Opowiadania erotyczne :: Szczęśliwy dzień

Lubię pojeździć na rowerze. Czasem robię sobie całodniowe wypady za miasto, po wsiach i lasach. Wyszukuję ładne zakątki, robię zdjęcia, palę fajki i jadę dalej. Innym razem krążę po mieście, oglądam chłopców, odkrywam jakieś zakamarki, w których dotąd nigdy nie byłem.

W pewną gorącą niedzielę postanowiłem poszwędać się po południowej części miasta, gdzie jest pełno starych kamienic, osiedla domków jednorodzinnych, tory kolejowe i zabite dechami rudery. To takie okolice, że za dnia nie ma tam czego szukać, a nocą nie warto ryzykować bo nie mieszkają tam zbyt przyjaźni ludzie. Dla mnie jednak to była frajda, nigdy tam nie byłem, a miałem cały dzień wolny.
Zwiedzałem sobie te uliczki, stare rozjebane kamienice z podwórkami, na których suszyło się pranie. Osiedle było podzielone na dwie części torami kolejowymi i jakimiś starymi, nieczynnymi zakładami. Takie klimaty tym bardziej mi się podobają więc krążyłem od uliczki do uliczki i podziwiałem rozkład i biedę.
Było koło piętnastej, słońce niemiłosiernie paliło skórę, uliczki były ciche i puste. Ot, taka nudna niedziela na zadupiu. Zajechałem w żwirową alejkę ciągnącą się wzdłuż torów. Po lewej miałem duży nasyp kolejowy, a po prawej kilkanaście rzędów starych, licho wie czy wciąż używanych garaży. Walały się tu śmieci, zepsute lodówki, opony, niezliczone foliówki, butelki po piwach i wódzie.
Zatrzymałem się, żeby zapalić fajkę i ustalić dalszą trasę na telefonie.
Było gorąco i cicho, nie licząc świerszczy i odgłosów odległej głównej ulicy ciągnącej się gdzieś za nasypem kolejowym. To był koniec świata, nawet psa z kulawą nogą.
Oparłem rower o garaż i usiadłem. I nagle, gdy tak raczyłem się fajeczką, zza rogu wylazł jakiś typ, dresik. Bawił się komórką i prawie mnie nie zauważył, ale jednak zauważył i rzucił mi spojrzenie, aż mnie ciarki przeszły.
-Ej ziomek, dasz fajkę?
Głos pasował do aparycji. Cwaniacki, ale nie wrogi.
Wyciągnąłem paczkę i dałem mu zapalniczkę. Zapalił.
-Dzięki – oddał mi zapalarę i zaciągnął się. Ciągle gapił się w swój telefon, a ja gapiłem się na niego.
Miał kanciasty, pociągły ryj typowego alfy, na ogolonej na zapałkę głowie obowiązkowo czarna czapeczka z daszkiem. Na dupie długi dres. Że też mu nie było gorąco. Na nogach czarne naje z białym logo, nie wiedziałem jaki to model, jakieś airmaxy.
-Co ty tu robisz? – powiedział w końcu, gdy odkleił się od telefonu – Nie jesteś raczej stąd, a ten rowerek to chyba sporo hajsu kosztował.
-Zwiedzam – odparłem gasząc kiepa.
-Tutaj? No nie radzę, bo ci zaraz skroją ten rower i komórę pewnie też. Ciesz się, że na mnie trafiło.
-Cieszę się – odparłem z przekąsem i zacząłem się zbierać do dalszej drogi. Trochę mi było szkoda, bo był śliczny na swój dresiarski alfowaty sposób. Miał pewnie z 25 lat, tyle co ja. Chętnie bym się do niego dobrał, bo już dawno nie miałem okazji na dobry seks.
-Jesteś pedałem, co? – rzucił nagle, zupełnie poważnie. O kurwa, skąd wiedział?
-No… a to widać? – odparłem trochę speszony. Jeszcze mi tu wpierdoli i tyle będę miał zabawy.
-Tak się na mnie gapisz – wyjaśnił.
Nastał moment ciszy. Powinienem się zbierać, ale po pierwsze był fajny, a po drugie ja napalony. I tak już wiedział, że jestem gejem więc co mi szkodziło spróbować?
