Wierzycie w anioły? Nie w te świetliste, słodkie z aureolą nad głową, ale w wojowników Boga, którzy przynoszą śmierć największym potworą. A wierzycie w demony? Nie z rogami, czerwoną skórą i kopytami. W te niebezpiecznie seksowne, które kuszą i sprawiają, że błagasz o śmierć. Nie? Ja też nie wierzyłam. Do czasu.
Zdarzyło się to parę lat temu, gdy byłam dziewiętnastolatką. Dopiero wchodziłam w świat dorosłych, mimo że znałam go znakomicie. Musiałam szybko dojrzeć. Mój ojciec zginął, gdy miałam jedenaście lat. Matka, kobieta wyjątkowo infantylna, nie potrafiła sobie ze mną poradzić. Sama musiałam gotować, sprzątać, a nawet robić zakupy i płacić rachunki. Niewinne, głupiutkie dziewczę. Tak mogłabym opisać siebie z tamtych lat. Nigdy nie domyśliłabym się, co się kryje w ciemności. Jakie potwory czyhają na ludzi.
Uświadomił mnie dopiero on. Do tej pory nie wiem, dlaczego wybrał akurat mnie. Było we mnie coś wyjątkowego? Może wyróżniałam się z tłumu. Nie miałam pojęcia. Jednak dziękowałam bogu, że go spotkałam. Był moim wybawieniem, największym szczęściem i najgorszym koszmarem. Moje życie kręciło się tylko wokół niego. Zresztą dalej tak jest. Nawet teraz, gdy piszę te słowa, czuję jego obecność. Wiem, że czai się gdzieś tam, by przybyć gdyby tylko zagrażałoby mi jakieś niebezpieczeństwo. Czy go kochałam? Oczywiście, że tak! Bo co innego można czuć do swojego anioła stróża? Do swojego wybawiciela i osobistego diabła.
***
Wszystko zaczęło się pewnej nocy. Była jak każda inna. Ślęczałam nad książkami od angielskiego. Za miesiąc czekała mnie międzynarodowa matura. Chciałam się bardziej podszkolić.
Jak na kwiecień, było wyjątkowo chłodno. Zima długo nie chciała odpuścić i dalej odczuwało się jej okowy. Była trzecia w nocy, mimo tego ptaki już ćwierkały za oknem. Tak bardzo przyzwyczaiłam się do radosnego świergotu, że nawet nie zauważyłam kiedy ucichły. Literki rozmazywały mi się przed oczami. Dopijałam trzeci kubek kawy. Niezbyt zdrowy tryb życia. Niestety kofeina stała się moją ulubioną używką już w dzieciństwie. Chciałam pójść na studia za granicą, więc naprawdę przykładałam się do nauki. Biorąc pod uwagę, że raczej nie narzekałam na brak obowiązków czy znajomych, musiałam zarywać noce. Więc, jak już wspominałam, ta nie różniła się od innych. Kolejna dawka nudnego życia. Pragnęłam czegoś więcej. Dlatego tak bardzo chciałam się wyrwać z tego kraju. Żyć bardziej.
Dopiero buchanie gorąca wyłączyło mnie z transu. Odrzuciłam koc, którym opatuliłam się kilka godzin wcześniej. Siedziałam w koronkowych stringach i kusej, przezroczystej bluzeczce. Raczej nikt nie oskarżył by mnie o wstydliwość. Nagość była dla mnie czymś naturalnym. Tak naprawdę ubierałam się raczej z przymusu niż wygody. Oczywiście, on nie narzekał. To jedynie ułatwiało mu sprawę. Nie musiał zbytnio wysilać wyobraźni.
-Ubierasz się tak specjalnie dla mnie czy po prostu to lubisz? - spytał gruby głos.
Nie pochlebiaj sobie – odpowiedziałam, nie unosząc wzroku znad książki – Wiesz dobrze, że tak lubię.
Nie byłam zbytnio zaskoczona jego widokiem. Nawiedzał mnie od paru tygodni. Do tamtej nocy myślałam, że to wytwór mojej utopionej w kofeinie wyobraźni. Wyjątkowo zbereźnej, tak przy okazji.
