Opowiadania erotyczne :: ONE IV

Potem poznał przyszłą żonę. Jak zwykle w jego życiu – sprawił to przypadek. Byli z sobą dłuższy czas, skończył średnią szkołę, poszedł na studia i ciągle byli razem. Pewnego dnia odprowadzając swą dziewczynę do domu usłyszał od niej:
Nie będziemy już więcej ze sobą chodzić, zrywam z tobą…
Gdyby walnęła go pałką w czaszkę - nie odczuł by tego tak, jak tych kilka słów… Świat fiknął kozła, pociemniało mu w oczach. Zamurowało chłopaka, nie wiedział co powiedzieć, spuścił głowę i odszedł jak zbity pies... Dokąd? Nie ważne, szedł przed siebie, byle iść..
Długo trwało, nim uporządkował sobie wszystko w głowie, nim doszedł z wszystkim do jakiegoś ładu. Ale kiedy już doszedł – dopiero wtedy zaczęło się! Akademiki, imprezy, papierosy, wóda i piwsko. Podrywanie dziewczyn, flirtowanie i… nic więcej. Aż do pewnego dnia, kiedy pojechał po zakończeniu roku akademickiego (o dziwo – wszystko zdał i zaliczył w sesji!), z przyjacielem z roku do jego miasta rodzinnego. Poszli na dancing, a tam poznał bardzo interesującą Izę. Czarnula, piękne włosy, czarne oczy w ciemnej oprawie. Nie malowała się zbytnio, a wyglądała bardzo dobrze. No i to ciało! Zgrabna z dużym (ale nie wielkim) biustem, apetycznie wychylającym się z dekoltu. Bawili się radośnie przez całą imprezę, po tańcach poszli na spacer. Jan odprowadził Izę do autobusu, przedtem posiedzieli na ławce w ciemnym kącie parku miejskiego, całowali się i obściskiwali, namacalnie poznał jędrność jej biustu, gęstość włosów obrastających wzgórek łonowy; zdołał też wcisnąć palec w gorącą, mokrą pipkę. Izie spodobał się jego wielki kutas, który wystawał ze spodni w czasie wzwodu. Głaskała go i poklepywała delikatnie. Obiecała przyjechać do niego. To znaczy do Jana, nie do jego kutasa. Chociaż pewnie bardziej właśnie do kutasa, niż do Jana...
Wrócił do siebie, były wakacje, masa czasu do dyspozycji. Pracował bardzo ciężko trzy tygodnie na budowie; po kilkanaście godzin na dobę. Zarobił dużo pieniędzy, więcej, niż jego ojciec i matka razem przez miesiąc, był więc finansowo niezależny, przynajmniej na jakiś czas. Dawny kolega z liceum poznał Jana z kuzynką swojej dziewczyny, nazywał ją „Karuzela”, bo na okrągło mówiła. Była to chuda, niezbyt wysoka, baaardzo wygadana dziewiętnastolatka, miała bardzo miłą buzię, krótkie włosy i mały biuścik. Po kilku spotkaniach w większym gronie w miejscowej kafejce przyjechała do Jana do domu, jego staruszków nie było. Miał wino Mistella, wówczas jedno z najlepszych, postawienie takiego wina (inne to LaCrima i Malaga) to był wielki szpan, wypili. Dziewczyna paliła jak smok, nie wiedział, czy to prawdziwy nałóg, czy tylko próba zaimponowania nowemu chłopakowi. Pozwoliła się rozebrać, położył ją na kanapie. Głaskał niewielkie piersiątka, delikatne włoski na łonie, popatrzył, pocałował i w chwili, kiedy Karuzela rozchylała nogi… wstał i kazał się jej ubrać. Co się tam działo! Wrzeszczała coś o poniżeniu, o wykorzystaniu, o impotentach, kretynach i tym podobnie. Hmmm… Gdyby ją bzyknął, było by OK, bez względu na późniejsze konsekwencje.
Ponieważ z Karuzelą nie powiodło się, kolega stwierdził, że i on ma kuzynkę, Anię. Ania to dorodna dziewczyna, wysoka, postawna, ze sterczącym, kształtnym biustem i tak jak niemal wszystkie dziewczyny do tej pory, zapatrzyła się w niesamowite oczy Jana... Poznawali się na randkach, spacerach, czy wyjściach do kina, zbliżali się do siebie coraz bardziej. Wreszcie nadszedł ten dzień. Impreza u Ani. Zaproszonych wiele osób, mieszane towarzystwo, raczej studenckie. Jan czuł się jak gwiazda wieczoru, dziewczyny patrzyły z zachwytem na przystojnego chłopaka, a Ania próbowała w jakiś sposób izolować go od potencjalnych adoratorek. Zajęła się chłopakiem, zaczęła go dopieszczać kulinarnie; a to podsunęła sałatkę, którą sama robiła, a to własnoręcznie wykonane zraziki, a to mielone z pieczarkami. Potem tańce. Nie odrywała się od Jana, przy wolnych kawałkach (kiedyś nazywane były z wiadomych powodów „pościelówkami”) tuliła się do chłopaka, całowała delikatnie w szyję, za uchem. Nie był gorszy. W tańcu poznawał kształty jej ciała, zagłębiał niektóre zakamarki, zauważył, że zdjęła stanik i czuł jej jędrny biust. Próbowali znaleźć jakiś dyskretny kącik dla siebie, ale nie było takiej możliwości. Pozostała tylko łazienka. Wpadli do niej złączeni pocałunkiem, nie zapalali światła. Jan zdążył zablokować zamek drzwi, posadził Anię na brzegu wanny, przedtem zsunął jej jeansy i figi, rzucił je w kąt. Nie pozostała