-Mógłbym ci obciągnąć – rzuciłem i od razu pożałowałem, no ale słowa już poszły. Pełne jaja zmuszają nas do robienia niewiarygodnych głupot.
Na szczęście, parsknął śmiechem, raczej nie zamierzał mnie bić.
-Nie no, pojebało cię – powiedział – Ja nie jestem pedałem.
-Nie szkodzi, nawet lepiej. Tacy jak ty są spoko.
Przyglądał mi się jak wariatowi. Wyciągnął komórkę, sprawdził coś i zaraz schował. Wyglądał jakby miał mi stamtąd spierdolić, chyba trochę się bał.
-Możesz mi zwalić – zgodził się w końcu, a mi momentalnie kutas stanął na baczność.
-Zajebiście!
-Ale nie tutaj, bo ktoś może iść i będzie przypał. Chodź tam – wskazał gdzieś, chuj wie gdzie.
-Prowadź.
Wziąłem rower i poszliśmy, po drodze cośtam pogadaliśmy żeby nie było, a ja czułem że zaraz mi rozsadzi bokserki.
-Często tak obciągasz typom na ulicy?
-Nigdy, to pierwszy raz – odparłem zgodnie z prawdą. Nie posiadałem się ze szczęścia. Taki koleś mi się trafił, jak w jakimś pornolu! Już sobie wyobrażałem jego kutasa. O matko, jak zajebiście!
Zaprowadził mnie w jakiś dziki zagajnik. Wśród krzaków i niewielkich drzewek owocowych było sporo cienia i coś w rodzaju „bazy”. Była stara kanapa, stosy opon na których pewnie się siedziało wieczorami, mnóstwo petów i w chuj pustych butelek. Niezły syf.
-Siadaj – nakazał i sam też rozsiadł się na kanapie. Niepewnie usiadłem obok niego, nadal nie od końca wierząc, że to wszystko się dzieje. A może mnie wkręca i zaraz skroi mi rower? Z bliska koleś pachniał jakimiś perfumami z rodzaju puma albo lacoste, twardy, męski zapach. Na szyi miał zawieszony srebrny łańcuch.
Dres wyciągnął swój telefon i coś wklepał. Zerknąłem mu przez ramię – odpalił sobie pornola. Jakaś cycata laska i typ z dużym kutasem nieźle się zabawiali. Baba jęczała i brała kutasa po mistrzowsku. Dres obserwował to i aż się oblizał.
-No dawaj – zachęcił.
Powoli wyciągnąłem rękę i położyłem mu na dresie. Coś tam już się działo, wyczułem w miarę twardy kształt. O kurwa. Nie protestował, kiedy go obmacałem więc trochę ośmielony wsunąłem łapę pod jego dres, a po chwili pod bokserki. Pomógł mi i wyjął kutasa na wierzch. Był spory, gruby. Zajebisty.
Zacząłem powoli walić mu konia, a on podziwiał jak aktorce na pornolu latają cycki. W górę, dół, górę, dół. Jęczała coraz głośniej, ujeżdżając faceta w pozycji na jeźdźca.
Tymczasem kutas dresa zrobił się mokry. Jeździłem po nim ręką coraz szybciej, ściskałem, gładziłem główkę, słowem – robiłem co mogłem, żeby było mu dobrze. W końcu zamknął oczy i zaczął sapać, a pornol leciał dalej, tyle że telefon położył na kanapie i już nie oglądał. Były tylko jęki tej kobiety i moja łapa na fiucie dresa.
-Mmm… dawaj szybciej. Szybciej.
Jechałem aż mało łapa mi nie odpadła, ale moje wysiłki zostały nagrodzone. Kutas stał mu już na baczność, prężył się i ślinił.
-Mogę wziąć do ust? – poprosiłem.
-Nie, rób tak – odparł nawet nie otwierając oczu. Pewnie sobie wyobrażał tą jęczącą cycatą babkę i w jego głowie to jej ręka chodziła mu po kutasie.
Przyspieszyłem, a on sapał coraz szybciej i szybciej. Opalony chudy brzuch ruszał mu się w górę i dół, dres zagryzł wargi i nagle strzelił. Poleciało na ziemię, wyschniętą trawę, trochę na kanapę, trochę na moją rękę. Wydoiłem go do reszty i uwolniłem jego ptaka.