Szkoda – westchnął – A myślałem już, że chcesz mnie zadowolić.
Nastąpiła cisza. Nie było to nic niezwykłego. Często tak siedzieliśmy. Ja zajmowałam się swoimi sprawami, a on mi się przyglądał. Sprawiało mi to nawet przyjemność. Dopiero po przetłumaczeniu ostatniej linijki tekstu uniosłam oczy, by na niego spojrzeć. A naprawdę było na co patrzeć. Nie był piękny. A przynajmniej nie dla ludzi. Stworzenia takie jak on nie miały być piękne. Miały uwodzić i skradać duszę nieszczęśników, którzy nie potrafili się im oprzeć. Tak naprawdę sama nie wiedziałam kim był. Odznaczałam się kreatywnością, a jednak halucynacja w jego postaci byłaby wyjątkowo dziwna. Powiedział mi, że jest mieszańcem. Owocem niedozwolonej miłości anioła z demonem. Można to było zresztą potwierdzić, tylko po spojrzeniu na niego. Złote włosy sięgały mu do ramion i okalały delikatnie opaloną twarz. Ciało przypominało grecką rzeźbę. Tak samo zimne, tak samo doskonałe. Oczy, te głębokie, przeszywające oczy przyprawiały o dreszcze. Poziome, grube, czarne źrenice otoczone przez krwistoczerwone tęczówki. Przerażały, a jednak to sprawiało, że jeszcze bardziej go pragnęłam.
Chodź do mnie – poprosiłam.
Położyliśmy się na łóżku. Wtulił się we mnie niczym w łono matki. Miałam wrażenie, że moja bliskość była mu niezbędna. Uniósł do góry moją bluzkę i pocałował tuż na pępkiem. To nie miała być pieszczota. Po prostu lubił czuć pod ustami moją nagą skórę. Jednak i tak poczułam przyjemne mrowienie w miejscach, w których stykały się nasze ciała. Oddech mi przyspieszył, a serce zaczęło szybciej bić.
Co nowego mi dzisiaj opowiesz? – spytałam.
Co noc słyszałam od niego historię z jego życia. Opowiadał mi jak jego rodzice go bronili. Jak został wcielony w armię Boga, z której uciekł i jak został płatnym najemnikiem, który nie stał ani po stronie dobra ani zła. Celowo dawkował tę wiedzę, a jednak czułam, że tego jest dla mnie za wiele.
Nic – szepnął – Mam dzisiaj inne plany.
Uniósł się spojrzał mi w oczy. Nie mogłam nic wyczytać z jego twarzy. Była jak kamienna maska. Ostre kontury jak u wojownika.
Chcesz mnie czegoś nauczyć? - podnieciłam się – Już dawno mi to obiecałeś.
Taak, chcę cię czegoś nauczyć, jednak na pewno nie tego, czego się spodziewałaś.
Uśmiechnął się. W jego oczach zaświeciło coś dziwnego... czyżby pożądanie? Widziałam je już wcześnie, ale były to raczej przebłyski. Na przykład, gdy szykowałam się do szkoły i stałam naga przed szafą szukając czegoś do ubrania.
Oblizałam usta.
O co dokładnie chodzi?
Oparł się na rękach, tak że jego twarz znajdowała się dokładnie nad moją. Jego włosy załaskotały mnie w nos.
Chcesz mi powiedzieć, że nie wiesz.
Najwyżej się domyślam.
Roześmiał się. Pierwszy raz zrobił to przy mnie. Zaskoczył mnie tym tak bardzo, że aż uniosłam dłoń by dotknąć jego ust. Ucichł. Bez uprzedzenia złapał mój palec zębami. Było w tym coś zmysłowego. Pocałuj mnie, poprosiłam w myślach. Chyba mnie usłyszał, bo natychmiast to zrobił. Nic niezwykłego, delikatnie muśnięcie warg. Jednak moje ciało zareagowało z entuzjazmem. Uniosłam się, by być bliżej. Uderzyliśmy się zębami, co wywołało nasz śmiech.
Co ci tak spieszno? - spytał.
Czekam na to od paru tygodni. Jestem tworem cierpliwości.
