Pewnego lata, jak zwykle, chodziłam z siostrą Monią po mieście w poszukiwaniu przystojnych facetów. Przyznam, że chciałam jakiegoś poderwać, bo miałam dość bycia samą, kiedy inne koleżanki wciąż opowiadały o swoich wielkich miłościach. Ja też pragnęłam taką przeżyć i marzyłam, że mój pierwszy chłopak będzie również moim ostatnim...
Zawsze byłam bardzo ładną dziewczyną, ale przeważnie interesowały się mną jakieś typy spod ciemnej gwiazdy, którym chodziło tylko o jedno. Z takimi nie chciałam nawet zaczynać, bo wiedziałam czym to się może skończyć, a ja tak pragnęłam tylko tego jedynego od samiutkiego początku....
Na mieście było wielu ślicznych chłopaków, a jeden z nich spodobał mi się w szczególności. Wysoki, czarnooki o ciemnej karnacji brunet najprawdopodobniej czekał na jakiś autobus. Był porządnie ubrany, a nie jak jakiś flejtuch. Wiedziałam, że to właśnie on jest moim wymarzonym mężczyzną! Ale przystojniak nawet na mnie nie spojrzał, przynajmniej tego nie zauważyłam. Chciałam do niego podejść, jakoś zagadać... lecz teraz zabrakło mi nagle odwagi, więc zrezygnowałam. Czekałam tylko nieopodal pragnąc, żeby wreszcie na mnie popatrzył, ale sekundę potem wsiadł do autobusu pełnego ludzi i odjechał. Teraz to już całkowicie straciłam wszelką nadzieję, a na dodatek dobijała mnie siostra, która śmiała się ze mnie, że trzeba było coś zrobić, a ja stałam jak jakiś kołek. No trudno, zawsze miałam takiego pecha i musiałam się z tym pogodzić. Dziwnie roztargniona poprosiłam Mońkę, żebyśmy już jechały do domu. Wkrótce dotarłyśmy na miejsce, a ja nie mogłam przestać myśleć, że straciłam taką okazję.
Następnego słonecznego dnia postanowiłyśmy wybrać się nad wodę, a dokładniej nad jezioro Pogoria. Zabrałyśmy również nasze dwie przyjaciółki. Było świetnie. Na plaży zapomniałam o wszystkich moich zmartwieniach, ale dzień tak szybko dobiegał końca... Miałyśmy się już zbierać, kiedy nagle go zobaczyłam. Ten sam chłopak z paroma kolegami przygotowywał się do wypłynięcia na jezioro białą Omegą. Czerwone już słońce oświetlało jego pięknie wyrzeźbione ciało. Chciałam znowu do niego podejść, ale coś we mnie pękło. Po prostu nie mogłam, coś mnie trzymało i nie chciało puścić. Wkrótce wypłynął, a ja już nic nie mogłam zrobić. Złożyłyśmy z koleżankami ręczniki i pojechałyśmy do domu. Plułam sobie w brodę, że następnej okazji już nigdy nie będzie, a ja tak ją zmarnowałam. Obiecałam sobie, że już nigdy niczego nie zmarnuję.
Mijały dni, a ja wciąż się łudziłam, że jeszcze go zobaczę, ale niestety, złudzenia szybko prysły. Postanowiłam wciągnąć się w wir wakacji i wkrótce zapomniałam o wyśnionym chłopaku, bo na czacie w necie poznałam kogoś innego. Był naprawdę uroczy, a w dodatku pracowity, bo załatwił sobie jakąś dorywczą pracę na wakacje. Muszę przyznać, że nigdy nie znałam tak przemiłego faceta. W myśli już snułam plany na przyszłość, w której on odgrywa główną rolę. Od samego początku chciał się ze mną spotkać, ale ja wolałam bardziej go poznać i wciąż odkładałam nasze spotkanie na później, chociaż wiedziałam, że bardzo mu się podobam, bo wcześniej wysłałam mu kilka moich zdjęć. Mówił, że wie, iż ja jestem właśnie tą dziewczyną, z którą chciałby być już zawsze. Bardzo cieszyły mnie słowa, że ktoś tak bardzo chce ze mną dzielić resztę życia. Tomek, bo tak miał na imię, również podesłał mi swoje zdjęcie. Było trochę niewyraźne, a w dodatku zrobione z daleka, abym mogła bliżej się mu przyjrzeć, ale pomyślałam, że to charakter jest najważniejszy.
Zbliżał się wieczór. Zrobiłam się trochę głodna. Siostra zaproponowała pizzę. Super! To był świetny pomysł, akurat miałam na to ochotę. Mama zamówiła przez telefon 2 pizze. Wkrótce przyjechał ktoś z Telepizzy. Powiedziałam Moni, żeby odebrała jedzonko. Kiedy to zrobiła, wpadła do pokoju z dziwnym uśmiechem. Nie wiedziałam, o co jej chodzi? A ona na to, że koleś z przystanku właśnie przywiózł nam pizze. Ja biegiem podskoczyłam do okna zobaczyć, czy się ze mnie nie nabija. Ale to była prawda. To był on! Wiedziałam już gdzie pracuje. Cieszyłam się jak małe dziecko i już snułam plany na przyszłość, kiedy nagle przypomniałam sobie o Tomku. Stanęłam na rozdrożu. Z jednej strony był mój wymarzony mężczyzna, o którym w sumie nic nie wiedziałam, a z drugiej przemiły chłopak. Nawet głębiej się nie zastanawiając, postanowiłam, że zdobędę tego przystojniaka, a Tomkowi coś się wymyśli.