-Kurwa – powiedział tylko i wyłączył pornola.
Nie miał mi już nic do powiedzenia i zdecydowanie nie miał ochoty mi się odwdzięczać. Schował kutasa i wstał.
-Dobra ziomek, dzięki, fajnie było, nara – odparł i ruszył ot tak, przed siebie.
A ja w panikę. Taka okazja, taki zajebisty typ, w bokserkach miałem mokro, a on sobie idzie. Pomyślałem – chuj, raz się żyje.
-Czekaj – zawołałem.
-No co? – rzucił mało zainteresowany. Zlał się i już nie miał ochoty na towarzystwo pedała. Pewnie powoli zaczynał żałować całej akcji i chciał zniknąć.
-Daj sobie obciągnąć.
Zaśmiał się, nawet ładnie mu było z uśmiechem.
-Pojebało cię. To już jest za bardzo pedalskie, a poza tym teraz to mi już nie stanie.
Kurwa, musiałem coś wymyślić. Byłem napalony jak świnia, marzyło mi się dobre jebanie, a takie zjechanie na ręcznym to najwyżej zaostrza apetyt.
-Zapłacę ci – rzuciłem. Moje usta działały szybciej niż mózg.
Znowu się zaśmiał i znowu miałem wrażenie, że zaraz spierdoli. Coś tam się działo w jego pięknym ogolonym łbie. Poprawił czapeczkę, wyciągnął telefon i sprawdził godzinę.
-Ale zapłacisz mi, żebym ci obciągnął? Nie, kurwa. Spierdalaj.
-Nie! Zapłacę ci, żebym ja mógł tobie obciągnąć – uściśliłem.
Teraz to już patrzył na mnie jak na wariata.
-Co ty jesteś jakiś pojebany?
-Ile chcesz? – spróbowałem desperacko. Pomyślałem, że zaraz mi wpierdoli, jak nic.
-Stówka? – zasugerowałem, bo milczał za długo. Kurwa, w życiu nie stresowałem się jak w tamtej chwili.
-Dwie – odparł i zalała mnie fala gorąca. Euforia. O kurwa, dostanę tego kutasa do ryja! Życie jest piękne.
-Dobra – zgodziłem się – Ale muszę podjechać do jakiegoś bankomatu.
-E, nie, kurwa, ściemniasz mi teraz. Nie będę tu czekał jak frajer.
-Przyjadę, przysięgam. Dwie stówki i tak ci obciągnę, jak nikt nigdy.
Zastanowił się.
-Konia walić umiesz. Pewnie dlatego, że też sobie walisz i wiesz jak – przyznał – No dobra, to zapierdalaj do tego bankomatu. Czekam dziesięć minut, a potem zawijam. I kup mi od razu trzy browary, bo na trzeźwo to bez szans.
-Super! Zaraz będę!
Wsiadłem na rower i prawie poszybowałem do głównej ulicy. Bankomat, kurwa, gdzie tu jest bankomat? To nie były moje rejony, ale pomogły google. Bankomat był w cholerę daleko, nie było mowy żebym zdążył w 10 minut. Chuj mnie strzelił, ale pojechałem, zapierdalając jak nigdy. Jebały mnie czerwone światła i przejścia dla pieszych. Zasuwałem jak maszynka, modląc się, żeby to wszystko wypaliło. Koleś sobie tam siedzi i się zastanawia czy robię go w chuja. W każdej chwili może zmienić zdanie i pójść do domu, czy gdzie tam szedł. Może do swojej laski.
Dotarłem do bankomatu, wklepałem pin trzęsącymi się rękoma i wypłaciłem pięć stów. Na wszelki wypadek. Potem droga powrotna, też po wariacku, omal nie rozjechał mnie jakiś skurwysyn w ferrari. Skąd ludzie biorą hajs na takie fury? W jakimś osiedlowym sklepie kupiłem trzy żubry.
Nogi mało mi nie odpadły, tak zasuwałem. Ciężko się jechało, bo kutas stał mi przez całą drogę, miałem już nawet mokrą plamę na spodenkach. Potem była chwila grozy, bo zgubiłem się w tych cholernych uliczkach i nie mogłem znaleźć zagajnika. Krążyłem i krążyłem, miałem ochotę krzyczeć. Gdzie jesteś chuju?! Gdzie mój kutas do obciągnięcia!?
