To jedno z wielu zdarzeń, które miały miejsce w mym radosnym życiu. Jeśli chcesz dowiedzieć się, jak doszło do opisywanych sytuacji, jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o mnie tak w ogóle, musisz sięgnąć do opowiadania "One". Tam znajdziesz historię mego życia, to stamtąd "wyciągnąłem" niektóre przypadki i zrelacjonowałem w oddzielnych historyjkach. Zapraszam do lektury!
Pojechałem do Tadeusza, mego kumpla jeszcze ze średniej szkoły. Nie widzieliśmy się chyba piętnaście lat, albo i więcej. Wiem, że miał żonę, która odeszła rok po urodzeniu drugiego dziecka, spakowała się i zniknęła, zostawiła go z dzieciakami. Teraz jego syn pracował w Irlandii, córka została z ojcem; kiedy widziałem ją ostatni raz była bardzo podobną do swej matki okrągłą, pulchniutką czarnulką w wieku chyba ośmiu lat.
Umówiłem się z Tadziem, że posiedzimy razem cały weekend, miałem dużo wolnego czasu, on też. Planowaliśmy „nocne Polaków rozmowy”, pijaństwo i wspomnienia – ot, takie normalne wieczory mężczyzn, którzy nie widzieli się kawał czasu. Pamiętałem, że Tadeusz nie miał mocnej głowy do trunków wysokoprocentowych, zawsze usypiał pierwszy na imprezach alkoholowych, więc nie obawiałem się, że będę musiał pić do nieprzytomności, jak to kiedyś w większym gronie bywało...
Po sutym, smacznym obiedzie wyjechałem z domu, miałem przed sobą ponad dwie godziny spokojnej jazdy. Kilkanaście kilometrów od celu odebrałem telefon.
Cześć, Tadeusz z tej strony – usłyszałem głos kolegi.
No cześć, co tam?
Jan, są małe komplikacje, ale tylko małe. Nie spotkamy się zaraz, tylko gdzieś za dwie, trzy godziny, muszę dłużej zostać w firmie.
Ale dzisiaj dotrzesz do domu? - spytałem z nadzieją.
Tak, wieczorem będę, najpóźniej trochę po dwudziestej. W domu jest Luiza, zajmie się tobą, już wie o moim spóźnieniu.
OK, nie widzę problemu, jadę i spokojnie czekam na ciebie – rozłączyłem się.
Kilkanaście minut później byłem przed domem Tadeusza. Wjechałem przez otwartą bramę, postawiłem auto na wolnym miejscu na podjeździe, wziąłem walizkę i podszedłem do drzwi wejściowych. Kilka sekund po naciśnięciu dzwonka drzwi otworzyły się i stanęła w nich... żona Tadeusza! Przynajmniej tak mi się na pierwszy rzut oka wydawało, jednak dziewczyna stojące w wejściu była za młoda na Celinę.
Dzień dobry, jestem Luiza – wyciągnęła rękę w moją stronę – ojciec uprzedził mnie, że będzie później i mam się panem zająć – uśmiechnęła się czarująco.
Jan – przedstawiłem się trochę zmieszany – nie dość, że pamiętam cię jako małą dziewczynkę, a teraz widzę dojrzałą, młodą kobietę, to jeszcze jesteś niesamowicie podobna do mamy!
Wiem, wszyscy mi to mówią – spuściła wzrok na podłogę – mama nie żyje od kilku lat – dodała cicho.
O, nie wiedziałem, wyrazy współczucia! - nie miałem pojęcia co powiedzieć, znając ich sytuację.
Eee, nie ma o czym mówić, zostawiła nas dawno temu, zmarła daleko stąd, nawet nie wiemy, gdzie ją pochowali... - spojrzała na mnie i uśmiechnęła się nieśmiało – proszę wejść, pokój przygotowany, pokażę panu.
Poszedłem za dziewczyną. Idąc schodami przyglądałem się jej mocnym nogom i dość obfitym pośladkom, poruszającym się rytmicznie w czasie pokonywania stopni. Miała bardzo apetyczne ciało, buzia też bardzo miła i ten ciepły uśmiech – wypisz, wymaluj jej matka! Muszę przyznać, że skrycie podkochiwałem się kiedyś w Celinie, podobała mi się niesamowicie, ale ona od początku zakochała się w Tadeuszu i nie miałem najmniejszych szans, choć starałem się o pozyskanie jej względów najlepiej, jak umiałem...
