Opowiadania erotyczne :: Wspomnienia niezatytułowane (cz. I)

W oczach mi pociemniało, gdy gorący, twardy członek przedarł się przez mój ciasny otwór.
To uczucie, które mi towarzyszyło było nieporównywalne do niczego innego. Nie mogłem zebrać myśli. Całą moją uwagę skupiała mieszanina dyskomfortu i bólu wywołana nagłym, acz spodziewanym wtargnięciem. Penis, którego przed chwilą głęboko połykałem i chwilami nie mieściłem w swoich ustach. Mięsisty i nieugięty, przez którego wciąż czułem pieczenie w gardle za linią migdałków, a z brody nadal ciekła mi po nim ślina.
Ledwo stałem na nogach.
Nie wiem, ile czasu minęło odkąd zaczęliśmy, ale zdążyłem już dwa razy się spuścić. Dowody wciąż były widoczne na ścianie przede mną i na oparciu kanapy.
Z drugiej strony od jego pierwszego orgazmu trochę minęło, więc powinien być na granicy wytrzymałości. Znałem go już bardzo dobrze, więc wiedziałem, jakie są jego możliwości. Zawsze wyglądało to podobnie.
Pierwszy orgazm, zwłaszcza po dłuższej abstynencji, przychodził szybko, ale był intensywny i obfity. Często na tyle, że większość wylewała mi się z dziury i ściekała po udach. Aczkolwiek czasami, jak dzisiaj, kończył w moich ustach. Mogłem wtedy przynajmniej skosztować jej smaku i spróbować połknąć tyle, ile zdołam. Resztę, co uwielbiam robić, wcierałem sobie w twarz. Przymykałem oczy i rozkoszowałem się ciepłem kutasa. Co jakiś czas, samemu okładając się tą buławą po języku i policzkach. Następnie znowu ocierałem się ustami, nosem. Zachowywałem się, jak zwierzę w rui.
Na koniec kierowałem wzrok na niego, aby z zapałem wyczyścić go językiem, jak kot swoją łapkę.
Natomiast te kolejne… to zupełnie inna historia.
Któregoś razu maltretował mnie tak długo albo raczej mój tyłek, że dotarłem na czwartą godzinę lekcyjną. Pozostałe dwie godziny, to była całkowita męczarnia. Ledwo wysiedziałem na egzaminie. Jeden z lepszych dni w ostatnich miesiącach.
Oczywiście, pomijając fakt, że musiałem zdawać egzamin raz jeszcze. Do końca dnia miałem wrażenie, że jego sperma wycieka mi z dziury. Podczas zajęć ściskałem pośladki, a na przerwie szybko leciałem do łazienki, aby sprawdzić, czy mam suche jeansy. Na szczęście on pomyślał o wszystkim. Przed puszczeniem mnie wolno dokładnie mnie wylizał, więc nic takiego się nie stało.
Oprócz tego cały czas czułem na sobie jego zapach i smak. Na koszulce, którą po wszystkim kazał mi założyć, mieszankę perfum, potu. W ustach i na twarzy spermę i ślinę. Zamiast skupić się na teście, to wracałem myślami do momentu, jak mnie przydusza i wciska w ścianę opuszczonego budynku niedaleko naszego osiedla. Rozpamiętywałem, jak niedawno wchodził we mnie na tyle mocno, że moje stopy prawie nie dotykały podłogi.
Tym razem nie było inaczej. Miał siłę w biodrach. Potrafił wbić się we mnie z taką mocą, że moje pośladki rozchylały się samoistnie. Nawet nie musiałem używać dłoni. Podnosił je do góry. Kiedy indziej rozsuwały się na bok. Spłaszczone. Jakby pękły pod naporem jego ruchów odsłaniając moją szczelinę. Czułem wtedy przyjemne, delikatne łaskotanie jego skręconych, poplątanych włosów łonowych.
Żywiołowe, acz rytmiczne posunięcia przeszły w bardziej gwałtowne i chaotyczne ruchy. Był blisko. “Wystarczająco blisko” - pomyślałem jednocześnie zaciskając, następnie rozluźniając mięśnie zwieracza w momencie kiedy się wysuwał. Potem ponownie zaciskając przy próbie wtargnięcia. Zależało mi, aby się wyślizgnął. Oczekiwałem, że się wkurwi i będzie brutalniejszy.
Stracił rytm. Usłyszałem wciągane przez zęby powietrze. Identyczny świszczący odgłos wydaje człowiek, gdy ze zdenerwowania przestaje mówić, bo targają nim emocje. Poczułem, jak splata palce wokół mojej szyi. Wyciągnąłem ją, aby nabrać powietrza. Kilka zduszonych oddechów.
Tym razem się nie śpieszył. Raz, dwa, trzy… cztery boleśnie powolne, przyjemnie głębokie wejścia.
Wzrok miałem zamglony, a z gardła wydobywał się charkot. Przy ostatnim wejściu dobił do końca. W uszach dzwoniło mi z powodu zbyt małej ilości tlenu. Z tyłu dochodziły do mnie pełne satysfakcji jęknięcia, a może warknięcia. Gdzieś w moim wnętrzu rozlało się ciepło. Przynosiło spełnienie.
Ucisk na gardle zelżał, a ja szybko zacząłem wciągać powietrze. Odkleiłem twarz od ściany z czerwonej cegły. Delikatnie piekł mnie policzek i oczy. Chyba popłynęły mi łzy. Chyba się skaleczyłem. Wciąż byłem wyprostowany, tylko palce dotykały podłogi. Moje ciało zachowywało się, jakby obawiało się rozprostować stopy i dotknąć posadzki całą ich powierzchnią.
Jego głowa spoczęła na mojej szyi. Ręce oparł o ścianę nade mną. Teraz jeszcze bardziej wyczuwałem jego pot i perfumy.
Przez dłuższą chwilę po prostu staliśmy. Nieruchomo. Wsłuchując się we własne oddechy i odgłosy wyciekającej ze mnie spermy.

