To była końcówka studiów, wyjechał na praktyki studenckie do małego miasteczka na zachodzie kraju. Pojechali we dwóch – Jan i jego kolega z roku, Krzysztof. Praktyka - jak to praktyka – nic specjalnego. Od poniedziałku zaczęli pracować, poznawać zupełnie nowe dla siebie środowisko. Ważny był czas wolny. Małe knajpki oferowały raczej to samo – kawa, herbata i jakiś alkohol. Do tego zasuszone ciastko, albo kawałek placka. Najważniejsze jednak były dancingi! Odbywały się dwa razy w tygodniu – w środy i soboty. Pierwszy raz był taki sobie – rozglądali się po sali, wypatrywali ewentualną zdobycz, jednak nic ciekawego się nie wydarzyło. Wypili kilka kieliszków zimnej wódki, zjedli kolację (konsumpcja była wliczona w cenę wejściówki) i wrócili na kwaterę.
W ciągu kilku dni pomału poznawali załogę Zakładów, poznali też kilka osób z pionu kierowniczego. Atmosfera „na zakładzie” była bardzo dobra, pracownicy odnosili się do siebie z szacunkiem i sympatią, wszyscy mówili sobie po imieniu. Jeden z ważnych kierowników – Leszek – pomału wprowadzał ich w tajniki produkcji.
Nadeszła pierwsza sobota. Po odpowiednich przygotowaniach pojechali do znanej już sobie restauracji z dancingiem. Okazało się jednak, że wszystkie stoliki były zajęte. Mieli już odchodzić, kiedy usłyszeli znajomy głos.
Cześć, chłopaki, przyszliście się zabawić? - to był kierownik Leszek!
Tak, ale nie ma wolnych miejsc.
No to chodźcie do mojego stolika, jest jedno wolne miejsce, a drugie krzesełko się dostawi, zmieścimy się wszyscy.
Pani sprzedająca wejściówki nie miała nic przeciwko sprzedaży dodatkowych biletów. Dosiedli się do Leszka i Joli, jego żony. Razem z nimi siedziała trzecia osoba – dziewczyna. Nie rzucała się w oczy, ubrana raczej skromnie, choć z pewną elegancją. Jej uroda i figura nie odbiegały od średnich standardów – miła, uśmiechnięta buzia, zgrabna pupa i dość duży biust.
Ilona – przedstawiła się chłopakom.
Uścisnęli jej dłoń, a Jan pociągnął Ilonę na parkiet.
Przepraszam, że tak nagle i bezpardonowo cię tu zaciągnąłem, ale nie lubię tracić czasu, przecież przyszedłem tutaj na potańcówkę, a nie na nasiadówkę. - tłumaczył się w tańcu zaskoczonej pannie.
Nic się nie stało, tym bardziej, że ładnie grają. – uśmiechnęła się do niego – Zawsze jesteś taki stanowczy?
Raczej nie, ale są sytuacje, kiedy trzeba...
Bardzo ładnie tańczysz – dorzucił po chwili.
Ty też! - cały czas się uśmiechała. - I masz piękne oczy!
Mama mnie uczyła – to była prawda, jeszcze przed studniówką mama udzieliła swoim dzieciom kilka lekcji tańca. Później już sami doskonalili tę umiejętność. - A oczy to też jej sprawka.
Serio? No to cię dobrze nauczyła. I pięknie obdarowała!
Hmmm, tata też miał w tym swój udział, no i nie tylko tym mnie obdarowali...
A czym jeszcze? - uśmiechnęła się filuternie.
Może kiedyś się dowiesz i przekonasz, że byli hojni...
Tak sobie rozmawiając nawet nie zauważyli, że orkiestra sprzestała grać. Wrócili do stolika, kelner podał już kolację. Zjedli z apetytem i kilkoma małymi kieliszkami wódki. Iwona tańczyła praktycznie cały czas, trzej mężczyźni od stolika nie dawali jej odpocząć. Jola również prawie nie siadała. Była to bardzo sympatyczna i miła, duża, trochę puszysta kobieta, stanowiła absolutne przeciwieństwo swego męża – chudzielca. Ruszała się jednak lekko i z wdziękiem.
Wieczór niestety, nieubłaganie dobiegał końca. Ubierając się w szatni umówili się na następny dzień, u Leszka w domu. Krzysztof musiał z żalem odmówić, był już dużo wcześniej umówiony z jednym z pracowników Zakładów. Tajemnicą poliszynela było, że tenże pracownik ma interesującą siostrę, którą koniecznie chciał wyswatać, a Krzysztof był dobrym kandydatem na potencjalnego szwagra.
