Kilka dni później obudził mnie dzwonek. Pies nieśmiało skamlał pod drzwiami. Usłyszałam, jak mama wysyła ojca, aby sprawdził, kto nas tak wcześnie nachodzi. Spojrzałam na budzik, była szósta rano i zdziwiło mnie, że ktoś nas odwiedza o tej porze. Wstałam z łóżka, zaintrygowana i wychyliłam się ze swojego pokoju.– Milicja jest – oznajmił ojciec, rozkładając ręce. Otworzył drzwi i wpuścił ich do mieszkania. Do przedpokoju weszło sześciu mundurowych funkcjonariuszy i Krzysztof w cywilu. Zrobiło się bardzo ciasno. – Służba Bezpieczeństwa – Krzysztof pokazał mojemu ojcu legitymację. – Mamy informację, że są u państwa przechowywane materiały antypaństwowe i zarządzono rewizję. Proszę przejść do kuchni i nie wychodzić bez naszej zgody. – Chyba możemy się ubrać? – spytał ojciec. – Proszę bardzo – zgodził się Krzysztof. – Ale nie próbujcie państwo czegokolwiek wyrzucać! Zamknęłam się w swoim pokoju. Miałam czarne myśli. Szybko wciągnęłam dżinsy i bluzkę. Trudno mi było zapinać guziki, tak trzęsły mi się ręce. „Co się stało?” – zastanawiałam się. – „Krzysztof kręcił? Czy dostał inne polecenie służbowe?” Gdy wyszłam, rodzice jeszcze się ubierali. Stałam w milczeniu. Ojciec pojawił się po minucie, prowadząc przed sobą mamę. Krzysztof zmierzył go chłodnym wzrokiem. – Musicie się państwo poddać rewizji osobistej – powiedział. – Jak to? – oburzył się tata. – Są tu tylko mężczyźni! – Może pan napisać skargę do przełożonych – zażartował jeden z funkcjonariuszy. Po chwili poczułam na sobie ręce jednego z mężczyzn. Inny przeszukiwał mamę, obmacał jej piersi włożył dłoń pod spódnicę. Przesunął dłoń aż do krocza zadzierając materiał. Widziałam, jak ojcu grają wszystkie mięśnie twarzy, lecz stał spokojnie. – W porządku. Jest czysta – usłyszeliśmy. – Możecie przechodzić do kuchni.
To był środek tygodnia, dzień roboczy, lecz nasze plany przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Czegoś szukano. Przesuwano meble i ostukiwano ściany. Hałas na pewno zwrócił uwagę sąsiadów, lecz w tym okresie takie rzeczy się po prostu zdarzały i zapewne nikogo to nie dziwiło. „Krzysztof o niczym mnie nie uprzedzał” – stresowałam się. – „Udaje, że teraz mnie nie zna.” Byłam bardzo spięta. Spędziliśmy w kuchni wiele godzin, rozmawiając o niczym. Rodzice wiedzieli, że działam w podziemiu i starali się zachowywać normalnie. Około dwunastej do kuchni wszedł Krzysztof. – Bardzo dobrze – powiedział. – Był donos, ale niczego nie znaleźliśmy. Jesteście wolni. Opuścili mieszkanie prawie tak samo szybko, jak się w nim pojawili. Rodzice, mimo później godziny, zaczęli się szykować do pracy. Sama nie miałam powodu, aby o tej porze iść na uczelnię. Wyszłam na spacer z psem. Pod blokiem zaczepił mnie Krzysztof. Pochylił się, jakby nigdy nic i pogłaskał psa. Azor, bardzo życzliwy ludziom, entuzjastycznie kręcił ogonem. – Czy coś się stało? – spytałam niepewnie. – Nic – odpowiedział po chwili Krzysztof. – Chciałem cię uprzedzić, że zamontowaliśmy aparaturę, u ciebie w pokoju i w łazience kamerki i mikrofony. Są w osłonach waszych lamp na sufitach. Jeżeli coś się zepsuje, nie naprawiajcie sami, ale wezwij fachowca. Oczywiście przeze mnie.– Jakie kamerki? – zaniepokoił mnie. – To chyba niemożliwe?– Teraz wszystko jest możliwe! – oznajmił. – Kamerki mamy prosto ze Stanów, najnowsza technika. Mieszczą się w pudełku od zapałek, a klisza jest w kasecie, jak pięciozłotówka. Następnym razem nauczę cię, jak wyjmować kasety i będziesz je do mnie przynosić. Bawił się z moim psem, jakby prowadził ze mną towarzyską rozmowę o pogodzie. – Przecież z łazienki korzystam nie tylko ja, ale i moi rodzice! – zaprotestowałam. – Oglądanie twojego starego nie będzie ekscytujące – odparł, miętosząc psa. – Ale twoja mama jest całkiem, całkiem… Co tu mówić, to jest polecenie służbowe i nie dyskutuj.