Po jakimś czasie przenieśliśmy się na kanapę. Wtedy atmosfera na chwilę się zmieniła, bo obydwoje zdaliśmy sobie sprawę, że odrobinę przeszarżowaliśmy. Z gardła wydobywał mi się zachrypnięty głos, a na policzku miałem delikatne zadrapanie.
- Czemu nic nie mówiłeś! - wrzasnął przerażony. W jego głosie wyczuwalne było poczucie winy. - Przepraszam, kurwa, poniosło mnie - pośpiesznie dodał. Delikatnie dotykał mojej kości policzkowej w miejscu, gdzie odczuwałem pieczenie.
- Przestań! - przerwałem jego wypowiedź, wiedząc, że zadrapanie było małe. Nic nie znaczące. - Nie czułem tego wtedy. - Machnąłem ręką, aby pozbyć się jego dłoni sprzed twarzy, jak natrętnej muchy. - Zresztą, to tylko zadrapanie.
- Chodźmy do mnie, wyczyścimy to i opatrzymy - wyrzucił z siebie z zamiarem zerwania się do pozycji stojącej.
- Daj mi odetchnąć, ledwo żyję - wysapałem. Starczyło mi jeszcze siły i szybkości, aby w odpowiednim momencie przytrzymać jego ciało nogą. - Jebaliśmy się przez prawie dwie godziny. Moja dziura pulsuje, jak nigdy. Nogi mam, jak z waty... - wyliczałem. Śliną na palcu przetarłem ranę, czekając, aż się uspokoi.
Zdałem sobie sprawę, że jest wczesne popołudnie, a my wcale nie ukrywaliśmy się ze swoimi ekscesami.
- To cud, że o tej porze nikt nas nie krył - dodałem. Czułem na swojej stopie ciepło jego rozpasanego penisa. Zacząłem palcami bawić się jego włosami łonowymi. Seks z nim, gdy był nieostrzyżony, zarośnięty wydawał mi się czymś bardziej dzikim i agresywniejszym.
- Są ferie zimowe - powiedział - a większość naszych sąsiadów, to rodzice z dziećmi. - Jego głos emanował zmęczeniem. Schylił się po paczkę papierosów i wyciągnął z niej ostatniego skręta. - Pewnie wszyscy są na stokach. - Usłyszałem odgłos zapalniczki, a potem, jak zaciąga się dymem. - Zapewne w tym budynku nie ma teraz nikogo, oprócz naszej dwójki i osiedlowego monitoringu spod trójki i jedenastki.
Wiedziałem o kim mówi. Pani Bogusia i Pan Zdzisław, nieprzejednana para. Pasowali do siebie, jak dwa korce w maku. Zresztą, byli wciąż małżeństwem, ale w separacji. Oboje byli znani na całym osiedlu. Kiedyś, płomienny romans. Pod wieloma względami osiedlowy wzór do naśladowania. Aktualnie, dwa zgorzkniałe życia w osobnych mieszkaniach.
Jakiś czas temu prawie nas nakryli.
- Dlatego nie ma, czym się martwić. - Jego głos przerwał moje rozmyślania.
Wymęczony leżałem na starej kanapie, której materiał gryzł mnie w tyłek. Podniosłem lekko powieki, by mu się przyjrzeć. Siedział rozkraczony, z jedną nogą zgiętą do góry, z obciągniętą skarpetą na stopie. Powoli wypychał językiem dym z ust, robiąc nim kółeczka w powietrzu. Po chwili w piwnicy zrobiło się mglisto. Niezbyt ostre światło przysłonił dym, który zmieszał się z zapachem naszego potu i spermy.
- Zresztą, lubisz to - ciągnął dalej - nie przyznasz się, ale podoba Ci się ta adrenalina. - Jego palce zaczęły masować mi stopę. - To, że pieprzymy się w dziwnych miejscach. - Jego długie palce wolno rozciągały moją skórę. - To, że jesteś wtedy uzależniony ode mnie. - Miał rację. Pod tym względem byliśmy dobrani. Jego szorstkość i nazwijmy to “młodzieńcza dzikość”, w jakiś dziwny sposób pozwoliły mi się otworzyć i nie czuć zawstydzenia z powodu tego, co mnie podniecało.
- Możesz mocniej - wtrąciłem.
- Ai, ai, suko! - W jego głosie słyszalne było dziecięce rozbawienie. Właśnie takie momenty uzmysłowiły mi, że ten wysoki, na pozór strasznie wyglądający chłopak, to nie żadna agresywna bestia, a tak naprawdę słodki szczeniak.
Zamruczałem cicho, gdy jego palce zajęły się drugą stopą. Zamknąłem oczy.