Dotarliśmy na górę, Luiza pokazała mój pokój, wskazała łazienkę.
Zostawiam pana samego, pewnie chce się pan odświeżyć, więc proszę bardzo. Za kilkanaście minut czekam na pana w kuchni, przygotuję jakiś posiłek, pan przecież po podróży...
Przepraszam, mam prośbę - przerwałem dziewczynie.
Tak, słucham? - popatrzyła na mnie dużymi, ciemnymi oczami i uśmiechnęła się słodko
Nie mów mi per „pan”, bo czuję się... bardzo staro! Jestem Jan.
OK, nie widzę problemu, ale musimy wypić brudzia!
Oczywiście, ale daj mi kilka minut.
Wkrótce odświeżony i przebrany w lekki dresik zjawiłem się w kuchni, skąd dochodziły obiecujące zapachy. Luiza stała przy kuchence, nie widziała mnie, mogłem więc spokojnie przyjrzeć się dziewczynie. Jak mówiłem - miła dość duży tyłek, ale nie była niska, więc nie raziło to absolutnie. Wąska kibić, niezbyt szerokie ramiona, ciemne, dość długie, za łopatki włosy i miękkie kobiece ruchy – to wszystko sprawiało, że była bardzo kobieca, apetyczna, musiała podobać się mężczyznom; mi się bardzo podobała. Usłyszała moje kroki, odwróciła głowę.
Jesteś już, to dobrze. Otwórz proszę wino, stoi na stole, ja za minutkę kończę – bardzo kobiecym ruchem odgarnęła ręką włosy z czoła, dmuchnięciem odrzuciła niesforny kosmyk.
Było to tak kobiece, naturalne, dziewczęce, pełne wdzięku, że... poczułem mrowienie w kroku! Szybko podszedłem do kuchennego stołu, zająłem się zakorkowaną butelką. Po chwili obok otwartego wina stał półmisek z kawałkami różnych mięs, ozdobionych parowanymi warzywami.
Zajmuję się domem odkąd skończyłam trzynaście lat, wiem, co lubią mężczyźni, dla dwóch przecież gotowałam. Powinno ci smakować, jedz Janie, proszę – nałożyła na talerz sporą porcję i podała mi z kawałkiem pieczywa.
Na popitkę mam piwo, chcesz? - zaproponowała.
Bardzo chętnie – ledwo mogłem to wymówić gębą pełną pyszności.
Po obfitym posiłku przyszedł czas na wino. Podałem Luizie pełen kieliszek, stuknęliśmy się szkłem
Jan - powiedziałem patrząc jej w oczy – tak masz mówić
Luiza – odpowiedziała, objęła mą szyję ramieniem i wpiła mi się w usta!
To nie był pocałunek, jaki dają sobie osoby zaczynające mówić sobie po imieniu. Luiza wsunęła energicznie język między moje zęby, wierciła nim na boki, wsuwała go bardzo głęboko. Nie zostałem dłużny, objąłem ją mocno i oddawałem pocałunek. Czułem, że mój kutas zaczyna podnosić głowę, byłem pewien, że poczuła go, usłyszałem nawet cichy pomruk aprobaty... Cała ta sytuacja była zwariowana, a dziewczyna – co tu dużo mówić – podobała mi się! Ale przecież to córka mego kumpla! Nie wiedziałem, co robić... Odsunąłem ją od siebie, popatrzyłem na ładną buzię, pokręciłem głową, zrobiłem groźną minę i pogroziłem palcem.
Tak nie można, Luizo. Jesteś córką mego przyjaciela, muszę to uszanować, chcę uszanować ciebie i jego. Poprzestańmy na tym, co się zdarzyło i już. Może tak być?
No.... Jeśli inaczej nie można, to musi tak być, to twój wybór. Musisz jednak wiedzieć, że podobałeś mi się odkąd pamiętam, nawet jak byłam podlotkiem, to marzyłam, że się z tobą kocham... - zarumieniła się lekko – I to ci jeszcze powiem, że nie odpuszczę! - odwróciła się i podeszła do kuchenki.
