Wszystkie manewry miłosne wreszcie zakończyły się. Trwało to ponad półtora roku, do momentu, kiedy pogodził się z późniejszą żoną. Wszystko układało się tak, jak sobie wymyślił. Czy był przyszłej żonie wierny? Nie! To był łajdak, zdradzał ją na każdym kroku. Ale zawsze wracał. To nie jest usprawiedliwienie, bo choć kochał tę dziewczynę bardzo mocno, wielką miłością, to jednak fizycznie puszczał się na prawo i lewo. Dla niego każda kobieta, dziewczyna była celem, trofeum, które trzeba było upolować. Nie było to powodowane chęcią sprawdzenia się, udowodnienia sobie i im, że jest doskonałym kochankiem; nie, wiedział dobrze, że umie dać rozkosz każdej kobiecie, bez względu na wiek. Wpychał swego penisa w każdą dziurę, która się trafiła. Obojętne, czy to bardzo młoda dziewczyna z liceum, czy dojrzała mężatka, wszystkie umiał zadowolić. Teraz jednak był jeszcze młodym chłopakiem z ogromną chęcią do życia i ruchania wszystkiego wokół... Ożenił się dopiero kilka lat później.
Teraz nadeszła jesień. Jako (nomen-omen!) członek organizacji starszo-harcerskiej, Jan został wyznaczony do pomocy w organizacji zlotu młodzieżowego ZHP w ramach akcji „Jesienny liść dębu”. Udział brały Chorągwie z całego miasta, poszczególne zastępy miały przydzielonych instruktorów z HSPS (Harcerska Służba Polsce Socjalistycznej), której był członkiem. Dostał pod opiekę zastęp kierowany przez śliczną, filigranową, zgrabną szatynkę, Hanię. Była bardzo ładna, bardzo miła, bardzo sympatyczna, no i już w połowie dnia bardzo zapatrzona w nowego instruktora. Jan miał zdolności przywódcze, szybko więc opanował żywioł, jakim byli podwładni jej harcerze. Błyskawicznie zaprowadził w ich szeregach porządek, wymusił bezwzględne posłuszeństwo. Chłopakom imponowało to, że tym razem nie dowodzi nimi dziewczyna (choć bardzo fajna), a dorosły, czyli student. Bez najmniejszych oporów wykonywali wszystkie jego polecenia, a Hania coraz uważniej patrzyła na niego wielkimi oczami, z nieopisanym zachwytem. Była uczennicą liceum, co prawda już przygotowywała się do matury, która czekała ją za kilka miesięcy, i uważała, ze studenci to ludzie dorośli, dojrzali i odpowiedzialni. Dopiero dużo później przekonała się, jak bardzo się myliła... Teraz jednak zauroczona patrzyła na tego przystojnego, wysokiego Jana, czuła, że wzbiera w niej jakieś dziwne, do tej pory nieznane uczucie… Fascynował ją jego luz, umiejętność radzenia sobie z podwładnymi, poza tym urok osobisty chłopaka, no i te oczy... Podwładni Hani, którzy do tej pory dyskutowali nad poleceniami – nagle zaczęli wykonywać bez szemrania wszystkie komendy. Mało tego – też patrzyli na niego jak na swego wodza. Akcja „Jesienny liść dębu” skończyła się, podsumowano wyniki rajdu i okazało się, że ich drużyna zajęła trzecie miejsce! To był najlepszy wynik w historii Chorągwi.
Spotkali się w tygodniu jeszcze dwa razy, ale były to bardzo krótkie randki, mieli przecież swoje obowiązki. Spotykali się na kawie w przytulnej knajpce mieszczącej się dość blisko od ich miejsc zamieszkania. Po wypiciu kawy i ukradkowych pocałunkach w policzek wracali do swych zajęć. Wreszcie Jan umówił się z Hanią na następną niedzielę. Po tradycyjnej kawie i ciachu poszli nad rzekę, spacerowali wzdłuż brzegu trzymając się za ręce. Zrobiło się ciemno, chłodno, ale nie zwracali na to uwagi, mieli przecież siebie. W pewnym momencie przyciągnął Hanię do siebie, objął mocno i wpił się w jej usta. Oddawała pocałunek, zachłannie ssała jego język, wpychała w usta swój, przygryzała wargi chłopaka. Jan czuł wzbierające podniecenie, jego przyjaciel w rozporku podniósł się i przeszkadzał w spodniach; nawet nie próbował tego przed Hanią ukryć. Przycisnął ją do siebie, wiedział, że wyczuła jego podniecenie, widział, że zdawała sobie sprawę, że to, co ją teraz trochę uwiera, to właśnie jego penis. Złapał dłoń dziewczyny i skierował na swe krocze, przez spodnie czuła jak nabrzmiał. Nie cofnęła ręki, ale też nie podjęła „akcji”. Wkrótce znowu poczuł znajomy ból nabrzmiałych jąder. Nie wytrzymał dłużej. Pomalutku przeszli w ciemne miejsce, gdzie nie sięgały promienie latarni na promenadzie, weszli w rosnące tam krzaki. Przytulił zaskoczoną dziewczynę, pocałował w szyję.