Czas mijał nam na błogim odpoczynku. W międzyczasie, z piwnicy znikał słodko-ostry zapach dymu. Pozostało to ciężkie powietrze, ogrzewane przez piec, który znajdował się naprzeciw nas. Czułem pod zimną stopą, że nie tylko piec ogrzewa atmosferę.
- Bartek? - zaczął nieśmiało. Wiedziałem, żeby nie pytać. Po prostu czułem to pod skórą, ale nie miałem siły, aby się powstrzymać. Wyrwało mi się.
- Co?
- Znowu mam ochotę… - wypowiedział to w taki słodki, a zarazem zdesperowany sposób. Nikt by mu się nie oparł. Poczułem, że mimowolnie się uśmiecham. Libido. Kolejna rzecz, która nas łączyła.
- Ja pierdolę! - westchnąłem z udawanym zniesmaczeniem - Dobra, możemy to powtórzyć - dodałem - ale tym razem ja prowadzę.
- Ok, ok - zaświergotał, jak dziecko, które obiecuje być grzecznym na przyszłość, aby tylko dostać, jak najszybciej upragnioną zabawkę. W jego oczach praktycznie widziałam iskierki. Świeciły się.
- Przynajmniej na początku. - Zacząłem się podnosić z kanapy. - I zmieńmy miejsce - zaproponowałem - Może tym razem strych? - Uśmiechnąłem się widząc, jak pochłania mnie wzrokiem.
- Dobry pomysł - odpowiedział. Z wierzchołka już spływał mu śluz. Przełknąłem ślinę i zacząłem zbierać swoje ubrania z podłogi. - ale nie wiem, czy się uda - Między pośladkami wyczuwałem tego ogiera. Znowu sztywny. Śliski. Rozpalony.
- Damian! - stanowczym głosem próbowałem przywołać go do porządku - Nie tutaj, proszę. - Puścił mnie i stał za mną. Praktycznie wtulony w moje plecy. Bezruchu. Łaskotał mnie oddechem po szyi.
- Chcesz prowadzić? - zapytał nie oczekując odpowiedzi - W takim razie: Biegnij! - wycedził - ale nago - dodał. Poczułem, jak w dłoń wkłada mi klucze na strych. - Nie daj się złapać.
Wystartowałem. Natychmiast skierowałem się do windy.
Biegłem z ubraniami pod pachą i kluczem w dłoni. “Wariat” - myślałem. Był nieprzewidywalny. Odkąd przełamaliśmy między nami tą napiętą atmosferę, wszystko potoczyło się lawinowo. Od jakiś sześciu miesięcy, z małymi przerwami, jebaliśmy się, jak króliki. Chyba najdłuższa seksualna abstynencja była do dzisiaj. Prawie dwa tygodnie.
Modliłem się w duchu, aby winda nie zatrzymała się wcześniej niż na piątym piętrze. Potem zostanie szybko przebiec klatką schodową na szóste i otworzyć drzwi do strychu. W sumie, to sam nie wiem do kogo. Przecież nie byłem wierzący. Drugim życzeniem było, żeby Damian dał mi fory. Wiedziałem, że jak dopadnie mnie po drodze, to skończy się na tym, że będziemy robić to na schodach przeciwpożarowych, którymi najpewniej biegnął.
Drugie piętro. Słyszałem, jak ktoś wciska guzik próbując zatrzymać windę. Dawno nie zrobiło mi się tak gorąco. Na szczęście było już za późno, bo winda ruszyła dalej. Odetchnąłem z ulgą.
Prawie się udało. Winda pokazywała piąte piętro. Zaraz otworzą się drzwi i pozostanie tylko przebiec ten ostatni odcinek, a potem… Potem znów pozbędziemy się zahamowań. On dopadnie mnie, jak zwierzynę, a ja oddam mu się. Pozwolę się pochłonąć. Otrzyma ode mnie nieme przyzwolenie na zrobienie ze mną wszystkiego, czego tylko zapragnie.
Myślami byłem już na strychu. Czułem już w sobie ciepło jego kutasa. Byłem podekscytowany wszystkimi bodźcami. Nawet moja dziura zaciskała się samoistnie, jakby starając się rozgrzać.
Drzwi się otworzyły. Jest. W końcu. Jestem na miejscu.
Jednak coś było nie tak. W sumie, to wszystko było nie tak. Przede mną stał on. Nie, nie Damian.
Inny chłopak. Dwudziestolatek. Również wysoki, czarne włosy, dobrze zbudowany. W zielonym, oliwkowym płaszczu, który świetnie podkreślał jego śniadą cerę i zielone oczy.
Kurwa.
- Emil?! - wydusiłem. Czułem, jak moje oczy robią się coraz większe z przerażenia.
Ja pierdolę. Wpadliśmy.
100%
9510
Dodał phOx 11.05.2021 09:46
Zagłosuj

Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany.

Podobne opowiadania

Zabawa z nowo poznanym

Jest to dalsza cześć opowiadania Początek Przygody- Autostop, po tym jak wykonałem pierwsze zadanie zamówiliśmy coś do jedzenia i po posiłku sie umyliśmy, byla już godnia 20 wiec zostaliśmy w domu, Pan do mnie przyszedł i kazał klęknąć, wykonałem grzecznie polecenie i dostałem fiuta pod usta do ssania, ssałem go około 10min po czym Pan odszedł i kazał isć przy nodze, doszliśmy do kanapy miałem położyć sie na plecach co też zrobiłem a Pan klęknął mi nad twarzą tak... Przeczytaj więcej...

Przyłapany z tatą cz. 1

Wracam po bardzo długiej przerwie. Będzie to kontynuacja przygód Pawła i jego taty Grzegorza. Polecam najpierw zapoznać się z opowiadaniami Przyłapany przez tatę część 1 i 2 oraz Przyłapałem tatę. Tej nocy ojcowski fiut był jeszcze we mnie 2 razy. Spędziliśmy boską noc, pełną gejowskiego seksu. A potem zasnęliśmy razem w objęciu. Zasypiając pomyślałem sobie, że to najlepszy weekend mojego życia. Nie miałem jednak pojęcia co stanie się jutro... Następnego ranka... Przeczytaj więcej...

Harcerzyki cz. 2

Kilka miesięcy po obozie pisałem już tylko z braćmi i Kacprem. Kontakt z rudym Michałem urwał się od razu po obozie, a z Bartkiem jakoś też tak szybko wygasł. Żałowałem znajomości z Bartkiem bo myśl o jego pale powodowała, że nie raz tryskałem, trzepiąc się wieczorem w łóżku. Z pozostałą trójką udało nam się zgadać i niecały rok po obozowych wydarzeniach wylądowali u mnie na weekend w ferie zimowe. Przez jego większość siedzieliśmy w domu sami gdyż rodzice pracowali... Przeczytaj więcej...