Po południu zajrzał do mnie kolega z grupy. – Słyszałem, że miałaś kipisz! – powiedział po powitaniu. – Tak – przyznałam. – Pewnie kogoś szukali i jakoś trafili do mnie. Ale miałam czystą chatę. – Świetnie! – Kolega się ucieszył. – Jak byli rano, to już drugi raz na pewno nie zajrzą. Dobrze się składa, bo ktoś wysypał dziuplę. Musieliśmy ewakuować Zdzicha i chcieliśmy go teraz zamelinować u ciebie na pewien czas.
Zdzisław R., wieloletni działacz opozycji i pracownik naukowy, kilka razy nocował już w moim mieszkaniu. Rodzice nie znali go osobiście, bo obowiązywała zasada, że zamykali się przed trefnymi gośćmi we własnym pokoju. To było mądre z ich strony. Zdzisław przyszedł do mnie w gronie kilku kompanów. Jak zwykle, byli podobnie ubrani, w ciepłe kurtki, czapki, twarze owinięte szalikami, aby nie można było odróżnić wieku i wyglądu. Przenieśliśmy się do gościnnego pokoju. Zrobiłam herbatę i przez godzinę rozmawialiśmy. Zdzisiek dużo opowiadał. Zapewniał, że USA nam pomogą, że CIA dostało stosowne polecenia i że już niedługo obalimy komunistów. Po wypiciu herbaty i zjedzeniu kilku kanapek, koledzy zebrali się do wyjścia. Zdzisław został ze mną. Zebrałam brudne naczynia, wyniosłam do kuchni i pozmywałam. Gdy wróciłam, siedział na tapczanie wyraźnie zgaszony. – Paula – powiedział. – Siądź obok. Objął mnie i zaczął dotykać moich piersi przez ubranie. Nie był to pierwszy raz, jednak czułam się trochę dziwnie, gdy ojciec koleżanki zaspakajał się mną, mimo, że spotykałam się z jego córką i żoną. Ale jak i poprzednio rozpięłam bluzkę i zsunęłam stanik. Zdzisław wtulił się w mój biust i dłuższy czas siedział tak, nieruchomo. Było chłodno i moje sutki zaczęły twardnieć. Być może on odczytał to jako efekt przytulenia. Włożył mi dłoń między uda i zaczął masować wzgórek Wenery przez dżinsy. Zawsze był dla mnie pewnego rodzaju idolem. Działacz opozycji, obrońca robotników, więzień polityczny. Zawsze podchodziłam do niego z szacunkiem i traktowałam go jako wyrocznię. Czując jak jego palce rozpinają moje spodnie, zastanawiałam się, czy w dawnych latach, gdy odwiedzałam swoją koleżankę, jego córkę, to czy u nich w domu, patrząc na mnie, już wtedy myślał o seksie? Co myśli teraz? „Agnieszka na pewno martwi się o los ojca, ściganego przez SB. Tymczasem on zaspakaja się z jej koleżanką.” Westchnęłam. Sięgnęłam ręką do jego spodni. Nie śpiesząc się rozpięłam pasek, rozporek i wsunęłam dłoń w slipki. Jego członek był powiększony, ale jeszcze dość wiotki. Przez czas jakiś pieściliśmy się wzajemnie, w milczeniu. Czułam, jak jego penis staje się coraz sztywniejszy. Jego oddech przyśpieszył, a palce coraz natarczywiej błądziły po moim ciele. Włożył mi rękę w majtki, poszukując łechtaczki. Jego członek wciąż nie osiągnął pełnej twardości. Pochyliłam się nad jego biodrami i zaczęłam go pieścić ustami. Po chwili jęknął i trysnął, zalewając mi usta spermą. Podniosłam głowę. Jeszcze przez parę minut dotykał i całował mi piersi. Czekałam w milczeniu, aż skończy. Kiedy odsunął się, wstałam, poprawiłam stanik i zaczęłam zapinać guziki bluzki. – Może zrobić kolację? – spytałam.