dłużna. Siedząc na wannie rozpięła spodnie stojącego chłopaka, wyciągnęła ze slipów członka, który już sterczał jak maszt na żaglowcu. Ania nie miała dużego doświadczenia z chłopakami, ale poznała bliżej kilku, poza tym widziała przecież swoich trzech starszych braci. Takiego jednak organu nie miał żaden z nich. Teraz chwyciła w dłoń, pomasowała chwilkę i pocałowała czubek penisa. Zsunęła napletek i wzięła głowicę w usta, choć nie było to takie łatwe. Dławiąc się wsadziła wielką część z całości do buzi i ściskała językiem przygryzając delikatnie zębami. Zaczęła naśladować ruchy frykcyjne, przesuwając głowę na jego członku. Przerwała na chwilę, rozsunęła nogi. Jan opadł na kolana, zlizał ściekające z waginy soki, przywarł do łona. Dość długie, ale delikatne włoski łonowe łaskotały w nos i wchodziły między zęby, ale poradził sobie z tym niewielkim problemem; już wtedy pomyślał o ogoleniu swojego zarostu na kutasie i jajkach. Wsuwał język w gorącą szparę, lizał i ssał łechtaczkę. Słyszał głośne jęki rozkoszy, co tylko spowodowało, że przyspieszał. Po chwili stłumiony krzyk nie dotarł do niego, bo Ania zacisnęła uda na jego głowie, wiedział, co się dzieje, bo ciało dziewczyny zaczęło nagle drgać i wyginać się, wstrząsały nią silne spazmy rozkoszy. Po sekundzie już znowu miała w ustach jego kutasa i ssała go masując zawzięcie. Poczuł, że świat zaczyna kołować, usuwać się spod jego stóp. Wytrysk był potężny, sperma wyciekała dziewczynie z kącików ust, nie połykała nasienia. Wypluła wszystko do wanny, wytarła usta, zdążyła założyć figi i spodnie, gdy… rozległo się pukanie do drzwi łazienki i zabrzmiał głos ojca Ani:
Jest tam ktoś?
Tak, tato, to my, ktoś nam zgasił światło i zablokował drzwi. – w kilkanaście sekund byli już kompletnie ubrani.
Jak to – „my”? - ojciec dziewczyny patrzył na nich zaskoczony obecnością córki i jakiegoś chłopaka w ciemnej łazience , ale nic niestosownego nie zauważył.
No my, pokazywałam koledze twój nowy pomysł odprowadzania ścieków, a ktoś dla kawału nas tu zamknął.
Tak, Ania mówi prawdę – Jan patrzył zaskoczonemu mężczyźnie w oczy – jakiś skończony idiota nas zablokował od zewnątrz i zgasił światło. Ale pański pomysł jest rewelacyjny! - pochwalił, choć nie miał bladego pojęcia, o czym rozmawiają.
Podoba się panu? To dobrze, nie miałem jeszcze okazji pokazać tego patentu komuś z zewnątrz – ojciec Ani był tak zachwycony pozytywną opinią jego pomysłu racjonalizatorskiego, że nie zauważył wypieków i rumieńców na ich twarzach. Gdyby popatrzył w krocze ukochanej córeczki, niechybnie dojrzał by na jej spodniach powiększającą się plamę...
Powinien pan to rzeczywiście opatentować – mówiąc te słowa Jan czuł, że jego penis zaczyna znowu mieścić się w slipkach – to naprawdę świetne rozwiązanie - dodał.
Dobrze, dobrze, wracajcie do swego towarzystwa, my jedziemy dalej, wpadliśmy na chwilkę, będziemy rano. Bawcie się dobrze.
Państwu też życzę miłej zabawy! - westchnął z ulgą chłopak.
Wrócili do pokoju, gdzie trwała impreza. Ania pociągnęła go na sofę, wsunęła rękę w spodnie i bawiła się rosnącym penisem. Jan nie pozostawał dłużny. Jego palce penetrowały ciasną pipkę, ale tylko do pewnej głębokości, bo zaciskała uda. Po chwili nachyliła się nad nim i znowu wyssała do ostatniej kropli, wypluwając wszystko do stojącej obok dużej doniczki z jakimś kwiatem. Doprowadzali się do orgazmów jeszcze klika razy tej nocy, aż wyczerpani usnęli obejmując się cały czas.
Ania była jedyną córką, miała trzech starszych braci, więc była oczkiem w głowie bardzo zamożnego tatusia. Ten pozwalał jej na wszystko, spełniał niemal wszystkie zachcianki córki - jedynaczki. Miała swój samochód (!), była więc częstym gościem w akademiku. Po pewnym czasie nagle zaczęła być w stosunku do Jana bardzo zaborcza. Jan często musiał tłumaczyć się z każdego samodzielnego i samotnego kroku, z każdej nieobecności w akademiku w czasie, kiedy ona przyjechała. Do tego zaczęła mieć pretensje o jego palenie; choć sama popalała – u Jana przeszkadzał dziewczynie zapach tytoniu. Zaczęła być uciążliwa. Co z tego, że miała masę kasy, fundowała kino, teatr, imprezy, kiedy on nie miał nic do powiedzenia. W pewnym momencie stwierdził, że ma tego dość, że jego wolność i swoboda zostały poważnie ograniczone. Postanowił skończyć z Anią, tylko nie bardzo wiedział, jak to zrobić delikatnie, żeby nie wypadło to źle – wtedy jeszcze dbał o to, żeby rzucone kobiety nie miały do niego żalu. Na szczęście los czuwał nad Janem. Kolejna wizyta Ani została „zaanonsowana” z portierni. Nie mógł pójść, nie mógł się jej pokazać, nie chciał. Przypadkowo przechodził korytarzem kolega.