Jesteś naiwna.
Nie wiedziałam, co miały znaczyć te słowa. W sumie prawie nigdy nie rozumiałam co do mnie mówił.
Nie ma w tym naiwności... tylko potrzeba.
Jak silna?
Jego głos miał w sobie lekką chrapliwość. Jak wtedy, gdy lekko przysypiasz, a ktoś cię wybudza. Powoli zatapiasz się w swoje senne pasje i zostajesz z nich wyrwany by znowu wrócić do brudnej rzeczywistości. Sam ten dźwięk sprawił, że poczułam gorąco w sercu i dole brzucha. Chciałam go tak bardzo jak jeszcze niczego w życiu. Było to coś nieznanego. Jeszcze nigdy nie zaznałam smaku miłości.
No cóż, gdybyś był wystarczająco odważny, sam byś to sprawdził – kontynuowałam flirt.
Tak sądzisz? - wymruczał.
Położył dłoń na moich żebrach i irytująco powoli zsuwał ją w dół. Moje ciało przeszły dreszcze. Chciałam jeszcze. Robił to z dokładnością godną naukowca. Jakby chciał sprawdzić fakturę skóry, reakcję organizmu. W końcu dotarł do pachwiny, odsunął materiał majtek i dotknął delikatnie wilgotnej pochwy. Na sekundę przymknęłam oczy, aby tym się rozkoszować. Zobaczyłam jak na jego usta wkrada się uśmieszek.
Mówiłam ci – szepnęłam zadowolona z wygranej.
Musiałem się upewnić.
Jego palec zaczął gładzić miękkie miejsce. Sapnęłam i zwinęłam ręce w pięści. Kochałam to, co ze mną robił. Złapałam go za włosy i przyciągnęłam do siebie.
Albo zaczniesz robić to porządnie albo wcale – warknęłam.
Chyba mnie rozumiał, bo przyssał się do moich ust jak spragniony do butelki wody. Jego język ciężko pracował. Wiłam się pod nim dotykając każdej jego części ciała. Robił to samo. Męskie ręce były wszędzie. Przestały mnie głaskać, a zaczęły ściskać. Jęknął z frustracją. Jakby miał zbyt duży wybór, jakby chciał wszystkiego naraz. Jakby żałował, że ma tylko dwie dłonie, które ograniczają jego działania.
Wbił palce w moje boki i zawinął moje uda wokół swoich bioder. Ocierałam się o jego stwardniałego fiuta. Poczułam jego zęby na swoich ustach, a potem języku. Na początku myślałam, że to ja bardziej go pragnęłam. Teraz widziałam jak bardzo się myliłam.
Zerżnę cię dzisiaj – powiedział z potrzebą.
Na co jeszcze czekasz?
Nie musiałam dwa razy powtarzać.
Przycisnął mnie ciężarem swojego ciała do łóżka. Serce łopotało mi jak szalone. Szarpnął mnie za włosy, wyginając moją głowę do tyłu. Zaczął całować i podgryzać skórę na mojej szyi. Byłam pewna, że byłby w stanie ją przebić. Byłam pewna, że się powstrzymywał.
Złapał za materiał koszulki, którą miałam na sobie i zdarł ją jednym ruchem. Nie była ona dla niego niczym innym jak barierą ochraniającą moje wrażliwe i obrzmiałe od napływającej krwi piersi. Wziął jedną w dłoń i zaczął masować. Sięgnął ustami do sutka drugiej. Fala ciepła przeszła przez całą moją długość. Oddychałam ciężko i głośno, dając mu znać, że bardzo mi się podobało to co robił.
Przejechałam palcami po jego plecach. Czułam jak mięśnie kurczą się pod moim dotykiem. Przyciągnęłam go za szyję, żeby przerwał i znowu wycisnęłam na ustach gorący pocałunek. Nie potrafiłam się od niego oderwać. To co teraz się działo było niesamowite, nierealne i niebiańskie.
Wbiłam paznokcie w najbliższy kawałek ciała. Nawet tego nie zauważył, skupiony na dawaniu mi przyjemności. Rozpływałam się. Wznosiłam i opadałam. Nie dało się opisać moich odczuć, moich doświadczeń.