- Ty też będziesz? - Jan popatrzył na Ilonę.
A mam być? - uśmiechnęła się zalotnie.
No tak, oczywiście, jeśli Jola i Leszek nie mają nic przeciwko.
Ona jest u nas codziennie, nie potrzebuje zaproszenia - Jola objęła dziewczynę – mieszkamy prawie obok siebie.
Niedziela ciągnęła się jak flaki z olejem. Mimo, że późno wstał, odsypiając dancingowy wieczór i tak dzień był bardzo długi. Kiedy nadeszła wreszcie odpowiednia godzina – był gotów. Raźnym krokiem maszerował do domu znajomych, mając nadzieję, że może choć poflirtuje z Iloną.
Czekali już na niego, dziewczyna była ubrana zupełnie inaczej, niż wczoraj. Krótka spódniczka odkrywająca - jak się okazało – całkiem niezłe nogi, ładna bluzeczka z dużym dekoltem, z którego wychylał się opalony biust. Rozpuściła włosy, miała ostrzejszy makijaż, wyglądała teraz tak … drapieżnie, aż poczuł pewne poruszenie w kroku.
Rozmawiali praktycznie o wszystkim i niczym, poruszali wiele różnych tematów, których nie brakło. Leszek był amatorem – bimbrownikiem, ze swej malutkiej aparatury uzyskiwał naprawdę dobry alkohol, który skutecznie rozwiązywał języki. Ilona siedziała wygodnie po drugiej stronie ławy, na kanapie, Jan w fotelu mógł niekiedy zauważyć delikatną koronkę jej bielizny. Dziewczyna chyba celowo lekko rozchylała uda niby sięgając po coś z talerzyka stojącego na ławie, żeby miał lepszy widok i bardziej się napalał. Później dowiedział się, że już pierwszego dnia znajomości miała na niego chrapkę. Wyczuwała, że jemu też się podoba; kiedy w tańcu przytulał ją mocniej do siebie czuła coś twardego na swym udzie i nie były to klucze. Wieczór szybko dobiegł końca, Jan musiał wyjść wcześniej, czekał go wyjazd z jednym z pracowników do Wrocławia, mieli jechać przed szóstą. Umówił się z Iwoną na następną potańcówkę w środę.
Znowu niecierpliwie czekał na spotkanie. Bawili się znakomicie, wręcz szaleli na parkiecie. Odprowadził dziewczynę do domu. Siedzieli jeszcze długą chwilę na ławce pod drzewem rosnącym obok bloku, wieczór był bardzo ciepły. Objął Iwonę ramieniem, przycisnął do siebie, pocałował w usta. Oddała pocałunek, wsuwała język głęboko, ruszała nim i delikatnie kąsała ząbkami. Położył dłoń na jej biuście, uścisnął lewą pierś.
Auć, nie tak mocno – to raz. A dwa – jesteśmy pod mym blokiem, a z moich okien widać, że tutaj siedzimy
Tylko chciałem sprawdzić...
Czy ja tobie sprawdzam? - ręka Ilony zawędrowała na jego krocze – No tak, jednak szkoda, że nie sprawdziłam – zacisnęła palce na nabrzmiałym penisie.
Dość tego, idę, ojciec już mnie widział – wstała pospiesznie z ławki bojąc się, że mogą zabrnąć za daleko.
No trudno – cmoknął ją w policzek – to pa!
Pomału wrócił na kwaterę.
Spotykali się niemal codziennie, ale po za ukradkowymi pocałunkami, niby przypadkowym dotykom – nic między nimi nie było. Aż do którejś soboty...
Umówili się już w czwartek, że w sobotę pojadą sobie do lasu, ponoć była cała masa grzybów. Pociąg z prędkością dorożki zawiózł ich na stacyjkę w środku lasu (Jan nie miał wtedy jeszcze samochodu), z wagonów wysypał się spory tłum takich jak oni grzybiarzy. Rzeczywiście, grzybów było zatrzęsienie, nawet duża liczba zbieraczy nie przeszkadzała. No, może tylko w tym, że nie mogli sobie pozwolić na jakieś większe pieszczoty. Wracali jeszcze przed południem, następne połączenie było dopiero wieczorem. Nie mieli zbyt dużo ciekawych okazów, ale wiele prawdziwków było na medal, poza tym kilka kilogramów podgrzybków stanowiło całkiem dobry efekt ich zbieractwa.
