Wiał porywisty wiatr. Wracałem do domu z imprezy u Dawida. Otworzyłem sobie drzwi od tyłu i po cichu zakradłem się do swojego pokoju. Była około 1:30. Nie pamiętam dokładnie, ponieważ bezalkoholowe party to to nie było. Zamknąłem drzwi i odsapnąłem głeboko z ulgą. Obróciłem się i na łóżku siedziała moja mama, niezadowolona.
Przełknąłem głośno ślinę. Mama wstała i zaczęło się:
- Czy ty myślisz, że gdy wejdziesz cichaczem od ogrodu to unikniesz kary! Nie toleruję... Przeczytaj więcej...