Nagle wyjechałem na alejkę prowadzącą dokładnie w miejsce, którego szukałem. Po drodze nie minąłem żywej duszy, całkowite pustkowie, tylko upał i cisza.
Niech tam będzie, niech tam będzie, niech tam ciągle będzie! – powtarzałem w myślach jak mantrę.
Był! Siedział sobie na oponie i grzebał w telefonie.
-Już myślałem, że nie wrócisz. Dwadzieścia minut! – poskarżył się.
-Przepraszam. Oczywiście, że wróciłem.
Tak się podjarałem, że rzuciło mi się już na mózg. Żadnego tam logicznego myślenia. Jedyne co się teraz liczyło to klęknąć i dorwać się do tych jego spodenek i tego, co pod nimi. Najchętniej wylizałbym mu też całą resztę, łącznie z najaczami, ale to by było zbyt piękne.
-Masz kasę? – wstał, trochę jakby nie wiedząc co ze sobą zrobić.
Wyciągnąłem banknoty i mu podałem. Schował do kieszeni, zadowolony. Od razu postawił obok siebie chłodne piwka. Jedno otworzył i pociągnął spory łyk.
-No dobra, dawaj, ale nie wiem czy mi stanie.
-A mogę coś zrobić, żeby pomóc?
Zaśmiał się.
-Chcesz mi jeszcze umilić robienie laski?
-Tak. Zrobię wszystko, czego chcesz, bez wyjątku.
-Taki jesteś napalony, pedałku? – uśmiechnął się.
-Bardzo. Kocham takie rzeczy, robić to czego chce koleś. Ty rządzisz, ja się słucham.
Chyba mu się to spodobało.
-Ja rządzę? Lubisz taką gadkę?
-Tak.
Nie miał pojęcia, do czego jestem zdolny jak poczuję fajnego kutasa, a on był doskonałym egzemplarzem. Kurwa, byłem gotowy na wszystko.
-No dobra, tylko czekaj, muszę się wylać – wyjaśnił.
-Nie! – aż pisnąłem. To by było zbyt piękne, żeby było prawdziwe, ale ile razy w życiu masz okazję pobawić się z fajnym dresikiem? Musiałem wykorzystać okazję na maksa, wycisnąć z niego ile się da!
-Co? – zdziwił się.
-Mógłbyś się wylać na mnie.
-Co kurwa? Ale jak? Wyszczać się na ciebie?
-Tak.
-Popierdolony jesteś koleś. Nie ma mowy, to jest obrzydliwe.
-Chociaż troszkę – prawie łkałem, a potem przypomniałem sobie że mam dodatkowe trzy stówy.
-Dawaj, dostaniesz dodatkowe dwie stówki jak się na mnie wylejesz – zaproponowałem.
Mocno się zamyślił. Pewnie nigdy w życiu by nie wpadł na taki pomysł – odlać się na drugiego typka.
-Nieźle jesteś spedalony. No dobra.
O kurwa, o tak! Jeszcze trochę pracy i namówiłbym go żeby mnie porządnie zgnoił! Tylko czy starczy mi kasy?
-Chodź tutaj – nakazał – Na razie mi obciągnij, muszę się nakręcić, a potem dostaniesz swoje szczyny, pedale.
-Mmm, mów mi tak więcej – ucieszyłem się.
-Lubisz jak cię wyzywają?
-Bardzo.
-Dobra, choć kutasie. Klękaj.
Posłusznie padłem na kolana. Najeczki tak blisko ryja nieźle mnie już kusiły, ale na razie były inne priorytety. Bez zbędnego ociągania wyjąłem dresiarskiego kutasa spod spodni i bokserek. Był tak samo piękny, jak poprzednio, ale teraz oblepiony resztką spermy i mocno nią jebał w tym gorącym, dusznym powietrzu. Tyle, że był miękki. Całą sytuacja nie podniecała dresika, pewnie by wolał tę babkę z pornola. Musiałem szybko coś zaradzić i mu pomóc.
-Masz dziewczynę? – zapytałem, patrząc w górę, na ponurą twarz pod daszkiem czapeczki.