Musisz mi pomóc – wyszeptał Hani do ucha.
Pomóc? Ale jak? Nie wiem, co mam zrobić, nie mam pojęcia! – w jej głosie wyczuł lekkie wahanie…
Nie bój się, nie mam zamiaru namawiać cię do czegoś złego.
To dobrze, ale nadal nie wiem, na czym moja pomoc ma polegać.
Chcesz, żeby mi pękły jądra?
Co??? - patrzyła na Jana zaskoczona, odsunęła się od chłopaka.
Nic! Mężczyzna, jak się podnieci a nie może sobie ulżyć, przeżywa mękę, bo nabrzmiewają mu jądra i strasznie bolą. Jedyne lekarstwo to… opróżnić je.
Ale co ja mam zrobić? Jak mam ci pomóc? - popatrzyła na jego krocze. - Przecież ja jeszcze... Ja nigdy... Co ty...
W zasadzie to bardzo proste. - przerwał przestraszonej i zaskoczonej dziewczynie - Wymasuj mnie aż do wytrysku…
Co??? - ciągle zdziwiona patrzyła na chłopaka – Wymasować? Ale jak?
No to, co mówię jest bardzo proste. Złap mego penisa i pomasuj go. Ja się spuszczę i po kilku chwilach będzie ok. Teraz nie mogę nawet chodzić, tak boli. Proszę! Jeśli nie pomożesz – będę musiał sam sobie ulżyć...
Zrobiła to. Bardziej z ciekawości, niż z potrzeby pomocy. Delikatnie ujęła kutasa w rękę, ledwo go obejmowała, po chwili ukucnęła, żeby lepiej widzieć ten wielki wałek i efekt swego działania. Zaczęła przesuwać dłoń po sterczącym członku, zachwycona, że stwardniał jeszcze bardziej. Patrzyła na niego, pierwszy raz miała okazję zobaczyć ten narząd z takiego bliska, do tego takich imponujących rozmiarów, choć, jak miała okazję wiele lat później przekonać się – były jeszcze większe i grubsze od tego, co miała przed oczami. Podobał się jej… Odskoczyła z piskiem w ostatniej chwili. Chłopak miał potężny wytrysk, wstrząsały nim dreszcze rozkoszy, z ust wydobył się jęk. Ostatnie skurcze wytrysku wymusił już sam, ręką, a wtedy Hania przestała przesuwać po nim swą dłonią, cmoknęła wilgotny koniec, zlizała z ust kroplę śluzu, posmakowała ją.
Jest trochę słona, ale smaczna. Zawsze tak smakujesz? - zdziwiona patrzyła Janowi w oczy.
Chyba nie, nie próbowałem, ale to chyba kwestia diety.
Szkoda, że nie wiedziałam wcześniej, tyle się zmarnowało... - uśmiechnęła się figlarnie.
Spotykali się wiele razy. Spacery, kino, wycieczki – zawsze przytuleni, trzymający się za ręce, jak to zakochani… Przynajmniej ona, bo on… On już wiedział, że ten flirt niebawem się skończy. Jeszcze tylko prywatka u Hani w domu. Zaprosiła na nią kilka koleżanek, które szczyciły się tym, że chodzą ze studentami, to je dowartościowywało w oczach przyjaciółek, czuły się bardzo dorosłe. Jan potrafił zachować się w każdym towarzystwie, umiał się dostosować do każdej sytuacji, więc rola zakochanego chłopaka nie stanowiła dla niego problemu. Bawili się wszyscy doskonale, tańce, kawały, gry… Towarzystwo rozeszło się po drugiej w nocy, Jan został. Skorzystał z łazienki jako pierwszy, dziewczyna weszła pod prysznic po nim. Poszli do sypialni, spali z Hanią w jednym łóżku. Tak jak mówię – spali. Przed zaśnięciem popieścili się trochę, ale zmęczenie imprezą wzięło górę i szybko zmorzył ich sen. Rano Jan pierwszy otworzył oczy. Patrzył na Hanię, na piękną, świeżą cerę, na młodzieńcze rumieńce kraszące jej policzki, na delikatny, ledwo widoczny meszek na górnej wardze… Zastanawiał się, kogo ta słodka dziewczyna znajdzie w dorosłym życiu, komu będzie się oddawać, komu urodzi dzieci... Hania odkryła się, kusa koszulka na naramkach podwinęła się, podziwiał więc niewielkie, jędrne, piękne piersi, patrzył na łono zarośnięte niezbyt długimi, mięciutkimi i miłymi w dotyku włoskami. Jan nie wytrzymał. Ostrożnie zaczął zsuwać się do dziewiczego krocza, pomału, żeby nie obudzić śpiącej dziewczyny. Ona, jakby czekając na niego, położyła się na wznak, chrapnęła cichutko, podkurczyła prawą nogę i odsunęła na bok. Wsunął się między uda, czuł zapach łona. Bardzo delikatnie polizał wargi sromowe, wsunął między nie język, wyczuł guziczek łechtaczki. Dziewczyna westchnęła przez sen, jeszcze bardziej rozchyliła nogi. Pomalutku pieścił językiem słodką cipkę, bardzo delikatnie, żeby nie obudzić śpiącej. Znowu westchnęła, poruszyła biodrami. W pewnej chwili Jan poczuł napięcie mięśni ud, znak, że Hania obudziła się, zareagowała na jego pieszczoty, choć nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co się wokół niej dzieje. Po sekundzie podniosła głowę, patrząc zdziwionym wzrokiem
Co robisz? – spytała sennym głosem.