Janusz, idź na portiernię, powiedz, że mam zajęcia, dyżur, umarłem – nie ważne co, tylko żebyś mnie jakoś nie wsypał. - wiedział, że Janusz „ma gadane”, że umie bajerować, może z Anią też się uda?
Ok, ale kto to?
Fajna laska, ale ja już z nią skończyłem.
Dobra, zobaczę, co się da zrobić.
Po kilkunastu minutach Janusz przybiegł do jego pokoju, rozpromieniony i radosny.
Co jest? - Jan zdziwiony patrzył na kumpla.
Naprawdę skończyłeś z nią? - spytał Janusz z nadzieją w głosie.
Tak, bo co?
To znaczy, że nie będziesz miał pretensji, jeśli się z nią umówię?
A umawiaj się, chłopie, umawiaj! Ja do niej nic już nie mam.
Super, masz u mnie flaszkę. - radośnie obiecał Janusz
OK, trzymam cię za słowo.
No i okazało się, że Januszek jednak ją usidlił, mało tego – zostali małżeństwem! Ale nie zaprosili go na ślub… Może to i dobrze?
Teraz wracamy do Izy. Bo przyjechała. Co prawda tylko na dobę, ale zawsze. Zarezerwował dla niej pokój w hotelu. Po długim spacerze po Starym Mieście i romantycznej kolacyjce w sympatycznej knajpce przeszli pomalutku do kompleksu sportowego, gdzie czekało na nich łóżko w hotelowym pokoju. To był jego pierwszy raz, to znaczy nie zdarzyło mu się jeszcze spędzić całej nocy w łóżku z kobietą… Na dobrą sprawę Jan nie bardzo wiedział, jak się do niej zabrać. Był bardzo sztywny (nie tylko w kroku), jego ruchy były bardzo niezgrabne, wyczuwał tylko co powinien robić. Przecież to były czasy, kiedy nikt nawet nie wiedział, że będzie internet, że telefon każdy będzie miał w kieszeni. Najważniejszym źródłem wiedzy o seksie była książka Michaliny Wisłockiej „Sztuka kochania”, była prawie w każdym domu, czytało się ją z wypiekami na twarzy... Jan przystąpił do działania. Całowali się bardzo długo, dłońmi rozpoznawał zakamarki kobiecego ciała, pieścił piękne piersi, delikatnie łaskotał aksamitną skórę. Łono miała tym razem lekko wygolone, nie miała takiego buszu, jak przy pierwszym spotkaniu; na przedłużeniu pipki zostawiła pasek gęstych i twardych włosków, którymi teraz się bawił. Wsunął palec w małą szparkę, poczuł wilgoć rozpalonego wnętrza, wyczuwał twardy guziczek łechtaczki. Jan pieścił dziewczynę bardzo delikatnie, czuł jak pod jego dotykiem pręży się i wygina z rozkoszy. Trzymała go za sterczącego penisa, masowała lekko, po chwili odepchnęła od siebie, zsunęła się do krocza. Z uznaniem w oczach podziwiała kształty i rozmiar penisa. Zlizała kroplę śluzu z czubka członka, rozchyliła usta, objęła nimi sterczącą pałkę, zaczęła ssać, przesuwając głowę do przodu i do tyłu. Jęczał z rozkoszy, wpychał swego kumpla głęboko do jej gardła. Czując nadchodzący orgazm wyskoczył z namiętnie pieszczących ust, nie chciał jeszcze kończyć, ponownie zwarli się w pocałunku. Iza położyła się na plecy, wciągnęła go na siebie. Nie był jej pierwszym kochankiem, miała ich kilku, w tym dwóch dojrzałych mężczyzn, którzy nauczyli ją, jak zadowolić partnera w łóżku, samej czerpiąc przy tym wiele rozkoszy. Wiedziała już, że Jan nie ma doświadczenia, widziała to i wyczuła po zachowaniu chłopaka. Delikatnie przejęła inicjatywę. Wsunęła w siebie sterczącą pałę, przydusiła nogami jego pośladki. Wszedł w wilgotne wnętrze prawie bez problemu, aż jęknął z rozkoszy, zaczął szybko poruszać się w gorącej cipce, chciał, żeby dziewczyna wiedziała, że nie ma do czynienie z jakimś lebiegą.
Spieszysz się gdzieś? – wyszeptała.
Nie, dlaczego? - podniósł się na rękach zdziwiony.
No to zwolnij, bo dojedziesz do mety, zanim ja się rozgrzeję... Chyba dawno nie kochałeś się, prawda?
Oj, bardzo dawno, będzie ponad pół roku - skłamał
Znowu nim pokierowała. Osiągnęli szczyt jednocześnie. Nie wiedział, ze to jest aż tak przyjemne, nie miał do tego momentu okazji doznać orgazmu w cipce. Opadł na Izę, po kilku sekundach „wznowił akcję”. Członek znowu dumnie sterczał po chwilce odpoczynku. Nie dał już dziewczynie kierować sobą…
Trwało to do bladego świtu. Kiedy zaczęło dnieć, leżeli obok siebie nadzy, spoceni, spełnieni. Izka patrzyła zamglonymi oczami w sufit, wstrząsał nią raz po raz dreszcz rozkoszy, Jan uśmiechał się pod nosem. Wreszcie stało się, poznał prawdziwy seks z doświadczoną kobietą…
Znajomość z Izą nie trwała długo, widzieli się jeszcze raz, u niej, w jej mieście. Spotkanie miało bardzo podobny przebieg, rozstawali się z żalem, ale już więcej jej nie widział, zaczął inne życie.
20%
3364
Dodał janeczeksan 22.09.2020 14:02
Zagłosuj

Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany.

Podobne opowiadania

Nastoletni sen cz.1

Zaraz powinniśmy być na miejscu – słowa Przemka wyrwały mnie z letargu w który zapadłem obserwując dość monotonny krajobraz za oknem przedziału pociągu. Jechaliśmy mocno sfatygowanym składem TLK z Poznania do Mielna, szczęśliwie tym razem opóźnienie nie dało mocno w kość, zmieściło się w godzinie. W przeszłości bywało różnie, koleje na tej dość krótkiej trasie potrafiły notować kilkugodzinne obsuwy. Na szczęście cel naszej wycieczki sprawiał, że takie... Przeczytaj więcej...

ONE XXX

Potem była Mariola… Samotna kobieta z dwójką małych dzieci. Jej mąż odbywał karę więzienia za notoryczne znęcanie się nad rodziną i ciągłe niepłacenie alimentów. Jan poznał się z Mariolą w taksówce, jechała z koleżanką, dwie wesołe na lekkim rauszu dziewczyny zagadywały do przystojnego kierowcy i zupełnie przypadkowo, ot, tak, spontanicznie zaprosiły go na kawę. Posiedzieli w trójkę, porozmawiali pół godziny i tyle. Po kilku dniach zupełnie przypadkowo spotkali... Przeczytaj więcej...

Wakacje na wsi

Większość z nas albo i nie miała dziadków na wsi. Jeśli nawet nie miałeś czytelniku to na pewno znasz kogoś kto takich dziadków miał. Ja spędzałam u nich każde wakacje odkąd rodzice wyjechali do pracy, no może prawie każde. Mieszkali oni daleko poza miastem, daleko od zgiełku ulic, samochodów i innych nowinek ze świata. Nie że był to jakiś zaścianek ale tak atmosfera wtedy była niespotykana i dzisiaj tęsknie za tym. Jednak nie będę tu opowiadała o tym jak bawiłam się... Przeczytaj więcej...