-Nie. A chuj ci do tego? – bąknął i dokończył pierwsze piwo. Podałem mu drugie. Sssyk.
-No, pomyślałem że pewnie byś wolał żeby jakaś fajna laska tak klęknęła przed tobą i zajęła się twoim sprzętem.
-Pewnie, że tak. Ale zdziwiłbyś się jak trudno laskę namówić na ssanie – zirytował się – Niby takie wszystkie chętne, ale zmuś ją żeby wzięła do dzioba. Powodzenia, kurwa – splunął na koniec, jakby próbował usunąć niesmak po jakimś złym wspomnieniu.
-Na mnie napluj – poprosiłem.
Bez słowa splunął mi na twarz. O tak! Jesteś wkurwiony na laski, co nie chcą dawać? Wyżyj się na mnie, dresiku. Ukaż mnie za ich niedostępność. Nie ma sprawy.
-Powinieneś mieć taką, co zawsze tylko czeka żeby ci possać. Taki sprzęt jak twój na to zasługuje – kontynuowałem i uśmiechnąłem się do siebie, bo fiut zaczął ożywać. Sam dresik milczał, widać wolał sobie posłuchać co ja mam do powiedzenia i popijać browara.
-Powinieneś zawsze mieć chętne usta do zapakowania kutasa – zapewniłem go, masując mu już pałę ręką – Mógłbyś wyjebać taką buźkę kiedy ci się tylko podoba. Zalać spermą, strzelić liścia jeśli słabo ciągnie.
Powinienem dostać Oscara za to przedstawienie. Kutas dresiarza stanął na baczność, gruby i twardy, gotowy na chętną dziurę. Dresik gapił się na mnie trochę oszołomiony, a już na pewno podjarany.
-Bierz do ryja – powiedział, nie mogąc już wytrzymać.
Posłusznie wsunąłem sobie do mordy główkę, gorzko-słoną od resztek spermy. Wypolerowałem językiem, dresik aż syknął. Potem porządnie naśliniłem całą pałę i zacząłem rozgrzewać gardło. Gnat był spory, ale zamierzałem zmieścić go całego. Chciałem pokazać, na co mnie stać. Kurwa, przecież płaciłem za tego kutasa! Miałem prawo wykorzystać go w pełni.
-No dawaj, nie mam całego dnia, szmato!
Na tę komendę nadziałem się cały, aż po gardło, aż włosy na jajach podrapały mnie po twarzy. Chwile przytrzymałem i zacząłem porządnie obciągać.
-O kurwa, lachociągu. Rób tak, całego łykaj!
Pomógł mi, dociskając mi łeb do swojego krocza, krztusząc mnie swoim chujem. Tak się przy tym zasapał, aż się przestraszyłem że zaraz dojdzie. Zluzowałem.
Wypił drugie piwo w rekordowym tempie i sięgnął po ostatnie. W tym upale zaraz rzuci mu się na łeb, to pewne. Pijany napalony dres to przecież spełnienie marzeń każdej suki. Byłem w ekstazie. Słońce odbijało się pięknie od mokrego kutasa.
-Dawaj, do buzi, raz! – popędził mnie. Znowu zacząłem polerować mu pałę językiem i połykać, szybko i elegancko jak to zawsze robię. Dres stęknął. Złapałem go za tyłek, żeby dopychać go do siebie, nie oponował. Wsunąłem dłoń pod spodenki, a potem pod bokserki i dotknąłem spoconego tyłka. Zacząłem nieśmiało szukać dziury, dalej obrabiając mu berło.
-Co ty kurwa – wrzasnął i odepchnął mnie od siebie – Pojebało cię? Nie dotykaj mnie, masz tylko ssać kutasa.
Na dowód swoich intencji strzelił mi liścia, aż mało nie upadłem.
Po chwili obok mnie upadłą trzecia pusta puszka. Jeśli dres nie ma mocnej głowy, to będzie miał problem. Pomyślałem, że jeśli się najebie i padnie, to wyliżę mu dupę i te piękne naje. Ale on się trzymał całkiem nieźle. Nie wyglądał na pijanego.
-Pucuj go kurwa! – warknął i złapał mnie za brodę, żeby samemu we mnie wjeżdżać. Pakował mnie w ryj jak sztuczną cipę, z laskami pewnie nigdy nie miał szansy na taką akcję.