Zaraz podam ciasto, siadaj do stołu, ale nie tutaj, do salonu proszę. – zakomenderowała.
Siedzieliśmy w salonie jedząc pyszne placki i serniki, popijając je bardzo smaczną, aromatyczną kawą; rozmawialiśmy głównie o przeszłości, o czasach spotkań z jej rodzicami, kiedy ona była jeszcze bardzo mała. Pół godziny później przyjechał Tadeusz, po serdecznym powitaniu zasiedliśmy do stołu. Znowu wspomnienia, przywracanie pamięci zdarzeń, które już się zatarły, śmiech i chwile wzruszeń. Pękła pierwsza butelka wódki, zaczęliśmy drugą... Jak wspominałem, Tadeusz nie miał mocnej głowy do alkoholu, już po dwudziestej drugiej zaczął kołysać się w fotelu, przysypiał na kilka sekund. Wypiliśmy jeszcze kilka kieliszków i Tadziu w tym fotelu usnął. Udało mi się z pomocą roześmianej Luizy jakoś doholować faceta do jego sypialni, sam poszedłem do wyznaczonego mi pokoju. Wziąłem ze sobą solidnego drinka, siadłem na łóżku, wypiłem mały łyczek. Stwierdziłem, że trzeba się wykąpać, włączyć może telewizor, pogapić się chwilkę na cokolwiek i spać. Poszedłem do łazienki, taki bardzo chłodny, przyjemny prysznic dobrze mi zrobił. Odświeżony, zrelaksowany i rozbudzony, jak zwykle nago położyłem się w pachnącej, mięciutkiej pościeli; z drinkiem w ręce patrzyłem na jakiś program w TV. Nawet nie wiem, kiedy usnąłem, na szczęście zdążyłem dopić zawartość szklanki i nie rozlałem nic na prześcieradło, choć nie zgasiłem nocnej lampki stojącej na stoliku. Zdążyłem wyłączyć telewizor, tyle pamiętałem. Nie mam pojęcia, ile czasu upłynęło, kiedy wydawało mi się, że poczułem pod kołdrą jakiś ruch! Udałem, że śpię, nie poruszyłem się. To nie był sen, ani złudzenie. Ktoś był w moim łóżku! Domyśliłem się, kto to mógł być, ale ciągle udawałem, że jestem pogrążony w głębokim śnie. Luiza - bo to była ona – wśliznęła się pod kołdrę, przytuliła do mnie. Pewnie myślała, że napity jak jej ojciec śpię twardym snem pijanego. Czułem, że też była naga, bo przecież sam zawsze śpię bez piżamy. Leżałem na lewym boku, tyłem do dziewczyny. Przytuliła się jeszcze mocniej, biust, brzuch i biodra przylegały ściśle do mego ciała, była przyjemnie chłodna. Nie wiedziałem, jak zareagować! Dupeczka była bardzo fajna, podobała mi się, do tego miała jeden zasadniczy walor – była młoda! Czułem, że kutas podnosi głowę, ale ciągle nie reagowałem na jej bliskość. Westchnąłem głośno, niby przez sen i pokurczyłem nogi w kolanach. Natychmiast zrobiła to samo, czułem jej uda na swoich. Wyobraziłem sobie ciepłą, wilgotną pipkę, z której za chwilę popłyną obficie soki podniecenia i znowu poczułem kolejną falę gorąca w chuju. Luiza położyła rękę na mym udzie, odczekała chwilę. Nie doczekała się reakcji z mojej strony, więc przesunęła dłoń i ujęła w nią mego kutasa. Usłyszałem dźwięk wciąganego powietrza, jako reakcję na wielkość przyrodzenia. Nie ona pierwsza i nie ostatnia zachwycała się tym sprzętem. Pomału zaczęła masować mi chuja dłonią; poczułem między nami jej drugą rękę, widocznie brandzlowała sobie pipkę. Ciągle udawałem że śpię, czekając na rozwój wypadków. Masowała mi kumpla coraz mocniej i szybciej, jakby nabierała pewności, że nie zareaguję. Kutas stał prawie na maksa, kiedy postanowiłem przewrócić się niby we śnie na wznak. Nie musiałem czekać długo, bo kilka sekund później czułem na głowicy jej ciepłe usta. Robiła mi na śpiąco loda! To też nie trwało długo. Skradając się ostrożnie i delikatnie jak kotka, okraczyła mnie biodrami i pomalutku zaczęła nasuwać swą pipkę na mego kutasa! Chyba pora obudzić się – pomyślałem. Otworzyłem oczy, udałem wzburzenie.
