Jan usnął niemal natychmiast, kiedy tylko okrył oboje kołdrą; miał piękny, erotyczny i podniecający sen, który okazał się rzeczywistością. Justyna, chcąc w jakiś sposób zrekompensować swemu kochankowi w sumie beznamiętną noc, leżała między nogami chłopaka i zapamiętale ssała jego wielkiego penisa. Całowała go, lizała, pomagała sobie dłońmi, podniecająco przy tym pomrukiwała, spoglądając Janowi w oczy. Nie musiała długo czekać na wynik swych działań, bo kilka chwil po przebudzeniu chłopak ryknął nakrył się poduszką i wystrzelił w namiętne usta...
Powrót do domu odbył się w milczeniu, oboje byli zmęczeni wczorajszą imprezą; Justyna nie czuła się jeszcze dobrze. Wysadził ją pod blokiem, nie chciała jego pomocy przy wnoszeniu ciężkiej walizy. Umówili się dopiero na wtorek, w poniedziałek Jan miał dużo zajęć, kończył drugą zmianę bardzo późno.
Wreszcie nadszedł oczekiwany wtorek. W tym samym miejscu co zwykle czekał na swą przyjaciółkę. Spóźniła się trochę, ale jej czarujący uśmiech zredukował do zera czas oczekiwania. Nie siedli w kawiarni. Była bardzo ładna pogoda, ociepliło się nagle, poszli więc na spacer. W parku objął ją w pasie i przycisnął do swego boku.
Jak się czujesz? Bo jest mała afera.
Jaka afera? A czuję się całkiem normalnie.
Okazało się, że ktoś dosypywał do drinków jakieś świństwo, musiałaś też to wypić.
Na szczęście nie wypiłam całego drinka. No i uratowałeś mnie.
Obrócił ją do siebie, zaczął całować po szyi, policzkach, w końcu ich usta złączyły się w zwariowanym tańcu języków. Jan odsunął się trochę.
Co jest? - spytała zdziwiona dziewczyna
Nic, wydawało mi się... Nie, wszystko ok. Mam propozycję.
Jaką?
Idziemy do mnie. Kolega pojechał na kilka dni do domu, mam całą kwaterę dla siebie. No i chciałbym sobie przypomnieć, jak wyglądasz!
Przecież patrzysz na mnie.
Ale widzę tylko ciuchy, nie ciebie.
Po kilku minutach całowali się w przedpokoju jego mieszkania. Zrzucali w pośpiechu odzież, rozbierali się nawzajem. Justyna była… trochę inna, jakby lekko zawstydzona, czegoś niepewna... Nie miał prysznica, więc wskoczyli do wanny. Patrzył na dziewczynę i zauważył kolejną małą zmianę. Małą, ale bardzo zaskakującą, bo nie było to częstym zjawiskiem w tamtych czasach; w zasadzie nie widział jeszcze czegoś takiego.
Ogoliłaś się! A mi się podobała ta grzywka nad cipką!
Zgoliłam, żeby ciągle nie przystrzygać. Gdzieś wyczytałam, że na Zachodzie robi tak większość kobiet, no i sama spróbowałam.
Kochali się długo w noc... Jan leżał na plecach, Justyna usnęła na jego piersiach, zarzucając nogę na biodra chłopaka. Obejmował ją czule, ale coś go intrygowało. Choćby ten pieprzyk na pupie, wcześnie go nie zauważył... No i dzisiaj inaczej reagowała na pieszczoty, z początku jakby z obawą i dystansem. Coś tu nie pasowało...
Musiał wyjechać na kilka dni „w delegację” - fabryka miała swój oddział w innym mieście, przełożeni uznali, że dobrze będzie, jeśli zapozna się z tamtejszymi warunkami. Choć czas w hotelu nie dłużył się niemiłosiernie, to jednak chciał już być ze swoją Justysią. Na szczęście miał dużo pracy, więc czas w podległym zakładzie jakoś zleciał. Wolne chwile po pracy też upływały błyskawicznie, bo już pierwszego dnia „dogadał się” z pewną uroczą, samotną mężatką, której mąż pracował na Zachodzie, a która miała ogromne potrzeby łóżkowe. Przez kilka wieczorów zadowalał namiętną kobietę; nawet spędził u niej dwie noce, w końcu wrócił do macierzystego zakładu. Spotkali się z Justyną jak zwykle w tej samej knajpce. Dziewczyna patrząc chłopakowi w oczy zaproponowała rezygnację z kawy i ciastka; miała wielką ochotę na seks. Jakoś nie protestował, szybko przeszli do mieszkania - kwatery, zamknęli się w jego pokoju. Kolega Krzysztof tylko patrzył zazdrosnym wzrokiem, taksując figurę dziewczyny, kiedy przechodzili do łazienki i z powrotem do pokoju.
