Następnego dnia, po pracy, dziarskim krokiem Jan pomaszerował do Marianny. Kupił piękny bukiet kwiatów, wino i radośnie zadzwonił do drzwi. Długo dzwonił, pukał, nikt nie otwierał. Już miał odejść, kiedy z mieszkania obok wyglądnęła sąsiadka.
Pan do dziewczyn, prawda?
Tak, ale chyba nikogo nie ma w domu – udał, że nie wie o ich wyjeździe.
Tak, dziewczyny wyjechały kilka dni temu, a pani Marianna dołączyła do nich dzisiaj, w południe miała pociąg.
A mówiła, kiedy wracają?
Tak, mówiła, że ma dziesięć dni urlopu i cały chce wykorzystać na wypoczynek po za domem w towarzystwie córek. A ja opiekuję się jej mieszkaniem, to taka miła i sympatyczna osoba. A wie pan, że ona...
Przepraszam – przerwał jej – ale muszę już lecieć, kolega czeka w samochodzie – znalazł wytłumaczenie
Proszę, te kwiatki dla pani, za to, że zajmuje się pani ich mieszkaniem. Do widzenia i proszę pozdrowić panią Mariannę i dziewczyny! - zbiegał po schodach zostawiając zaskoczoną sąsiadkę.
No to się skończyło... A tak było fajnie – pomyślał. Szkoda... Tym bardziej szkoda, że za dwa dni wracał z praktyk do siebie, na uczelnię. A to były tak udane zawodowe zajęcia praktyczne... No, może nie tylko zawodowe...
Minął czas studiów, praktyk, Jan zaczął normalne, „dorosłe” życie. Miał dobrą robotę, niezłą płacę, pomału awansował w strukturach firmy w której pracował. Doszedł do stanowiska kierownika dużego działu, miał pod sobą kilkunastu pracowników i pracownic. Niektóre nawet bardzo interesujące, ale Jan wyznawał zasadę, że „ gdie żywiosz – nie jebiosz”, więc nie zawracał sobie nimi głowy, choć był pewien, że co najmniej dwie z nich miały na niego ochotę. Podpytywały ciągle o coś, uśmiechały się zalotnie; widząc, że się zbliża poprawiały włosy, wyprężały biusty...
Pewnego pięknego, słonecznego ranka, Jan oddał samochód na przegląd do zaprzyjaźnionego mechanika, wobec czego zmuszony był (to chyba zrządzenie losu!) jeździć autobusem. Od kilku dni był sam, żona z dziećmi pojechała do teściowej, wszak to wakacje, miał pojechać po nich dopiero za dwa tygodnie. Nie mając auta musiał korzystać z komunikacji miejskiej. W autobusie nie było dużo ludzi, do południa, w pełni lata większość mieszkańców była nad wodą, na wakacjach, albo w pracy. Zwrócił uwagę na siedzącą z przodu szczupłą blondynkę. Nawet ładna, lekko pociągła twarz, niezbyt wielki, zgrabny biuścik, ubrana w zwiewną, lekką, letnią sukienkę. Przypatrywał się dziewczynie z zainteresowaniem, zastanawiając się, skąd ją zna, gdzie już ją widział... Ona też patrzyła na faceta, jakby szukała w pamięci i próbowała sobie przypomnieć, czy już kiedyś spotkała tego mężczyznę. W pewnym momencie Jana „oświeciło”. Uśmiechnął się szeroko, już chciał podejść do nieznajomej, gdy autobus zatrzymał się na jego przystanku, musiał tutaj wysiąść. Zobaczył jednak, że obserwowana dziewczyna wychodzi przednimi drzwiami. Podszedł pewnym krokiem, przyjrzał się jej z bliska. „Tak, to ona, jestem pewien” pomyślał. Wyciągnął do niej rękę
Dzień dobry, co za niespodziewane spotkanie! - uśmiechając się cały czas potrząsnął delikatnie wyciągniętą dłonią.
Jan? - dziewczyna chciała się upewnić – patrzę, patrzę i oczom nie wierzę! Skąd się tu wziąłeś?
Musiałem podjechać autobusem, auto mam u mechanika. Iwona, ty nic się nie zmieniłaś! Nie, co ja gadam, jesteś piękną kobietą!