Co to ma być, zwariowałaś? - wyszeptałem.
Nie, nie zwariowałam. Przecież ostrzegałam cię, że nie odpuszczę! - odpowiedziała również szeptem cały czas siedząc na mej pale, ruszając podniecająco biodrami.
Złaź ze mnie, wariatko. Wpadnie ojciec i będzie draka!
Nie wpadnie. Jest w takim stanie, że wstanie koło południa, możesz być tego pewien, znam go przecież – uśmiechnęła się szeroko
No, nie wiem, mam przykre doświadczenia - szeptałem nadal, choć czułem, że kutas ciągle rośnie z podniecenia.
Miałem powód do podniety. Na stojącym chuju siedziała śliczna, młoda kobieta, całkiem naga. Mogłem podziwiać jej piękne, jeszcze dziewczęce kształty, zachwycać się jędrnymi piersiami ze sterczącymi sutkami; płaski brzuch z pasemkiem czarnych kłaczków na dole też był podniecający. O ładnej, miłej buzi nie wspomnę, chwaliłem już wcześniej. Obserwowałem ją teraz z zachwytem, widziałem błogą minkę, lekki uśmieszek i zachodzące mgiełką rozkoszy oczy. Krótko mówiąc miałem na kutasie napaloną młodą laskę, której nie wygonił by z łóżka żaden normalny mężczyzna! Ponieważ uważam się za normalnego też nie gadałem więcej, tylko wziąłem się za robotę. Złapałem jej sterczący biuścik, przytrzymałem i zacząłem energicznie poruszać biodrami wbijając się mocno w mokrą pipkę. Dziewczyna westchnęła i poddała się mym ruchom, dostosowując do nich. Przechyliła się trochę w tył, podparła rękami o moje nogi i zaczęła ostry galop na kutasie; jej biodra falowały w przód i w tył, nabijała się naprawdę mocno na twardą już i stojącą na maksa pałę. Zagryzała wargi, oczy miała zamknięte, jęczała i stękała, ciągle przyspieszała. W końcu osiągnęła takie tempo bioder, jakiego jeszcze nie widziałem u żadnej z moich kobiet, które kiedykolwiek ruchałam. Czułem, że już długo nie wytrzymam, że za chwilę wytrysnę w tą gorącą, zwariowaną pizdę, a nie miałem na sobie żadnego zabezpieczenia, nie przyszło mi do głowy, że będę u Tadeusza ruchał jego córkę! Nagle Luiza znieruchomiała, zatrzymała się, wzięła głęboki wdech, wyprostowała, patrzyła na mnie wielkimi oczami i... I zaczęła walić mnie pięściami po klacie, podrygiwać, szarpać swe włosy; najgorsze było to, że wrzeszczała i wyła jak kojot! Tylko tego brakowało, żeby wpadł tutaj Tadeusz i zobaczył swą córuchnę na kutasie przyjaciela! Złapałem ją za kudły, pociągnąłem do siebie i wcisnąłem wrzeszczącą gębę w poduchę. Trzymałem mocno, bo zaczęła się wyrywać, puściłem, kiedy już ucichła. Poderwała się, patrzyła na mnie dzikim, rozbieganym wzrokiem.
Co robisz, chcesz mnie udusić? - spytała z wyrzutem.
Nie, chcę zapobiec niespodziewanej wizycie twego tatusia. Wrzeszczysz tak, że słyszeli cię wszyscy sąsiedzi!
Jak mogłam być cicho, skoro nie panowałam nad sobą! Nigdy, ale to nigdy nie byłam w takim stanie, jak teraz. Ty wiesz, że na kilka sekund straciłam świadomość? Nie wiem, co się ze mną działo...