Jan niemal rzucił się na Justynę, popchnął ją na łóżko, rozchylił nogi i przywarł ustami do cipki. Poczuł w ustach … włosy!
Jak to jest, tydzień temu miałaś cipkę wygoloną, a teraz znowu grzywka? – zdziwiony popatrzył w jej oczy – zdążyła odrosnąć?
Tak, te kilka dni wystarczyły. Nie widzisz, jakie króciutkie?
No widzę – odwrócił ją na brzuch – A gdzie twój pieprzyk na pupie?
Jaki pieprzyk, przecież widziałeś mnie już nie raz od tyłu…
Nie gadaj – przerwał – ostatnio widziałem na twym tyłku taki mały pieprzyk!
No coś ty! Musiało coś mi się przykleić. Dość tych dziwnych pytań, kochamy się, czy nie? Daj mi go wreszcie, stęskniłam się za nim – ujęła twardego kutasa w rękę i zaczęła pomału masować.
Za nim się stęskniłaś, a nie za mną? - Jan udał oburzenie.
Jesteście ze sobą mocno zrośnięci, więc jeśli on jest, to ty przy okazji też. Do której godziny chcesz tak gadać? Ile mam czekać, aż się mną zajmiesz?
Nie czekała długo na odpowiedź. Po długiej chwili zmęczeni, spoceni, leżeli obok siebie pieszcząc się delikatnie…
Nadszedł piątek. Znowu czekał na kochankę przed kawiarnią, choć wolał spotkać się u siebie, na kwaterze. Nie chciała, stwierdziła, że woli na mieście, chce mu coś pokazać. Z oporami, ale nie miał wyjścia, musiał się zgodzić, zresztą właśnie nadchodziła. Odwrócił się do szyby wystawowej kawiarni, żeby sprawdzić swój wygląd w odbiciu i … zobaczył Justynę siedzącą przy stoliku! Znowu gwałtownie odwrócił się w stronę ulicy. Przecież dopiero nadchodziła! Nie wiedział co się dzieje, bo ona była już w środku! Dziewczyna stanęła przed chłopakiem z uśmiechem na ustach i iskierkami w oczach.
Zdziwiony, prawda?
Nie odpowiedział, patrzył na nią oniemiały
Nie stercz tak, wchodzimy – niemal wepchnęła go do środka – i poznaj moją siostrę Alicję. Bliźniaczkę Alicję – stanęły obok siebie. Były identyczne! Dosłownie identyczne, jak odbicie w lustrze!
Ciągle nie wiedział co powiedzieć. Wezbrała w nim fala niesamowitej złości na nie, że tak nim manipulowały, bo nie ulegało wątpliwości, że zamieniały się rolami – zauważył przecież różnice – i na siebie, że dał się tak nabrać. Zacisnął zęby, złapał za klamkę i wychodząc rzucił tylko przez zęby:
Cześć! – wcisnął ręce w kieszenie kurtki i odszedł ze spuszczoną głową.