W końcu dał mi chwilę na odpoczynek i udało mi się złapać oddech.
-Tylko tyle? Słabo ruchasz – zakpiłem, ciekaw co zrobi.
-Co kurwa powiedziałeś? Pokazać ci jak się rucha?
Nie czekał na odpowiedź, złapał mnie za głowę i wjechał po jaja. Docisnął mnie do siebie najmocniej jak potrafił, zero pola manewru, tylko kutas w gardle i odcięty dopływ tlenu. Nie puszczał, skurwysyn.
-Uduszę cię kurwo, skoro tak kochasz kutasy!
Zacząłem się wyrywać, ale był silniejszy. Myślałem, że naprawdę chciał mnie załatwić, wyrywałem się jak głupi, ale w końcu puścił mi głowę i kopnął w brzuch. Poleciałem na plecy.
-Podoba się, geju?
-O tak! – zawyłem z rozkoszy.
-Ja pierdolę, jaki ty jesteś pojebany pedał. Rozbieraj się.
Posłusznie ściągnąłem z siebie wszystkie ciuchy, ukazałem się nagi, z wyprężoną mokrą pałą.
-Teraz to mi się mega chce lać… Naszczać na ciebie?
-Tak! Proszę!
-O kurwa, ale akcja. Dobra, na kolana pedałku.
Klęknąłem przed nim i czekałem. Nakierował na mnie kutasa i zaczął się silić. Po chwili popłynął malutki strumień, ale szybko przybrał na sile. Szczyny lądowały na mojej klacie, brzuchu, kutasie. Nawet zaczął celować, żeby trafiać w każde miejsce. A potem, jakby nagle wpadł na ten pomysł, skierował kutasa wyżej i naszczał mi na twarz.
-Ooo, kurwa, ale z ciebie świnia jebana, nie wierzę.
Zamknąłem oczy i otworzyłem usta. Szczyny leciały i leciały, dałem radę trochę połknąć, co on skwitował kolejną porcją bluzgów. Zrobiło mi się miło i chłodno. Byłem w raju.
W końcu opróżnił zbiornik i strzepnął ostatnie kropelki.
Spojrzał tęsknie na puste puszki po piwie.
-Szkoda, że więcej nie kupiłeś, pedałku.
Też żałowałem. Nieźle się nakręcił po tym piciu. Teraz już niewiele zostało do zrobienia. Wyjebał mnie w ryj i naszczał, zgodnie z obietnicą. Przepięknie się sprawił. Zupełnie inaczej niż te wszystkie cioty z portali randkowych albo grindra. To tutaj było autentyczne.
-Dobra, oprzyj się o drzewo i wypinaj dupę – nakazał po chwili ciszy.
-Chcesz mnie ruchać? – nie wierzyłem własnym uszom.
-Wypinaj dupę, kurwo!!!
Doleciałem do drzewa i posłusznie się wypiąłem, oparty rękoma o pień. Nawet nie śmiałem spojrzeć w tył, żeby go nie peszyć.
Szelest liści pod butami, oddech na karku, odgłos spluwania. Posmarował sobie fiuta śliną i przytknął do mojej dziury. Nie miał problemu z wjazdem, mam wytrenowaną dupę. Wiele sporych kutasów i dild w niej było.
Zabolało, ale było i przyjemnie.
-Oooo, kurwa. Wypinaj się mocniej!
Wystawiłem dupsko najlepiej jak umiem i od razu zaczął się ruch. Posuwał szybko, bez żadnych rozgrzewek. Nawet gdyby próbował, nie wiedział jak się uprawia anal więc po prostu zapakował we mnie kutasa i orał, tak jak wcześniej usta.
-Jęcz pedale!
Przypomniał mi się wcześniejszy pornol. Tamta baba jęczała jak zarzynana, widać dresika to kręciło. Chętnie podjąłem wyzwanie, bo lubię głośny seks, a jego kutas zajebiście mnie rozpychał. Rozjęczałem się na dobre, a on tylko przyspieszył. Jedną ręką przycisnął mi łeb do drzewa, a drugą trzymał za biodro. Jebał mnie dokładnie tak, jak sobie wymarzyłem. Sapał przy tym i klął, być może wkurwiony że tak mu się to spodobało. Nie wiedziałem co mu siedzi w głowie.