Szkoda, że nie wiedziałem, już bym siedział w twojej dupci – uśmiechnąłem się.
Co? Chciałbyś mnie wydymać w tyłek? - była naprawdę zaskoczona.
O niczym innym w tej chwili nie marzę! Masz taką fajną pupę, że nic, tylko wygodnie się tam rozgościć!
Niedoczekanie twoje. Nikt tam nie był i nie będzie, zapomnij o tym – jej ton był zaskakująco ostry i stanowczy.
Ok, już zapomniałem. A ty pamiętasz, że ciągle siedzisz na mnie z kutasem w cipce? Ty doszłaś, ja jeszcze nie, może coś z tym zrobisz, bo też mam ochotę na megaorgazm, skoro już jesteś ze mną w łóżku z mym przyjacielem w sobie...
Kiedy to mówiłem Luiza podjęła niedokończone dzieło. Teraz inaczej ruszała biodrami, ciągle jednak było to bardzo podniecające. Chuj, który pomału w czasie rozmowy zaczynał więdnąć znowu ożył, wypełniał ją całą. Dziewczyna tym razem oparła się na mych piersiach i zaczęła mocno unosić biodra po to, by chwilkę później mocno nabić się na mego drągala.
Pomalutku – przytrzymałem ją za ramiona – zaraz się spuszczę, a nie mam gumki, więc...
Możesz zlać się we mnie, spokojnie, od kiedy spotykam się ze swym obecnym chłopakiem biorę dobre i skuteczne pigułki – odtrąciła moje ręce, kontynuując ujeżdżanie mnie.
Nie pytałem o nic więcej, poddałem się jej ruchom. Czułem, że Luiza też zaczyna znowu dochodzić, ale zatrzymała się, podniosła, odwróciła plecami i znowu nabiła na mnie. Widząc przed sobą wolną dziurkę w pupie wsunąłem w nią palec. Dobrze, że to był kciuk, bo dziewczyna momentalnie przydusiła dupsko do mego brzucha, nie zostawiając najmniejszej szparki. Gdybym próbował innym palcem – złamała by go! Po kilkunastu sekundach znowu się podniosła, położyła obok mnie i pociągnęła za rękę.
Teraz chcę tak normalnie, mam dość tej jazdy na tobie – rozchyliła kolana – pospiesz się, bo stygnę!
Nie czekałem. Umościłem się między udami, zacząłem ją pompować, ale bez pośpiechu, tak, jak chciała Luiza. Podnosiłem się dość wysoko, na tyle, że prawie wychodziłem z jej pipki, potem wsuwałem do momentu, kiedy moje podbrzusze opierało się o jej. Troszeczkę przyspieszyłem, czując, że za chwilę nadejdzie ten właściwy moment. Dziewczyna oddychała coraz szybciej, głębiej, pojękiwała w rytm moich ruchów. Za sekundę chyba się spuszczę, pomyślałem, zdążyłem podeprzeć się na prawym łokciu, lewą ręką ująłem jaj biodra od tyłu, przydusiłem mocno do siebie i wykonałem serię bardzo szybkich pchnięć. Zalała mnie gorąca fala, ryczałem w poduszkę jak bawół, słyszałem obok jęki i wrzaski Luizy. Nie zwracałem już uwagi na to, że może wejść do pokoju Tadeusz; było mi to obojętne. W tym momencie najważniejsze było, że wyruchałem fajną, młodą laskę, bardzo podobną do dziewczyny, w której przed laty podkochiwałem się bez wzajemności...
Leżeliśmy zmęczeni, spoceni ale szczęśliwi obok siebie, patrząc sobie w oczy.
Mówiłam ci, że pupa jest tylko moja, nie próbuj więcej.
Przepraszam za ten palec, ale pytanie, czy będę miał szansę na więcej?
To już ty musisz pokombinować, ja wykazałam inicjatywę dzisiaj, jeśli chcesz jeszcze raz – zdaje się na twoją inwencję – uśmiechnęła się i wstała z łóżka podnosząc z podłogi szlafrok, którego wcześniej nie widziałem – Byłeś rewelacyjny, Janie, uwielbiam być szczelnie wypełniona, ale tak, jak dzisiaj nie miałam jeszcze okazji, dziękuję. - odrzuciła włosy z twarzy, nachyliła do mnie, podniosła więdnącego kutasa i ucałowała w łeb.
