Bo ja tak. - odpowiedział jej mężczyzna, odpalając papierosa. - Proszę mi wybaczyć bałagan, ale jak Pani pewnie się domyśla, właśnie poszukujemy sekretarki. - zaciągnął się - A ja nienawidzę papierów!
Biło od niego zimno. Wymuszony uśmiech na jego twarzy zdawał się mówić raczej "weź ten śmietnik z mojego biurka i zajmij się tym!".
- Pracowałam już w charakterze sekretarki, więc potrafię zapanować nad dokumen...
- Ma Pani piękny głos... - przerwał jej niespodziewanie. Zapadła niezręczna cisza, którą przerwał głuchy odgłos stuknięcia papierosa o popielniczkę. - Jakie są pani referencje? - kontynuował prezes. Jego oblicze było jednak już inne.
- Jak... Jak już wspomniałam, pracowałam jako sekretarka w niewielkiej firmie. Do moich obowiązków należało... - mężczyzna patrzył głęboko w jej jasnoniebieskie oczy - umawianie petentów, obsługa korespondencji, a nawet wypełnianie deklaracji ZUS... - on wcale nie słuchał co do niego mówiła. Jego wzrok przeszywał ją na wylot. Czuła się zakłopotana.
- Proszę mi zrobić kawę. Bez mleka i bez cukru. - przerwał jej.
- Ale... - zawahała się, nie mając pojęcia gdzie może znajdować się ekspres, albo jakiekolwiek inne urządzenie, które mogło posłużyć do przygotowania kawy.
- Sugeruję teraz. - przynaglił ją prezes, gasząc papierosa, sięgając po smartfona i odwracając się twarzą w stronę przeszklonej ściany.
Wstała i zaczęła nerwowo szukać po gabinecie czegokolwiek, w czym można by było zrobić kawę.
- Drzwi po lewej! - rzucił mężczyzna z wyraźnym zniecierpliwieniem w głosie.
Weszła do ciemnego małego pomieszczenia, w którym znajdowały się wszystkie niezbędne sprzęty.
Po co ja tutaj przyjeżdżałam? Miałam spokojne życie... - myślała, nerwowo szukając odpowiedniego programu w ekspresie - A teraz jakiś gówniarz będzie mnie poganiał. No co za gościu! Ach, mogłam zostać u siebie... Ale przystojniak z niego jest! Ja mu pokażę jeszcze!
Weszła do gabinetu, postawiła przed nim kawę. Nie obrócił się. Trzymał w ręku smartfona i z wyraźnym zainteresowaniem coś na nim przeglądał.
Bezczelny cham! - pomyślała - Ja tu się staram, a on mnie olewa w ten sposób...
- Kawa gotowa... - powiedziała, chwilę później zauważając, że prezes przegląda jej zdjęcia na portalu społecznościowym. O nie! - pomyślała z przerażeniem - zapomniałam zablokować dostęp do profilu dla wszystkich!
Smartfon z trzaskiem wyładował na biurku. Prezes zerwał się z fotela i stanął za nią, opierając się o jej fotel.
- Kawa gotowa, KTO? - zapytał z naciskiem.
- Kawa gotowa... Panie Prezesie. - odparła.
Poczuła jego perfumy. To straszne uczucie zaczęło zbierać się w jej podbrzuszu. Boże, jak on pachnie! - pomyślała.
Zbliżył swoją twarz do jej ucha.
- Ładne zdjęcia, Pani Aleksandro. - jego głos uderzył najczulsze zakamarki jej uszu wywołując falę dreszczy.
- Panno. Nie mam męża. - odparła z zawodem w głosie, próbując opanować emocje. - Poza tym powinnam była zablokować dostęp do moich zdjeć.
- To w kajdankach też? - wyszeptał jej prosto do ucha.
- Ja... Ja przepraszam, ale muszę już iść! - zerwała się z fotela.
Mężczyzna energicznym ruchem ręki zrzucił wszystko z biurka na podłogę. Kubek z kawą wylądował na mieszance dokumentów, tabletów, smartfonów i innych akcesoriów biurowych. Drugą ręką chwycił ją i przyparł do biurka.
- Ach... - jęknęła tylko.
- Lubisz to, nie?!