– Dziękuję, nie jestem głodny – odpowiedział. – Muszę jeszcze chwilę posiedzieć nad stanowiskiem Regionu Mazowsze. Przeniosłam się do swojego pokoju. Gdy rano wstałam, rodziców nie było już w domu. Zrobiłam Zdzisławowi śniadanie. Trochę rozmawialiśmy, udając, że w nocy nic się nie wydarzyło. Wyszedł przed południem, zostawiając mnie samą. „Muszę napisać raport dla Krzysztofa” – myślałam. – „Muszę mu udowodnić, że jestem przydatna.”
Kilka dni później, wieczorem, zadzwonił telefon. – Córeczko, jakiś pan do ciebie! – ojciec zawołał mnie do aparatu. – Paula – usłyszałam głos Krzysztofa. – Jutro po zajęciach chciałbym się z tobą spotkać! Uprzedź rodziców, że będziesz nocować u koleżanki. Od razu między nogami poczułam wilgoć. – Tak Krzysiu! – ucieszyłam się. – Spotkamy się jutro, tak jak ostatnio, na Wilczej. Bądź u mnie o siedemnastej. Jeszcze raz uprzedziłam rodziców, że będę po szkole u Zuzi. Na zajęciach ustaliłam z nią, co ma mówić, gdyby ktoś o mnie pytał.
Punktualnie stałam pod jego drzwiami. Zapukałam. – Wejdź – usłyszałam głos Krzysztofa. Kiedy weszłam, palił papierosa. Ściągnęłam płaszcz i zaczęłam rozpinać bluzkę. Widząc to pokręcił głową. – Siądź przy stole, mamy dużo do omówienia – ręką wskazał mi miejsce. – Zrobię kawę. Przepełniała mnie duma, że zaczął traktować mnie jak swoją podwładną. Przygotowałam dla niego raport o spotkaniu ze Zdzisławem i spodziewałam się pochwał. Czekałam na Krzysztofa podekscytowana, zanurzona we własnych myślach.
Zjawił się po paru minutach. Postawił na stole dwie proste szklanki, bez spodków ani koszyczków, z charakterystycznym kożuchem fusów. – Co przyniosłaś? – zapytał.– Tym razem coś szczególnego – pochwaliłam się. – Był u mnie Zdzisław R. – Opowiesz? – zainteresował się Krzysztof. - Wszystko opisałam – powiedziałam, przekazując mu ręcznie spisane kartki. – To później – odparł. – Teraz opowiedz. Słuchał z zainteresowaniem. W szczególności interesowały go powiązania z CIA i ogólnie, USA. Czy spotykał się z wysłannikami z USA? Jakie zadania wyznaczył kolegom? Spotkanie z przedstawicielem rządu USA na Żoliborzu. Budowa nadajnika radiowego i możliwość nadawania audycji. Przekazałam mu wszystko, czego dowiedziałam się przysłuchując rozmowom. – Uprawiałaś z nim seks? – spytał. – Opisałam to w raporcie – zaczerwieniłam się jak wiśnia. – Dałam mu się macać i zrobiłam mu laskę, aż do wytrysku. – Jestem z ciebie zadowolony – oznajmił. – Ale teraz mam dla ciebie zadanie szczególne. – O co chodzi? – spytałam entuzjastycznie. Zastanawiałam się, czyje nazwisko padnie. – Pamiętasz Paula nasz wieczór? – zapytał Krzysztof. – I pamiętasz do czego się zobowiązałaś?