Pieszczę cię z rana! Właśnie liżę twoją słodką pipeczkę.
Zwariowałeś? - obudziła się już na dobre, oparła się na łokciach, ale nie cofnęła bioder.
Tak, zwariowałem, zwariowałem przez ciebie. Masz śliczną, małą i różową cipkę - nie przerywał pieszczot.
Ale przecież wiesz, że ja jeszcze nigdy… - w cichym głosie dziewczyny słychać było niepewność i obawę przed nieznanym, pomieszane z ciągle narastającym, niespodziewanym podnieceniem
Ciiiii, wiem o tym. Nie będziemy się kochać, a tylko pieścić, chcesz? - wyszeptał podnosząc się na łokciu.
Tak – też szeptała. – Ale delikatnie i ostrożnie, proszę.
Jestem i będę delikatny i ostrożny.
Klęknął przed Hanią, wielki, sterczący członek bujał się przed jej twarzą. Przypomniała sobie zdarzenie nad rzeką, chwyciła kutasa w rękę, z trudem objęła główkę ustami. Wsuwała coraz głębiej, aż poczuła go w gardle. Cofnęła głowę, znowu go wessała, znowu cofnęła. Jan przewrócił się na bok nie wyciągając penisa z gorących ust. Pochylił się nad wilgotną cipką, w super pozycji sześćdziesiąt dziewięć, zaczął ją lizać i drażnić językiem. Hania poruszała rytmicznie biodrami, poddawała się pieszczotom. Nie mógł już dłużej, poczuł napływającą rozkosz. Chłopak podniósł się, przytrzymał mocno głowę laseczki, nie pozwolił cofnąć dopóki nie wyrzucił z siebie wszystkiego. Orgazm był tak silny, że Jan upadł na wznak, przez moment nic do niego nie docierało. Hania połknęła sporą porcję gorącej, lepkiej spermy, jeszcze więcej wyciekło z buzi i zmoczyło brodę, szyję i biust, część wypluła do chusteczki, wytarła usta
Było ci dobrze? - spytała z niepewnym uśmiechem.
Bardzo dobrze, jesteś rewelacyjna! - Jan był w siódmym niebie.
Na pewno było ci dobrze? - przekomarzała się ze śmiechem.
No chyba widziałaś i czułaś, prawda?
Tak, ale ja jeszcze nie doszłam do celu…
Przepraszam, kochanie, już naprawiam swój błąd!
Kochanie? Aaaaa, tak, tak rób... - nie dokończyła, zaczęła głośno wzdychać i jęczeć pod wpływem coraz gorętszych pieszczot.
Chłopak ponownie zaczął lizać pipkę, masował palcami wargi, drażnił odbyt. Szczególnie zajął się guziczkiem łechtaczki, wrażliwym, malutkim, schowanym w delikatnych, różowych fałdkach. Muskał go leciutko, drażnił wirującym językiem, ssał, aż dziewczyną podrzucało, ściskała jego głowę rękoma, ciągnęła za włosy, zaciskała uda. Jan wiedział, że nie musi długo czekać. Zaczęła dygotać, trząść się jak w febrze, z ust wydobył się charkot. Zacisnęła znowu uda na jego głowie, myślał, że mu ją zgniecie. Po chwili opadła bez sił na poduszkę. Szybki oddech, falujące piersi, rozchylone usta, drgający spazmatycznie brzuch, rozchylone nogi – to wszystko podziałało na niego, jak afrodyzjak. Natychmiast poczuł wzrastające podniecenie, bez chwili wahania wsunął ciągle stojący członek w zachłanne usta dziewczyny. Ssała go zapamiętale, masując rękami, niezbyt mocno dusiła, drażniła i masowała jego jądra, ciągle pełne nasienia, które chciał wyrzucić na zewnątrz; czuł znajomy ból podniecenia. Doszedł znowu. Tym razem Hania nie wypluła spermy, była to znacznie mniejsza porcja, więc połknęła wszystko.
Spotkali się jeszcze kilka razy, było miło i sympatycznie, ale fizycznie nie zbliżyli się już do siebie, spotkania kończyły się na uściskach i pocałunkach... Fakt, że bardzo namiętnych, ale to były tylko pocałunki... Także ten romans, tak jak wszystkie poprzednie, skończył się szybko, bo...
Była Ilona...