Bo to była właśnie Iwona – jego pierwsza miłość jeszcze z podstawówki! Rysy twarzy prawie się nie zmieniły, jednak nie miał przed sobą podlotka sprzed lat, a bardzo interesującą młodą kobietę.
Za to ty urosłeś i wyprzystojniałeś. Ile lat się nie widzieliśmy?
Będzie chyba prawie dwadzieścia, szmat czasu. Ale się z ciebie laska zrobiła, no, no! I pomyśleć, że chodziliśmy ze sobą, jak byłaś takim patyczakiem, chudziną. A jak moi kumple mi zazdrościli! Miałem dziewczynę, a większość z nich nie...
A ty byłeś dużo niższy niż teraz i też byłeś chudy – roześmiała się radośnie – Moje koleżanki też zazdrościły mi starszego chłopaka! Co teraz porabiasz?
Teraz? Teraz zastanawiam się, czy znajdziesz czas na kawę i rozmowę.
Pytam ogólnie, czym się zajmujesz. Czas mam, nie mam dzieci, ani męża, ten palant dla młodziutkiej dupeczki z wielką kasą zostawił mnie ponad rok temu i oboje uciekli przed rodzinami aż do Australii! A ja teraz mam ostanie dwa dni urlopu i siedzę w domu.
No to ma do ciebie kilka kilometrów ten twój były facet... No to co? Kawa? - ponownie zaproponował, nie przestając się uśmiechać.
Usiedli w ogródku pierwszej z brzegu kafejki, rozgadali się, nie zauważyli, że dawno minęło południe, nadeszła pora obiadu. Jan zaproponował zmianę lokalu, nieopodal była bardzo dobra restauracja. Przespacerowali się kilka ulic dalej, znowu wybrali ogródek, zamiast dusznej sali; po pysznym posiłku i lampce wina poszli do parku. Dobrze im się rozmawiało, dopytywali się o swą przeszłość, opowiadali sobie anegdoty ze swego życia. Nadszedł wczesny wieczór, zrobiło się trochę chłodno, Jan zauważył, że Iwona lekko kuli się z zimna, na rękach ma gęsią skórkę. Zdjął luźną koszulę, otulił nią zziębniętą dziewczynę. Miał na sobie t-schirta, poza tym nie było mu zimno.
Chłodno się zrobiło, prawda? Może wejdźmy gdzieś? - zaproponował.
Janku, chyba pójdę do domu, rzeczywiście zrobiło się jakoś zimniej, a mieszkam dwa kroki stąd. Odprowadzisz mnie?
Oczywiście, chodźmy więc.
Po kilku minutach stali przed wejściem do bloku, w którym mieszkała Iwona.
To tutaj. Dziękuję za bardzo fajny dzionek, było naprawdę sympatycznie. No popatrz, co za spotkanie, prawda? Po tylu latach...
Prawda, mi też było bardzo miło. Spadam, może jeszcze zdążę odebrać auto. Mam nadzieję, że zobaczymy się jeszcze? - podał rękę dziewczynie.
Oczywiście, chętnie się z tobą spotkam, do zobaczenia więc, masz mój numer telefonu, zadzwoń, jak będziesz miał czas i chęć pogadać – nie zdjęła z ramion okrywającą ją koszulę i szybko zniknęła w klatce schodowej.
Jan jeszcze zdążył odebrać samochód, jego mechanik pracował do późnych godzin wieczornych, nie było więc problemu. Pojechał do domu, siadł chwilkę przed telewizorem, ale nie włączył go, rozejrzał się po pustym mieszkaniu. Żony z dzieciakami nie było, pojechali przecież do końca wakacji do babci, nad jezioro. Jutro była sobota, też nie musiał być w pracy. Jan podjął szybką decyzję. Wskoczył pod prysznic, odświeżył się, jeszcze raz w tym dniu ogolił, na grzbiet wciągnął czystą koszulę, wyjął z barku butelkę wina i po chwili był gotów do wyjścia. Kilkanaście minut później dzwonił do drzwi Iwony. Dłuższą chwilkę nic się nie działo, pomyślał, że śpi, albo gdzieś wyszła, albo... ktoś u niej jest. Już miał odejść, kiedy usłyszał przez drzwi
Kto tam?