To dlatego nie zapraszała go do swego domu (ale która z nich?), dlatego spotykali się z dala od jej rejonu. Ciekawe, ilu facetów tak wyrolowały, wiedział, że nie jest pierwszy, dziewczyny miały wszystko perfekcyjnie zorganizowane i wyreżyserowane. Musiały się przy tym dobrze bawić, widząc jego zaangażowanie i podniecenie…
Po powrocie do domu Jan długo się nad tym zastanawiał, wreszcie doszedł do wniosku, że jednak trochę głupio postąpił, powinien inaczej zareagować. Teraz na własnej skórze poczuł to, co odczuwały te wszystkie dziewczyny, które znienacka zostawiał, które rzucał i wystawiał do wiatru. Musiał przyznać, że nie było to miłe... Po długim namyśle postanowił naprawić swój błąd w niedzielę po obiedzie. Znalazł czynną jeszcze kwiaciarnię, kupił dwie identyczne wiązanki, w sklepie nabył butelkę dobrego wina i pomaszerował na osiedle, gdzie mieszkały. Drzwi klatki schodowej były otwarte, wiedział, do którego numeru mieszkania się kierować – kilkakrotnie widział, jak Justyna (a może Alicja?) wciskała klawisz domofonu. Jan patrzył na wychodzącego z bloku mężczyzną, skorzystał z okazji, wszedł na klatkę schodową, wbiegł na drugie piętro, stanął przed mieszkaniem dziewczyn. Dzwonek był bardzo głośny, alarmujący, ale nikt nie otwierał. Zadzwonił jeszcze raz, usłyszał szczęk zamka. W drzwiach stanęła kobieta po czterdziestce, bardzo podobna do Justyny, a raczej Justyna była podobna do kobiety. Alicja też, oczywiście.
Dzień dobry, zastałem...
Nie – przerwała - dziewczynki pojechały na kilka dni w góry.
A pani jest …
Ich matką. - znowu przerwała Janowi. - Wejdź, proszę, musimy porozmawiać.
Trochę zaskoczony podążył za nią do mieszkania. Zdjął kurtkę, powiesił na wieszaku, wszedł do pokoju. Mieszkanko nie było duże, gustownie urządzone, widać było w każdym kąciku kobiecą rękę. Drugi pokój należał chyba do Alicji, Justyna mówiąc o studiach nie wspomniała, że siostra jest razem z nią. Potem dowiedział się, że pracuje już, nie podjęła studiów, skończyła na liceum i maturze. W trzecim, najmniejszym pokoju, stało łóżko, pościel nie była schowana.
Napijesz się czegoś? - kobieta wychyliła się z kuchni – A może otworzysz to wino, które przyniosłeś? Tu masz korkociąg.
Podała przyrząd patrząc na chłopaka zmrużonymi oczami. Postawiła na stole dwa kieliszki, zabrała kwiaty.
Wsadzę je do wazonu, niech biedne nie więdną. Dwa bukieciki? - zdziwiła się.
Dwa, bo nie wiedziałem, że pani jest w domu, kupiłem je dziewczynom, gdybym wiedział, były by trzy...
Gentleman z ciebie, nalej wino, niech pooddycha troszkę.
Wyszła z kuchni z talerzykiem pełnym ciastek.
Częstuj się, sama piekłam.
Zaczął przyglądać się kobiecie. Była w wieku około czterdziestu pięciu lat, przynajmniej na tyle wyglądała; podobnie jak córki miała śniadą cerę i całkiem niezłą figurę. Na twarzy znać było trudy wychowania dzieci, ale delikatne zmarszczki wokół oczu świadczyły, że nie jest pozbawiona poczucia humoru; dodawały jej ciepła i uroku.
Jak widzisz, dziewczynki wyjechały, ale wiele mi o tobie opowiadały. Aaa, mogę mówić ci po imieniu?
Skinął głową.
No to ja mam na imię Marianna, mówmy sobie na ty. No więc jak wspomniałam, dziewczynki już dawno opowiadały mi o tobie, ale same ogólniki. Pewnego dnia jednak udało mi się je podsłuchać, nie zamknęły drzwi od pokoju, a mówiły dość głośno śmiejąc się przy tym. No, no, dowiedziałam się kilka ciekawostek...
A konkretnie? - Jan był zaskoczony słowami Marianny, czuł, że się rumieni.
Konkretnie to zaciekawiły mnie twoje możliwości łóżkowe, dziewczynki opowiadały o tym z zachwytem. No i opowiadały z podnieceniem, jak na nie patrzysz. Rzeczywiście, masz niesamowite oczy!
No co pani... coś ty, to tylko opowieści dziewczyn! - zarumienił się już po koniuszki włosów.