Wyszła z pokoju, a ja leżałem w bezruchu dłuższą chwilę przeżywając wszystko jeszcze raz. Muszę przyznać, że potrafi się ruchać, doskonale wie, co robić i jak robić, żeby obojgu było dobrze... W końcu wstałem, założyłem dres i poszedłem do kuchni zrobić sobie kolejnego drinka. Otworzyłem po cichu drzwi kuchenne i zdębiałem. Przy lodówce stał Tadeusz! O kurwa, musiał nas słyszeć, może właśnie nasze wrzaski go obudziły? Nie zareagował na moje wejście. Zapaliłem światło, też nie odwrócił się zaraz, tylko po kilku sekundach. Popatrzyłem na niego i zrozumiałem. Był w stanie alkoholowego zamroczenia, wyglądał jak zombi, nie do końca zdawał sobie sprawę, co się wokół niego dzieje.
O, Jan, skąd się tu wziąłeś? - złapał się blatu stołu, inaczej by leżał – czy myśmy się dzisiaj widzieli? - ledwo zrozumiałem pytanie
Widzieliśmy się dzisiaj, widzieliśmy, a teraz po drinka przyszedłem, a ty? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
Pić, pić mi się chce – coś jeszcze bełkotał, ale nie zrozumiałem.
Nalałem facetowi soku, podałem szklankę. Opróżnił ją jednym łykiem, znowu się mocno zachwiał i z pustą szklanką wyszedł, a właściwie wyczłapał z kuchni. Z kolejnym mocnym drinkiem w dłoni poszedłem za nim.
Nazajutrz obudziłem się dość wcześnie, bo po ósmej. Wskoczyłem pod prysznic, zimna woda ocuciła mnie zupełnie. Szybkie golenie, dres na tyłek i byłem gotów na nowy dzień! Wziąłem puste naczynia po wypitym alkoholu i odwiedziłem kuchnię, w której jak się okazało działała już Luiza.
O, dzień dobry, wcześnie wstałeś – powitała mnie uśmiechem.
Dzień dobry, ale zajebiście wyglądasz! - pochwaliłem, robiąc wielkie oczy.
Rzeczywiście, było co chwalić. Ubrana w luźną koszulkę na ramiączkach nie założyła stanika, kształtny biust kołysał się wesoło niczym nie skrępowany. Włosy upięła w mini – kok, na biodrach miała przewiązane pareo sięgające do połowy zgrabnych łydek. Zacząłem zastanawiać się, czy ma na sobie figi... Chyba nie ma!
Hej, Jan, zastanawiasz się, czy mam na sobie figi? Widać to po twoim spojrzeniu. Chcesz wiedzieć, to sprawdź! - zaśmiała się perliście.
Ale... Jak... no... - zamurowało mnie zupełnie. Tutaj fajna dupeczka, tam jej ojciec, kutas mi się podnosi, co ja biedny mam, kurwa robić!
Co się będę szczypał, pomyślałem, Tadeusz pewnie jeszcze śpi, jest piętro wyżej, nie powinien... Nim skończyłem myśleć już posadziłem Luizę na blacie stołu, popchnąłem ją mocno, tak, że położyła się na nim, podciągnąłem szmatkę okrywającą jej biodra, podniosłem i rozchyliłem szeroko jej nogi, kładąc je sobie na ramionach i po sekundzie tkwiłem w pipie po same jaja. Jednak miałem rację, nie miała bielizny. Przyciągnąłem ją do siebie, przytrzymałem za biodra, ruchałem jak automat. Nie trwało to długo. Dziewczyna zagryzła zęby na koszulce, a ja miętosząc jej cycki spuściłem się na nie, strzelając strużkami spermy, które trafiły też jej twarzy, do oczu i we włosy... Opadłem na kolana, to błyskawiczne pierdolenie całkowicie mnie osłabiło. Luiza znowu patrzyła na mnie wielkimi oczami, w których dostrzegłem wracającą świadomość.