To ja, Jan.
Szczęknął zamek, drzwi się uchyliły, stała w nich Iwona. Ubrana w szlafrok, włosy owinięte ręcznikiem wskazywały, że wyszła spod prysznica, albo szykowała się do kąpieli.
Nie mogłem nie przyjechać, przepraszam, jeśli nie chcesz mnie teraz widzieć powiedz to – spuścił wzrok.
Zwariowałeś chyba. Po cichutku liczyłam, że wrócisz – mocno chwyciła Jana za koszulę i wciągnęła do mieszkania.
Jeszcze raz przepra... - nie dokończył, zamknęła mu usta pocałunkiem.
Właśnie wyszłam z kąpieli, dlatego czekałeś. Proszę, rozgość się. Kawa? Herbata? O masz nawet wino? - wskazała ręką kanapę. - Usiądź, coś przygotuję – wyszła do kuchni.
A wiesz, że nie wziąłeś swej koszuli? Uprałam ją, suszy się na balkonie. - usłyszał głos Iwony dobiegający z kuchni. - Zaraz ją wyprasuję.
Nie szkodzi, koszul mam kilkanaście, a ty miała byś pretekst, żeby mnie odwiedzić. Nie prasuj, i tak się wygniecie.
Jan rozglądał się z zaciekawieniem po mieszkaniu. Bardzo ładne, trzypokojowe, urządzone z gustem, schludne gniazdko młodej kobiety. Nie przepełnione zbędnym gratami, na ścianach interesujące akwarele i dużo kwiatów; wszystko to tworzyło ciekawy, ciepły, domowy klimat. Iwona wniosła tacę z herbatą i owocami, postawiła na stole, obok otwartej butelki wina i kieliszków, siadła obok Jana. Poły szlafroka rozchyliły się, ukazując mocne, gołe uda i płaski brzuch. Nie poprawiła odzienia, przysunęła się bliżej mężczyzny.
Chyba też niedawno wyszedłeś z kąpieli, bo zupełnie inaczej pachniesz – przysunęła się jeszcze bliżej, kładąc dłoń na udzie Jana.
Zgadłaś, odebrałem samochód, wykąpałem się i przyjechałem... Musiałem przyjechać... – objął ją ramieniem, drugą ręką ujął brodę dziewczyny i podniósł bliżej swej twarzy. Patrzyli sobie w oczy, uśmiechali się do siebie, w końcu usta zwarły się w namiętnym pocałunku.
Iwona nie próżnowała, zajęła się paskiem od spodni i rozporkiem, żeby wydobyć na wierzch tajemnicę, którą tam ukrywał. Popatrzyła na to, co trzymała w ręce, jej oczy zrobiły się okrągłe i wielkie jak spodki.
Jezus, co ty tam masz... – wyszeptała zaskoczona.
Jan, nie Jezus, pomyliłaś mnie z kimś – uśmiechnął się – a on taki mi urósł, co poradzę? Nie podoba się tobie?
Jest, jest... - szukała określenia – wspaniały! Muszę dać mu buzi.