Sięgnęłam do jego spodni, jedynej garderoby, którą miał na sobie. Zauważył moje mozolne próby, więc sam się ich pozbył. W mgnieniu oka. Może. Nie wiedziałam czy całowaliśmy się sekundę, godzinę, rok czy milenium. Byłam ja, był on. Były nasze rozpalone ciała. Były myśli, choć równie mogły zniknąć. Może się tak stało, nie wiem.
Złapałam w dłoń jego penisa i zaczęłam unosić ją w górę i w dół. Był idealny, niemały, ale też niezbyt ogromny, który sprawiłby mi ból. Stworzony dla mnie, dopasowany.
Moje działania musiały go bardzo podniecić. Ścisnął moją pierś mocno, boleśnie. Na moim biodrze zostaną siniaki po jego palcach. Powoli traciłam dech...
Jesteś taka piękna – usłyszałam – tak długo cię chciałem. Nawet nie wiesz jak długo. Nie wiesz ile szukałem właśnie ciebie.
Te romantyczne wyznanie odrobinę zbiło mnie z toru. Nigdy nie byłam typem kochliwej dziewczyny. Jednak on... on był mój. Zaborczość wobec niego była bardzo głęboka, przykuta do mojego serca żelaznymi kajdanami.
Zwolniliśmy na chwilę. Wtuliłam się w jego ramionach, szepcząc do ucha wyznanie miłości. Wtedy nie byłam świadoma, że zwykłe 'kocham Cię' skierowane do niego, stanie się najwspanialszą oraz najgorszą decyzją w moim życiu.
W końcu poczułam go w sobie. Wypełniał każdą cząstkę mojego jestestwa. Nie tylko posiadł ciało, ale również duszę. Oddałam całą siebie, nie zostawiając sobie nawet skrawka. Miałam wrażenie, że unoszę się ponad wszystko. Jakby moja astralna część nie mogła znieść tej przyjemności, która płynęła z uprawiania seksu.
Nie był w żaden sposób delikatny. Pieprzył mnie szybko, mocno, bez ograniczeń. Zapomniałam gdzie jestem, kim jestem. Jedynie uderzenie mojej głowy o oparcie łóżka przy zbyt gwałtownym ruchu, przywróciło mnie lekko do rzeczywistości. Nie jęczałam, nie byłam w stanie. Moje struny głosowe straciły swoją moc.
Zaczęłam cicho łkać od nadmiaru bodźców. Tego było za dużo, zbyt wiele. Intensywność doprowadzała mnie skraj wytrzymałości. Nie wytrzymywałam, chciałam go odepchnąć, odsunąć. Chciałam go przyciągnąć, nigdy nie puścić. Rozdrapywałam jego plecy. Czułam spływającą z nich krew. Nie zwracał na to uwagi. Szukał własnego wyzwolenia.
W końcu doszłam. To nie był seksowny, filmowy orgazm, gdy plecy aktorki wyginają się w łuk, a wielgaśne usta układają w namiętne „o”. Nie, mnie dopadły konwulsje, a moje usta wylądowały na jego barku, gdy wgryzłam się w niego z całej siły, by nie wrzasnąć.
Pulsowanie mojej cipki pozwoliło na jego finał. Spektakularny, gdyby mnie to było oceniać. Cały się rozjaśnił, jak gdyby wypłynęła z niego jakaś niezrozumiała energia. Otoczyła mnie i zniknęła. Przez sekundę miałam wrażenie, że i on zniknął. Jednak po prostu się uniósł na łokciach i jednocześnie zrobił lżejszy, jak gdyby dostał anielskich skrzydeł, o których tak często słyszę.
Byłam pewna, że ten cudowny, spełniony uśmiech na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
Nauka poszła ci bardzo dobrze – powiedział.
Dzięki.
Nie poznałam własnego głosu. Głuchy, jakbyś gdzieś z oddali. Spojrzałam na niego rozanielonym wzrokiem, spod pół przymkniętych powiek.
Kochałam go. Mojego anioła, mojego diabła. Moje życie lecz jednocześnie sprawcę mojej śmierci.