– Oczywiście Szefie – potaknęłam. – Trudno, abym nie pamiętała! Przecież powiedziałam i podpisałam wszystko. – Racja Paula – Krzysztof się uśmiechnął. – Lecz nawiązując do twojej pracy, dzisiaj muszę ci zlecić spotkanie z facetem za kasę. Gdy to usłyszałam, aż mnie cofnęło. Nie spodziewałam się tego. Nastawiałam się na pracę informatora w kwestii działań opozycji. Przeraził mnie. – Krzysztof – wyjąkałam. – Nie jestem prostytutką! – Paula! – Krzysztof ponownie się uśmiechnął. – Jesteś jeszcze naiwna. Dziewczyny takie, jak ty, często zawalają perspektywy kariery, bo boją się dać komuś dupy. Musisz umieć sprzedawać się na zimno i z wyrachowaniem. To dla twojego dobra. Popatrzyłam na niego z wahaniem, lecz natychmiast zapaliła mi się lampka. Rodzicom nie raz zdarzało się plotkować o awansach znajomych. „Awansuje, bo dała dupy” – to był częsty komentarz. Wyczuwałam nuty pogardy i oburzenia, jednak dominowała zazdrość. – Dobrze Krzysztof – odpowiedziałam ze ściśniętym gardłem. – Zgadzam się. Co mam robić? – Wyszykuj się i przebierz w przygotowane ubranie. W łazience wzięłam szybki gorący prysznic i ubrałam się w strój – czarna miniówa ledwie zakrywająca mi pupę, czarne pończochy ze szwem oraz biała, półprzezroczysta bluzka. Spojrzałam w lustro „Patrzy na mnie dziewczyna z zachodniego filmu” – myślałam o sobie z uznaniem. Wróciłam do pokoju. Obróciłam się, prezentując Krzysztofowi. Wymownie podniósł kciuk. – Co dalej? – spytałam. – Jest tu biznesmen ze Szwecji – zaczął wyjaśniać. – Nazywa się Gunnar. Podobno spotkał się we Wrocławiu z dyrekcją FADROMY w sprawie zakupu licencji na maszyny drogowe. Ich główny inżynier jest działaczem Solidarności. Moim zadaniem było ustalenie czy Szwed dawał kierownictwu łapówki i jak do niego podchodzą. Krzysztof spędził ze mną około godziny, wyjaśniając w jaki sposób mogę kierować rozmowę, aby wydobyć istotne informacje, nie budząc podejrzeń. To nie była typowa odprawa. – Przed domem czeka samochód – oznajmił na koniec. – Kierowca zawiezie cię do hotelu. Przejdź do cafe baru. Zjawię się tam dziesięć minut po tobie. Do tego czasu siedź przy barze i na nas czekaj. Później się uśmiechaj, kiedy będziemy na ciebie patrzeć.
W hotelu skierowałam się do kawiarni i usiadłam przy barze. – Co tu robisz? – zapytał barman. – Jesteś nowa? – Czekam na znajomych – odpowiedziałam. Miałam wrażenie, że patrzy na mnie podejrzliwie, ale odszedł nie zadając kolejnych pytań. – Poproszę wyciskany sok z pomarańczy – zawołałam. – Masz pieniądze? – spytał. Pomachałam w odpowiedzi otrzymaną od Krzysztofa stuzłotówką. Wyciskany sok pomarańczowy był na tamte czasy drogim rarytasem. Cytrusy nie były tak dostępne, jak teraz.