Nie usłyszał odpowiedzi. W jej głowie bitwę toczyły dwie siły: chore porządanie i lęk. W połączeniu z perfumami i jego głosem ta mieszanka powodowała, że podniecenie sięgało zenitu. Nie mogła się już dłużej opanować.
- Nie chcesz gadać? Dobra! - sięgnął ręką pod jej spódniczkę i rozdarł rajstopy. Jego dłoń szybko dostała się tam gdzie tego chciał.
Jej ciało drżało, z porządania i przerażenia. Jednak nie broniła się. W najmroczniejszych zakątkach jej umysłu otworzyły się właśnie drzwi, które skrzętnie zamykała, do których żaden jej partner nigdy nie miał dostępu, ba, nawet nie próbował się zbliżyć.
- Zaczniemy zatem jeszcze raz, Panno Aleksandro. - powiedział, pieszcząc jej wilgotną i gorącą cipkę - Skąd pani pochodzi i co panią tu sprowadza?
- Ja... Przyjechałam z Chojnic... Ach... Chcę... Chcę nowych doznań...
- Tak myślałem. A jakież to doznania panią interesują?
- Seeeeksss - zajęczała.
Poderwał ją do góry, obrócił i przycisnął piersiami do blatu.
- Ilu partnerów pani miała przedtem? Dociekliwie pytał prezes, rozpinając rozporek i sięgając do spodni.
- Może trzech... a nie... Czterech... - odparła, dysząc z podniecenia.
- Zła odpowiedź, kotku! - warknął, dociskając jej głowę do biurka.
Drugą ręka wyciągnął penisa i z całej siły wsadził w jej pochwę. Jęczała.
- Prawidłowa odpowiedź to ŻAD-NE-GO TA-KIE-GO - kontynuował prezes, w rytmie wsadzania.
- O Boże! - Krzyknęła.
W jednej chwili trzasnął ją w jej jędrny tyłek z całej siły.
- Zamknij się! Nie jesteśmy tu sami! - warknął, nasilając prędkość i intensywność ruchów.
- Jeeeeeeszczeee - wyszeptała, z trudem hamując emocje.
Uderzył ją drugi, trzeci i kolejny raz, rżnąc ją coraz mocniej i mocniej. Jej ciało drżało, a stłumione jęki obwieszczały rychły orgazm.
Zaczęło się. Fala rozkoszy rozlała się po każdym zakątku jej ciała. Wyszedł z niej, a ona dyszała, nie mogąc dojść do siebie. Poczuła jego wilgotny język w jej cipce. Przemieszczał się powoli w dół, liżąc i całując jej nogi, aż do seksownych czarnych szpilek. Kątem oka widziała jego podniecenie. Podniosła prawą nogę i zaczęła delikatnie muskać jego penisa. Zauważyła, że mu się to spodobało, więc masowała go coraz mocniej i mocniej. Jego język znowu zawędrował w jej najczulsze miejsce. Pieścił ją delikatnie, podgryzając co jakiś czas.
Gdy jednak zaczęła dochodzić – nie pozwolił jej. Zerwał się na nogi, chwycił ją za włosy i wyszeptał stanowcze: Na kolana!
Uklękła przed nim. Chwycił ją za twarz i załadował swojego nabrzmiałego penisa prosto w jej śliczną buzię. Zaczęła go ssać i ocierać o policzek. Jej dorodne usta wiedziały, jak sprawić mężczyźnie przyjemność. Zaczął dyszeć coraz mocniej i mocniej. Starała się jak mogła. Nagle uniósł się na palce, jęknął i wypełnił jej usta dużą ilością ciepłego, lepkiego płynu. Połknęła go w całości, patrząc mu w oczy. On jednak szarpnął ją za jej długie blond włosy i rzucił na ziemię.
- To było by na tyle dziś, panno Aleksandro. - rzucił sucho siadając w fotelu i odpalając papierosa - Przyjdzie pani jutro o siódmej czterdzieści pięć. Praca osiem godzin w ciągu dnia - poprawił rozporek - pięć dni w tygodniu, 5800,00 zł, płatne pierwszego każdego miesiąca. - wstał z fotela - Pani Ela pokaże pani nowe miejsce pracy. Do widzenia! - Wyszedł i trzasnął drzwiami.