O kurwa – wystękała – nie przypuszczałam, że faceci z pokolenia mego ojca tak potrafią pierdolić. Powiem krótko – jesteś rewelacyjny w te klocki. Muszę doprowadzić się do porządku, żeby zrobić wam śniadanie. Ojciec i tak nie zejdzie prędzej jak za dwie – trzy godziny.
Wybiegła z kuchni, a ja wreszcie podniosłem się z kolan i nalałem sobie soku do szklanki.
Po śniadaniu usiedliśmy z Luizą na tarasie, popijaliśmy delikatne drinki, czekaliśmy na Tadeusza. Według zapewnień dziewczyny nie pojawi się prędzej, jak koło południa. Foteliki w których siedzieliśmy stały naprzeciwko siebie, miałem więc kolejną okazję patrzeć na miłą buzię fajnej dziewczyny. Co ja pierdolę, na jaką buzię! Patrzyłem cały czas między jej nogi, na gołą cipkę, bo znowu nie miała bielizny! Siedziała z rozchylonymi kolanami, cały czas prowokowała. Dobrze, że założyłem tym razem trochę ciaśniejsze bermudki, żeby tak zaraz nie robił się na nich namiot od stającego kutasa, ale i tak łebek wyślizgiwał się spod gumki, na szczęście nakryłem go koszulką.
Wiesz co – zagaiła w pewnym momencie dziewczyna – miałam cię w sobie i to bardzo głęboko, polizałam cię trochę w nocy, ale chcę spróbować, jak smakujesz.
Jak to, spróbować? Chcesz mi zrobić loda?
Tak, loda i to z połykiem! Lubię smak spermy, jak chyba większość kobiet, prawda? Chyba wiesz coś o tym?
Nie ukrywam, te, z którymi bywałem lubiły, choć nie wszystkie...
Przerwałem, bo dziewczyna już klęczała przed wyciągniętym z bermudów jednym szybkim ruchem kutasem; obejmowała go ustami.
Chyba musisz mnie trochę inaczej podniecić, lodzik u mnie trwa bardzo długo, ale...
Co ale? Pewnie chciałbyś w pupę? Mówiłam, nic z tego, ale mam przecież cipkę, poza tym już dawno nikt nie dymał mnie na stojaka – odwróciła się tyłem, oparła rękoma o ścianę – na co czekasz?
Czy miałem inne wyjście? Nie! Opuściłem szybko gacie, nakierowałem sterczącego chuja na pipę i załadowałem! Rajcowało mnie to dziewczę niesamowicie, przyznam, że potem tylko jedna dziewczyna tak na mnie działała. Ale to zupełnie inna historia... Teraz ładowałem w wypiętą pipkę, trzymałem Luizę za biodra, nie pozwalałem jej na żadne uniki. Sapała, stękała i jęczała przy tym, co jeszcze bardziej wzmagało moje podniecenie. Czułem, ze dochodzę, oderwałem się od dziewczyny, odwróciłem ją do siebie i przycisnąłem ramiona, żeby uklękła. Sekundę później miała mnie w ustach, trzy sekundy później wystrzeliłem! Nie ma to jak poranna porcja spermy! Całą noc się odnawiała, trochę co prawda wystrzeliłem na dziewczynę na stole w kuchni, ale przecież minęło już trochę czasu i teraz znowu „magazynek był pełen”. Nie była w stanie połknąć tego, co w nią wylałem. Odsunęła się kierując kolejne strużki na twarz i biust; ochlapałem znowu rozpuszczone włosy, zalałem oczy. Przełknąwszy ostatnią porcję z buzi otarła oczy, rozsmarowała wszystko na twarzy i piersiach.
Jesteś pierwszym mężczyzną, który tak mnie uraczył! Masz tam jakiś zbiornik, czy co?
Tak na mnie działasz, dziewczyno, to twoja zasługa!
No tak, być może. Co by to było, gdybym w końcu pozwoliła ci zerżnąć się w tyłek... Idę się przebrać – pobiegła do swego pokoju.
Pięć minut później na taras przyszedł Tadeusz...
Więcej już nie ruchałem Luizy.