Spędziłam nad szklanką ponad pół godziny. Nikogo nie znałam i miałam koszmarne samopoczucie. Czułam na sobie spojrzenia mężczyzn. Niemal słyszałam pytania, „za ile?” Co i rusz spoglądałam na zegarek. Zastanawiałam się czy plany nie zmieniły się i nie czekam tam niepotrzebnie. Krzysztof zjawił się nagle. Wszedł z wysokim, tęgim blondynem. Zajęli stolik z rezerwacją i rozglądali się w oczekiwaniu na obsługę. Szwed, typowy nordyk, był potężny i robił wrażenie. Musiał mieć z metr dziewięćdziesiąt wzrostu i ważyć około sto kilo. Patrzył na mnie przez dłuższy czas. Uśmiechał się, pokazując idealnie utrzymane zęby. Jakość jego ubioru wyraźnie kontrastowała z lekko zgrzebnym strojem Krzysztofa. Zgodnie z wolą Krzysztofa odwzajemniałam spojrzenia i uśmiechałam się zachęcająco.
Później blondyn coś rzekł Krzysztofowi i obaj się zaśmiali. Barman znów na mnie zerkał, wyniośle i podejrzliwie. Wywołało to mój niepokój i nie wiedziałam, jak mam zareagować. Jednak Krzysztof wstał i do mnie podszedł. Udawałam, że widzę go pierwszy raz. – Dosiądziesz się do nas? – zapytał. – Chętnie – odpowiedziałam, zeskakując pośpiesznie ze stołka. Obciągnęłam spódniczkę i poszłam za nim. – Siadaj – Krzysztof wskazał mi krzesło. – Do you speak English? – zapytał. – Of course – odpowiedziałam. – Świetnie – usłyszałam. Dziękowałam w myślach ojcu, który zawsze powtarzał, że podstawą przyszłości jest język. Pewnie się nie spodziewał, że pierwszą samodzielną rozmowę przeprowadzę z facetem, któremu się sprzedam jako hotelowa dziwka! – Jestem Gunnar ze Szwecji – przedstawił się biznesmen. – Zatrzymałem się na kilka dni. Czy zechcesz towarzyszyć mi w trakcie pobytu? – Chciałabym – odpowiedziałam. – Niestety się uczę i chodzę na zajęcia. Wieczorem muszę być w domu. – To bardzo przykre – zasmucił się Gunnar. – Mogłabyś nieźle zarobić. – Mam teraz godzinę czasu – uśmiechnęłam się. – Oh, so – westchnął Gunnar. – Pozwolisz przyjacielu? – odwrócił się do Krzysztofa. – Mam obowiązki wobec tej młodej wisienki. Chciałam wstać, jednak Krzysztof spojrzał na mnie ozięble. – Sit down – powiedział po angielsku. – Ile masz lat? Żeby potem nie było jakichś kłopotów!– Jestem już pełnoletnia – oświadczyłam. – A masz jakąś legitymacje? – zapytał. – Tylko studencką – odpowiedziałam. – Może być – burknął. – Pokaż. Wyciągnęłam z torebki legitymację. Była trochę pogięta i poplamiona. Przyglądał się jej z uwagą. – Rzeczywiście studentka… – rzekł po angielsku Krzysztof. – Trzeci rok. Ile chcesz od Gunnara? Czułam, jak się czerwienię. Kiedy spojrzałam w stronę baru, dostrzegłam ironiczny uśmiech barmana. – Koleżanki mówiły, że mogę zarobić stówę – powiedziałam. – Sto dolarów? – zapytał Gunnar. – Yes – odpowiedziałam nieśmiało. – Tania nie jesteś – stwierdził Krzysztof. – Może warto – odezwał się Gunnar. Wstaliśmy razem z Gunnarem, zostawiając Krzysztofa samego. – Studentka pierdolona – syknął barman, kiedy przechodziliśmy obok. Wraz z nami do windy wsiadła grupa turystów. Starsze kobiety patrzyły na mnie z dezaprobatą. Jadąc na górę czułam, jak Gunnar przytula się do mnie i głaszcze moje plecy, publicznie. Początkowo zesztywniałam pod jego dotykiem, ale nie protestowałam i pozwoliłam jego dłoniom robić wszystko, co chciały. Wysiedliśmy z windy na dwudziestym ósmym piętrze. Gunnar szedł przodem. Podążałam posłusznie za