Ciekawe, ciekawe... Bzykałeś obie moje córki i to tylko opowieści? Posłuchaj uważnie. Jestem dojrzałą kobietą, kilkanaście lat bez męża, kilka lat bez mężczyzny w łóżku i między nogami. Mam swoje potrzeby, marzenia, mam niekiedy ochotę na seks, taki normalny, radosny, pełen uniesień i orgazmów, ale nie koniecznie chcę się zakochać. Wiem, że też to lubisz, mówię teraz o seksie, więc chodźmy do łóżka! Przecież nie na darmo ochrzciły cię dziewczyny mianem „ruchacz – jebaka”, prawda?
Ja chyba zwariowałem i nie słyszę tego, co słyszę – chłopak był w szoku, szybkość następujących po sobie wypadków absolutnie go zaskoczyła.
Dziwi cię moja bezpośredniość? Nie jestem małolatą, która kryguje się przed pierwszym pocałunkiem. Jestem dojrzałą, doskonale znającą swoje najskrytsze pragnienia i potrzeby kobietą. A może nie podobam się tobie? - ujęła dłońmi biust i lekko go podniosła. - One też ci się nie podobają? Nie są obwisłe, dbam o nie, sam sprawdź – podciągnęła w górę bluzkę i stanik.
Rzeczywiście, zobaczył piękne, dojrzałe, o dziwo bardzo elastyczne i zgrabne piersi, trochę większe, niż u córek, ale chyba dlatego leciutko opadały, a mimo to dumnie patrzyły sterczącymi sutkami. Przysunęła się do Jana.
Złap je, zobacz, jakie są. I wiedz, że cię stąd nie wypuszczę do czasu, aż uznam, że mnie zaspokoiłeś – zbliżyła usta do jego ucha – Już dawno kombinowałam, jak cię tu sprowadzić, na szczęście sam przyszedłeś – upiła łyk wina – chyba nie odmówisz starszej, spragnionej dzikiego seksu pani?
Penis chłopaka już dawno temu podniósł głowę, Jan pomyślał, że „zaliczyć” córki i matkę to może być niezły numer! Odważnie pochylił się w stronę Marianny, objął jej twarz dłońmi i pocałował w usta. Jej język natychmiast splótł się z jego językiem, poczuł też na kroczu głaszczącą go przez spodnie dłoń. Nie pozostał dłużny, po chwili był już ręką na jej cipce. Nie była wydepilowana, jak cipki córek, ale włoski łonowe były krótkie i bardzo miękkie. Rozchyliła kolana, ułatwiła dostęp do swej dziurki. Wsunął w nią palec, potem drugi, zaczął ją drażnić, masować łechtaczkę. Kobieta westchnęła głęboko, potem drugi raz, jęknęła cicho. Wsadziła rękę ze pasek spodni, chwyciła pałę przez bokserki, znowu jęknęła z rozkoszy raz i drugi; nagle odepchnęła go od siebie, opadła na kolana.
Wstań – nakazała – muszę go zobaczyć!
Gorączkowo rozpinała pasek, zsunęła suwak od rozporka, szarpnęła spodnie wraz z bokserkami i ściągnęła je do kolan. Przed nią dumnie sterczał twardy już i nabrzmiały organ. Objęła go dłonią, zaczęła przesuwać rękę w górę i w dół, zbliżała do niego rozchylone usta.
Poczekaj, pójdę się odświeżyć! - przytrzymał ją – nie lubię tak. Co prawda przed wyjściem kapałem się, ale...
To nic, – przerwała tłumaczenie chłopaka - chcę poczuć wreszcie zapach i smak normalnego, podnieconego faceta; najwyżej jutro poboli mnie trochę wątroba, bo...
Reszty słów nie zrozumiał, bo usta miała wypełnione jego kutasem. Robiła to po mistrzowsku, córeczki powinny brać u niej lekcje fellatio. Jęcząc cichutko z rozkoszy, pochylił się nad kobietą. Rozpiął jej stanik, gładził po plecach. Ujął ją pod pachy, podniósł, zdjął jej bluzkę, odrzucił rozpięty biustonosz, ściągnął spódniczkę, potem figi. Teraz on klęczał, mając przed oczami jej cipkę. Tak, jak czuł ręką – włoski łonowe były bardzo delikatne, raczej nie musiała ich usuwać, nie przeszkadzały, kończyły się tuż nad pipką, która były ich pozbawiona.