Zanieśli grzyby do Iwony do domu, po tych kilku tygodniach znajomości jej ojciec pomału zaczął go tolerować. Jedyne, co miał za złe, to to, że był młodszy od jego Iwonki o trzy lata, a przecież to była jego ukochana jedynaczka! Ale ogólnie chłopak robił dobre wrażenie. Tak – wrażenie...
Wysypali grzyby na stół, gdzie zajęli się nimi rodzice dziewczyny, zjedli szybki posiłek i prawie wybiegli z domu.
Zapomniałam ci powiedzieć. - Iwona przystanęła - Idziemy jutro do kina, mam już bilety. A na dancing dzisiaj nie mam ochoty. Połazimy trochę po mieście, a potem pójdziemy do Joli i Leszka.
Do Joli i Leszka? Przecież wyjechali wczoraj rano!
Tak, musimy tam wpaść i podlać kwiaty, Jola prosiła.
No to na co czekać? Chodź teraz, potem połazimy po mieście – miał ochotę na bliższe poznanie dziewczyny, ale był cierpliwy.
No dobrze, idziemy - zgodziła się bez problemu.
Otworzyła drzwi, weszli do przedpokoju.
Zobacz, czy w łazience leci ciepła woda, dobrze? Jeśli nie, to podrzuć trochę węgla do kolumny (kiedyś były takie urządzenia do grzania wody!) i przynieś mi z łaski swojej konewkę do podlewania, stoi koło wanny. - Iwona wydała polecenia.
Mam konewkę, woda jest ciepła, ale dołożyłem szufelkę węgla, wystarczy?
Pewnie wystarczy, chodź tutaj!
Złapał naczynie, napełnił wodą i wszedł do pokoju. Stanął w progu jak wryty. Ława stała przy rozścielonym łóżku, na ławie zapalone świece, dwa kieliszki, butelka z winem i prawie gotowa kolacja.
A to co? - Jan nie krył zaskoczenia – spodziewasz się kogoś?
Nie kogoś, a czegoś. I nie spodziewam się, a jestem wręcz pewna, że jesteś dobrym kochankiem, inaczej bym tego nie zorganizowała! A teraz siadaj, otwórz wino i bierzemy się za jedzenie.
Nie wiedział co powiedzieć, był bardzo zaskoczony całą sytuacją. Iwona oczywiście mu się podobała i choć była od niego trzy lata starsza – nie zauważał różnicy. No i imponowało mu to, że w sumie tak dojrzała kobieta zainteresowała się młodszym chłopakiem.
Kolacja przebiegła bardzo szybko. Butelka wina skończyła się, zanim poszli do łazienki. Ilona pomyślała jednak o wszystkim. Po wspólnej kąpieli w bardzo obszernej wannie i wesołych igraszkach znaleźli się wreszcie w łóżku. Jan nalał wina z nowej butelki, trącili się kieliszkami.
Za co pijemy?- zapytał.
Za nas! - Ilona przysunęła się bliżej – Za nas i za fantastyczny seks, na który mam ochotę!
Pocałowała chłopaka w usta i złapała za penisa. Odwróciła się do niego tyłem, nie puszczając sterczącego przyjaciela
Mam nadzieję, że mnie zadowoli! Wiedz, że nie odpuszczę wam obu!
Czego nie odpuścisz?
Jak to, czego? Liczę na kilka fantastycznych orgazmów!
No to nie przeliczysz się! - odwrócił Ilonę do siebie i wepchnął język w jej usta, odstawił kieliszek. Prawą ręką objął jej pierś, lewą wsunął między gorące, rozchylone uda dziewczyny. Wyczekujące łono czekało w gotowości na pieszczoty. - Zaczniemy od początku...
Możesz się nie stresować, mam bezpieczne dni, poza tym nie lubię w prezerwatywie, wolę czuć w sobie kawałek żywego, drgającego mięcha! - Iwona uśmiechała się szelmowsko. - No i jeszcze jedno. Chcę wiedzieć i widzieć, co chcesz wciskać w mą ciasną, niemal dziewiczą cipeczkę!
Jak to, co? Poczujesz w sobie mego przyjaciela kutasa.
Poczekaj, jestem z zawodu budowlańcem, muszę znać wszystkie wymiary, bo on jest naprawdę duży, możesz mnie rozerwać!
Mam nadzieję, że cię jednak nie rozerwę! Poza tym nie gadaj tyle, tylko ty teraz pokaż, co tam kryjesz między nogami!