-Pojebany oszczany pedał!
-Mmm, jeb mnie...
-Wystawiaj tę cipę, bierz kutasa!
-Ooo, spuść mi się w dupę!
-Jęcz kurwo!
Obaj się wydzieraliśmy, aż dziwne że nikogo to nie zwabiło. Ale dres był zbyt wczuty w ruchanie, a ja w dawanie dupy. Chuj mnie obchodziło wszystko inne, pragnąłem tylko tego kutasa, bluzgów i spermy. Zajebista akcja, niewiarygodna. Jebanie pierwsza klasa. Im bliżej spustu, tym ostrzejszy był ten skurwiel. Zaczął mnie podduszać, pluć mi na plecy i wbijać kutasa tak szybko i mocno, żeby zabolało.
-Jebany…pedał….spermojad… – jedno słowo co każde pchnięcie.
W końcu wydał z siebie dziki dźwięk między warknięciem, jękiem i czymś jeszcze. Zatrzęsło nim, wpompował mi w dupę porcję dresiarskiej spermy. O kurwa. Błyskawicznie się odwróciłem, klęknąłem przed nim i wziąłem do ryja jebiącego kutasa. Wypolerowałem resztkę, jednocześnie waląc sobie konia i dochodząc na trawę.
-Dobra, spierdalaj już – wysapał – Koniec zabawy.
Usiadłem oparty o drzewo i patrzyłem, jak chowa zwisającego kutasa do spodni. Potem sięgnął po moje spodenki.
-EJ, co robisz?
-Zamknij ryj pedale, bo cię rozjebię – zagroził.
Wyciągnął mój portfel i wyjął resztę gotówki. Potem zaczął oglądać mój telefon.
-Nie, proszę, zostaw mi komórkę.
-Ryj kurwa! Jeszcze jedno słowo i zabiorę ci te łachy, będziesz wracał do domu z gołą dupą śmieciu.
Zamknąłem się. Patrzyłem jak chowa do kieszeni kasę i mój telefon.
Spojrzał jeszcze na mnie, napluł na moje ciuchy i odszedł.
60%
13802
Dodał zuerzeczy 20.03.2019 07:13
Zagłosuj

Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany.

Podobne opowiadania

Na wsi

Po prostu w to nie wierze. Rodzice podczas wypadu za miasto oświadczyli mi, że kupili dom na wsi, i że niedługo się przeprowadzamy. Jedyny mój atut był taki, że skończyłem już osiemnastkę i mogłem mieszkać sam. Niestety argumenty nie trafiały do moich starych. Wyciągnąłem więc broń, że ostatnia klasa przede mną i matura, myślałem, że taki argument ich przekona. Częściowo się nie myliłem jednak też postawili warunek, całe wakacje musiałem mieszkać z nimi. Nie chciałem... Przeczytaj więcej...

Współczesny niewolnik Rozdział 5

Pan siedział w kuchni przy wyspie i czytał gazetę, co jakiś czas zerkał na Adama, który starał się nie dochodzić ale sprawiało mu to dużo trudność. Chłopak dyszał, wił się na różne strony starając się w jakiś sposób załagodzić ból dupy, spowodowany nadal mocnymi wibracjami. Do jadalni wszedł Marcin co oznaczało ze godzina już minęła. Stanął po drugiej stronie wyspy kuchennej i czekał na polecenie pana wpatrzony w niego. -Zdejmij fartuch. Podejdź do Adama i zacznij... Przeczytaj więcej...

Najlepsi kumple

Moje drugie opowiadanie, które jest fikcyjne, jak i wszystkie postacie w nim występujące. Chętnych serdecznie zapraszam. Miłego czytania :) Było pięć po siódmej a ja spieszyłem się na pociąg do szkoły. Mieszkam w małej wsi w województwie Łódzkim, do szkoły jeżdżę prosto do ponurych Skierniewic. Na myśl o tym mieście robi mi się nie dobrze nic kompletnie się tutaj nie dzieje, żadnego konkretnego klubu, żadnych miejsc na wypady ze znajomymi, jedyne fajne miejsce to chyba... Przeczytaj więcej...