Nachyliła się nad powstającym kutasem i pocałowała jego czubek, zlizując krople śluzu wypływające z głowicy; po chwili miała go w buzi. Onanizowała Jana ustami, drażniła nabrzmiałe jądra, lizała go i ssała. Chłopak nie pozostał obojętny na pieszczoty, zdjął z Iwony szlafrok, patrzył na jej zgrabne ciało. Jednak zmieniła się od ostatniego razu, kiedy widział ją w stroju sportowym na lekcji wychowania fizycznego. Rozchylił nogi dziewczyny, dłonią objął jej cipkę. Patrzył na błyskawicę wystrzyżoną z włosów łonowych, takiej fryzurki intymnej jeszcze nie widział. Kciukiem wyczuł łechtaczkę, zaczął ją drażnić, palec wskazujący wsadził w cipkę. Była bardzo mokra, śliska i ciepła. Iwona szerzej rozchyliła nogi, podniosła trochę biodra. Teraz widział jej krocze w całej okazałości. Patrzył na smukłą szyję, niewielki biust z dumnie sterczącymi sutkami, na płaski brzuch i szczupłe, ale dobrze umięśnione uda. Przypomniał sobie, że gdzieś słyszał, że jego dawna miłość z podstawówki, Iwona, trenuje biegi. „Stąd takie fajne nogi” pomyślał. Odsunął dziewczynę od siebie, wstał. Zdjął koszulę, do końca ściągnął opuszczone spodnie, potem uwolnił Iwonę od szlafroka i turbanu na włosach. Przytulił ją do siebie, ujął mocno pod pupą i podniósł do wysokości swych bioder., przełożył ręce pod kolana dziewczyny, podniósł ją jeszcze trochę wyżej. Domyśliła się jego intencji, dłonią poszukała sterczącego członka i naprowadziła go na swą wypiętą i oczekującą pipkę. Nie spiesząc się opuszczał biodra dziewczyny nadziewając ją na kutasa, po chwili był cały w niej. Objęła Jana za szyję, sama zaczęła podciągać się i opadać na ciągle jeszcze pęczniejącym penisie. Czuła, jak wypełnia całe je wnętrze, jak trze o ścianki pochwy, jak daje jej niesamowitą, dawno już nie przeżywaną z taką intensywnością rozkosz. Przyspieszyła ruchy bioder rzucając się do przodu i do tyłu, po kilku sekundach musiał ją mocno przytrzymać, znieruchomiała zupełnie bez sił, po chwili jednak dygotała cała i popiskiwała szybko oddychając.
Masz zajebistego kutasa – wyszeptała po chwili, kiedy położył ją na kanapie – czułam go pod żołądkiem.
Żebyś poczuła go pod żołądkiem musiał bym wejść w ciebie z drugiej strony – roześmiał się Jan – masz bardzo zgrabną pupę, ładniejszą od tej, którą oglądałem dwadzieścia lat temu.
CO? A gdzie ją oglądałeś – spytała zaskoczona.
Jak to, gdzie? A lekcje w-f?
No tak, tam miałyśmy takie dziwne stroje, że potrafiły odsłonić pół pupy. Mówiąc że z drugiej strony co miałeś na myśli? Przecież miałam go już w buzi! No, powiedzmy, że miałam, próbowałam w każdym razie wsunąć ten wał mięska jak najgłębiej, ale nie mam wprawy. Chcesz może wejść w... pupę? Chyba się nie uda, nie próbowałam tego często, może ze dwa, albo trzy razy, ale nie pamiętam, żeby było to przyjemne, raczej chyba nie... - zawahała się.
Przerwał wywód kobiety popychając ją na kanapę, wsunął się znowu w namiętne usta, sam zaczął lizać pipkę, smakując soki i drażniąc ją językiem. Położył Iwonę na brzuchu, podniósł jej biodra; leżała wypinając zachęcająco tyłeczek. Rozchylił pośladki, zaczął lizać drugą dziurkę, wsuwał w nią język, drażnił. Dziewczyna oddychała szybko i głęboko, wypinając się coraz mocniej. Jan napluł na kutasa, potarł go i zbliżył do wypiętego odbytu. Niespiesznie wsunął w niego głowicę, która wskoczyła z cichym westchnieniem Iwony.
Tak, tak dobrze, nie spiesz się, proszę...
Ciiichooo, malutka, ciiichooo, zaraz będzie jeszcze przyjemniej – wpychał się mocniej, nie zmieniając tempa.
O, tak rób, pomału, tak, tak jest dobrze, tak, tak, ruchaj mnie w dupę, taaaaakkk, taaak, jeszcze, jeszcze, chcę cię czuć w całej dupie, taaak, ruchaj, ruchaj mą dupę, ruchaj mocno... Taaak, dochodzę, dochodzę... taaaak, mam już, maaaam, taaaakk!!! - wyła, piszczała, kwiliła i jęczała w poduszkę, na milimetr nie cofając swej ostro ruchanej pupy, w której poruszał się potężny kutas.