nim. Otworzył drzwi i przepuścił mnie do pokoju. Ledwo weszłam, Gunnar zaczął całować mnie w usta. Przycisnął mnie do siebie, abym czuła jego członek przez spodnie. Ręką sięgnął pod spódniczkę, macając mnie przez majtki. Byłam nabrzmiała i wilgotna, jego palec wślizgnął się między moje wargi sromowe, cicho jęcząc poddałam się. Usłyszałam na korytarzu czyjś głos. Gunnar zatrzasnął drzwi. Wziął mnie na ręce i rzucił na łóżko. Leżałam na łóżku, z rozchylonymi udami i zadartą spódnicą. Rozbierał się szybko, stojąc nade mną. Czekałam przejęta, aż we mnie wtargnie. Kiedy przykrył mnie swoim wielkim ciałem, wyparł ze mnie ostatni dech. Jego członek potężnym pchnięciem wdarł się we mnie. Stężałam w skurczu, który wydarł z mych ust krzyk rozkoszy. Nie obchodziło mnie, że jestem szpiegiem, ani hotelową dziwką. Zapomniałam ile mam lat. Czułam tylko, jak w moim ciele rytmicznie przesuwa się wielki gorący kutas, jak moje ciało, wstrząsane spazmami, starało się bezskutecznie poruszać pod przygniatającym je ciężarem. Rozrzuciłam szeroko uda i podniosłam je do góry, starając się jak najgłębiej wpuścić Gunnara w siebie! Zachłannie poruszałam biodrami, a on coraz szybciej i mocniej rozdzierał moje łono. Moja świadomość skupiona była na biodrach, targanych spazmami, na piersiach gniecionych niecierpliwymi dłońmi. Ostatni akord stosunku, potężne pchnięcie, zakończone wytryskiem gęstej, gorącej spermy, ponownie doprowadziło mnie do szczytowania. Gunnar stoczył się ze mnie, z sapnięciem i przez chwilę leżeliśmy odpoczywając. Rozmawialiśmy przez chwilę po angielsku. Mówiłam mu, że ma świetnego kutasa i chwaliłam jako kochanka. On nie omieszkał pochwalić Polek. Odpowiadał na moje pytania, dzieląc się zaskakującą ilością detali. Wspomniał o biznesowej kolacji w Hotelu Wrocław i imprezie z prostytutkami. – Następnego dnia byli bardzo spolegliwi – podsumował. Później klęknęłam przed nim. Wzięłam jego członek do buzi. Doprowadziłam go do wzwodu i pieściłam, aż eksplodował, zalewając moje gardło spermą. Po piętnastu minutach zjeżdżałam z nim windą. Tym razem już spokojnie jechaliśmy uśmiechając się do siebie. Mój uśmiech skończył się na parterze. Zobaczyłam, że w korytarzu prowadzącym do lobby stoi grupka chłopców z uczelni. „Bananowa młodzież”, dzieci partyjnych działaczy i przedsiębiorców. Przyszli zapewne na kawę, która była trudno dostępna, pożądana i modna. Aby się napić, trzeba było iść do hotelu. Widziałam ich uśmiechy, gdy przechodziłam obok, kierując się do wyjścia.
Krzysztof był bardzo zadowolony z uzyskanych przeze mnie informacji. Miał potwierdzenie, że kierownictwo F. nie dba o interes firmy i zabawia się z prostytutkami. Oprócz tego miał jeszcze seks ze mną. Otrzymałam od niego pięćset złotych.
Na uczelni niestety rozeszło się, że jestem kurwą. Wtedy jeszcze nie było normą, że studentki chodzą z obcokrajowcami do łóżka za pieniądze. Próbowałam wyjaśniać, że miałam spotkanie z kurierem z zagranicznej organizacji, pomagającej podziemiu. Konspiracja działała w ten sposób, że jeśli powiedziałam, że był to kurier, nikt nie mógł tego negować.
Jednak podejście kolegów do mnie trochę się zmieniło. W Stodole na imprezach zdarzało się, że chłopcy łapali mnie za piersi lub starali się przyprzeć mnie do ściany. Zaczęli mnie traktować trochę tak, jakby uważali, że jestem łatwa.