Następnego dnia, wcześnie rano weszłam na GG, aby trafić jeszcze na Tomka. Serce zaczęło mi walić jak nigdy. W końcu zrobiłam mu nadzieję i trudno było mi tak nagle to zniszczyć. Ale podjęłam decyzję, że musze to zrobić, bo będę żałować do końca życia. Zaczęłam rozmowę jak zwykle. Fajnie się gadało, ale musiałam przystąpić do działania. Napisałam, że „kogoś poznałam i przykro mi, ale tak wyszło”. Od razu zauważyłam, że coś jest nie tak. Tomek nagle przycichł. Dotąd żywy chłopak, teraz zaczął pisać półsłówkami, tak jakby bardzo to przeżył. Pytał mnie jeszcze, czy jestem tego pewna, że to koniec? Że on może poczekać... Ja odpowiadałam tylko, że nie wiem, co będzie dalej, zamiast od razu napisać, że to definitywny koniec. Ale tak nie potrafiłam, wbrew sobie chciałam mu zrobić niepotrzebną nadzieję. Tomek na koniec powiedział, że zawsze będzie na mnie czekał. Wiedziałam, że nigdy się nie doczeka, ale nie potrafiłam mu tego uświadomić. Wiem, że to było bardzo okrutne z mojej strony, ale każdy popełnia jakieś błędy.... Postanowiłam tylko, że będę dalej utrzymywać z nim kontakt, jako przyjaciele.
Po południu, tak jak planowałam, poszłam z siostrą do pobliskiej Telepizzy, aby go wreszcie poznać, chociaż Monika była na mnie zła, że tak zostawiłam Tomka. Usiadłyśmy przy jednym ze stolików i zamówiłyśmy pizze, czekając, aż mój przystojniak się zjawi. I tak też się stało. Przyjechał na rowerze po kolejne pizze do rozwiezienia. Chciałam do niego podejść, ale byłam zbyt zdenerwowana, więc poprosiłam Monię, żeby zapytała go, czy nie chce mnie poznać? Siostra więc wstała i szybko podeszła do mojego przystojniaka. Wskazując na mnie palcem, zapytała się, czy nie chciałby poznać fajnej dziewczyny. Lecz on, nawet nie spoglądając w moją stronę, odpowiedział tylko, że już kogoś ma, kogo nigdy nie opuści. Gdy to usłyszałam, ręce mi się załamały. Moje marzenia nagle prysły. Poczułam się upokorzona, ale cóż... Tak najwidoczniej miało być. Wieczorem wróciłam do domu, siadłam przed komputerem i kliknęłam do Tomka, który nadal był smutny. Mając nadzieję, że jeszcze wszystko można odwrócić, powiedziałam mu, że nie było żadnego chłopaka, że chciałam tylko sprawdzić jego reakcję na to, co powiem. I przekonałam go. W sumie to od razu uwierzył. Cieszyłam się, że wtedy z nim tak definitywnie nie skończyłam, bo teraz nie miałabym do kogo wrócić. Czułam się strasznie podle, ale postanowiłam o wszystkim zapomnieć i spróbować jednak z Tomkiem pomimo wszystko. Rozmawialiśmy jeszcze może tydzień, planując naszą wspólną przyszłość. Poczułam, że naprawdę mi na nim zależy i umówiliśmy się, że spotkamy się w... autobusie.
Nadszedł dzień spotkania. Nerwowo stałam na przystanku i czekałam na autobus nr 811. W końcu nadjechał. Weszłam do środka. Powoli zaczęłam rozglądać się po tłumie w poszukiwaniu Tomusia. I znowu zobaczyłam chłopaka z przystanku. Patrzył na mnie z uśmiechem, ale ja szybko odwróciłam wzrok myśląc, że nie będę się gapić na innych facetów. Stałam tak przy oknie, kiedy nagle zobaczyłam czerwoną różę. Wręczał mi ją... mój wymarzony przystojniak. Zrobiło mi się trochę głupio, bo nie wiedziałam, co jest grane. Wkrótce jednak się przedstawił: „Cześć. Jestem Tomek”. To był szok!!! Zrezygnowałam z Tomka dla niego samego!!! Nie mogłam w to uwierzyć, czułam się ohydnie, ale z drugiej strony przepełniała mnie radość. Tomuś patrzył na mnie i uśmiechając się słodko, powiedział „Czekałem na Ciebie i czekałbym całą wieczność”. Przytuliłam go i dałam mu buziaka, jakbyśmy od dawna byli razem. Powiedziałam mu, że chyba go widziałam już kiedyś, a on na to, że mnie też widział na przystanku i nad jeziorem, ale nie chciał się narzucać, żebym nie pomyślała o nim źle, a kiedy przypadkiem natrafił na mnie na czacie, był oszołomiony i przekonany, że to przeznaczenie...
Z Tomkiem tworzymy wspaniałą parę i jesteśmy ze sobą rok i miesiąc. Przez ten czas nigdy się nie pokłóciliśmy. Zawsze byliśmy razem i przeżyliśmy wiele niezapomnianych chwil. Planujemy wspólną przyszłość...
A ta cała sytuacja, jaka zaszła... O wszystkim mu opowiedziałam z ogromnym trudem, ale on wcale się tym nie zniechęcił, był dla mnie bardzo wyrozumiały, aż mu się dziwię. Potraktowaliśmy to jako śmieszną przygodę i wszystko poszło w niepamięć, w końcu miłość jest wielkodusznie cierpliwa i nie pamięta złego....