Jan wszedł na wyżyny swych możliwości, mimo potężnego orgazmu, który ogarnął Iwonę nie przestawał pompować wypiętej dupki. Trzymał mocno szczupłe biodra młodej kobiety, z rozkoszą słuchał jej jęków, wrzasków i westchnień. Jego wielki penis mocno penetrował wnętrze Iwony, napierał na ścianki, powodował niesamowitą rozkosz. Nie wytrzymał już długo, kilkanaście sekund później i on doszedł, potężny orgazm wstrząsnął jego ciałem. Wyrzucił w dziewczynę jak zwykle za pierwszym razem olbrzymią porcję spermy, najszybciej, jak tylko był w stanie wyszedł z niej i zmusił do objęcia kutasa ustami, gdzie wystrzelił resztę nasienia. Połykała z ochotą, na koniec oblizała się lubieżnie i uśmiechnęła do swego kochanka.
Jesteś niesamowity, ruchasz jak automat!
Staram się, mam nadzieję, że to ci się spodobało; robiłem co mogłem i jak mogłem najlepiej - wysapał zmęczony.
No i udało się. Nie pamiętam, kiedy przeżyłam coś podobnego, to było wspaniałe!
Cóż poradzić, masz słodką pipkę i ciasną, gorącą dupkę; nie powiesz mi, że ostatnio nikt nie wpychał się w twój odbyt..
Słowo, nie pamiętam, kiedy w ogóle jakiś facet był we mnie, w mojej cipce, a co tu mówić o pupie... Jesteś naprawdę niesamowitym kochankiem, nawet nie wyobrażałam sobie, że tak może być z tobą...
Wiesz, nie myślałem o tym, co będzie, jak przyjadę do ciebie, ale to, co przeżyłem to po prostu szok! Jesteś niesamowita, niemożliwa, obie dziurki masz gorące, rewelacyjne, a buzia i usta stworzone są do robienia loda facetowi. Jesteś w tym mistrzynią! Mam nadzieję, ze jeszcze nie raz damy sobie masę rozkoszy!
Hmm, tutaj, Janeczku muszę cię trochę zasmucić. Następny raz może być dopiero w przyszłym roku. Jak mówiłam, kończę jutro urlop i wracam do pracy. Pracuję od wielu lat w Szkocji, nie bywam tutaj zbyt często, a mieszkanie wynajmuję córce mojej kuzynki. To porządna dziewczyna, jak widzisz, dba o moje gniazdko...
Nie wiem, co powiedzieć... Masz rację, jednak zaskoczyłaś mnie... - patrzył zasmuconym wzrokiem w oczy dziewczyny.
Janku, tyle lat żyliśmy nie wiedząc o sobie, o swych losach, więc chyba nie stanowi problemu to, że nie zobaczymy się chyba więcej, niestety. Jesteś niesamowitym kochankiem, bardzo atrakcyjnym, przystojnym mężczyzną, ale ja już jestem prawie Szkotką, nic nie poradzę na to, że tam znalazłam swoje miejsce...
Ale może kiedyś... - nie tracił nadziei na kolejne spotkanie i ostre bzyknięcie tej ładnej, zgrabnej i bardzo namiętnej dziewczyny.
Tak, może kiedyś spotkamy się znowu i jeszcze raz mnie zerżniesz tak, jak dzisiaj... Janie, nie ma czasu na zmartwienia, chcę cię jeszcze raz poczuć w sobie, chcę jeszcze raz mieć w pipce i w dupie twego wielkiego chuja. Nie czekaj więc, tylko zabierz się za mnie. Nie chcę się z tobą kochać, chcę, żebyś mnie najnormalniej w świecie wyruchał! Tak, chcę, żebyś mnie wyruchał, chcę czuć cię każdą komórką swego ciała. - mówiąc to nabijała się na sterczącą pałę. - Taaaak, taaak, wpychaj go we mnie, chcę go czuć, tak, tak, ruchaj mnie, taaaak, jeszcze wejdź w dupę, wyruchaj mnie tam, rozjeb mą dupę, chcę tego – wrzeszczała, kiedy Jan na jej słowa znowu zaczął ją ostro posuwać.
Kutas stał sztywno, dawno osiągnął maksymalne rozmiary, podniecała go jego dawna sympatia, kiedyś dziewczynka, teraz atrakcyjna, świadoma swych walorów młoda kobieta. Nie odpuszczał, chciał, żeby zapamiętała ten wieczór, żeby nie mogła siedzieć, żeby pipka bolała w czasie sikania, chciał, żeby zapamiętała go na długo...